TOM II: Rozdział 19. Randka w ciemno

732 38 18
                                    

Koniecznie dajcie znać, co myślicie!

Staram się pisać jak najciekawszą fabułę, ale czekam bardzo na wasze komentarze, aby znać zdanie ze strony czytelnika, bo ono jest dla mnie najważniejsze <3

----------

EMILY

Teraźniejszość

Zespół śledczych z moim ojcem na czele kończyli przeczesywać teren kampusu. Niestety nie znaleźli żadnych śladów człowieka, który zostawił mi prezent w szafie. Wykluczono ludzi pokroju tego mężczyzny, który zaatakował mnie poprzedniego dnia, ponieważ nie było między tymi osobami ani jednego głębszego powiązania. W mojej głowie przez chwilę pojawiła się myśl, że może to jednak Caden, ale szybko porzuciłam takie myśli. Nic na niego nie wskazywało, przejął się wiadomościami, które mu pokazałam i obiecał z Aaronem zająć się tą sprawą. Głupio było mi przyznać, ale pomyślałam także o młodszym bracie Diaz, gdyż najczęściej naszymi wrogami okazywali się być nasi przyjaciele, więc w imię tej zasady teoretycznie powinno się ufać tylko sobie.

Chciałam wierzyć w całkowity zbieg okoliczności pokrywającego się ich zniknięcia z nieudanym uprowadzeniem mnie i tym podarunkiem, jaki znalazłam między ubraniami. Od trzech dni nie miałam z żadnym z nich kontaktu. Tyczyło się to także rodzeństwa Hughes. Pytałam swoich przyjaciół czy ktoś się odzywał, ale oni także nie posiadali informacji o tym, gdzie byli i co robili.

Funkcjonariusz podał mi butelkę z gazem pieprzowym, a ja uniosłam na niego pytający wzrok. Mężczyzna wzruszył ramionami, wkładając mi go w dłonie.

– Twój ojciec kazał ci to dać. Noś to ze sobą wszędzie, aby mieć broń do ewentualnej samoobrony.

Już miałam.

Sztylet od Sylvie i pistolet od Aarona, ale wolałam mu o tym nie wspominać.

– Dziękuję – odparłam. – Jak on się czuję? – spytałam, nawiązując do wydarzeń z wczorajszego dnia, gdy został postrzelony, na szczęście jedynie na wylot, więc kula nie utknęła w ciele, lecz jego stan i tak wymagał hospitalizacji.

– Miał zabieg i teraz odpoczywa pod opieką lekarzy. Za dwa dni będzie mógł opuścić szpital. – Mężczyzna zerknął za swoje ramię i skinął do kogoś głową, po czym wrócił wzrokiem do mnie. – Skończyliśmy. Będziemy się zbierać, panno Rose. Jeżeli cokolwiek będzie się działo i wystraszy to panią, proszę dzwonić.

Wręczył mi swoją prywatną wizytówkę, a na obrocie zauważyłam wiadomość.

XX xxx xxx xxx

ps. mój prywatny numer :)

Przyjrzałam się mu dokładniej. Szatyn miał bardzo ładne kontury twarzy i czarujący uśmiech i gdy tylko te kąciki się unosiły, miałam wrażenie, że cały świat promieniał. Wydawał się być dobrze wysportowany, co wiązało się z jego pracą. Nie miałam pojęcia ile miał lat, ale wyglądał na poniżej trzydziestki. Znałam chociaż jego godność.

Nolan Arwan.

Złapałam go za rękę.

– Czekaj...to znaczy...jeśli masz..pan ma czas, to może chciałbyś ze mną wyskoczyć na jakąś kawę czy coś w tym stylu? – jąkałam się, wychodząc zapewne na kompletną kretynkę.

Kompromitacja.

Miałam ochotę walnąć głową o ścianę.

– Liczyłem na to, szczerze mówiąc. – Posłał mi oczko, a moje serce w tym momencie podeszło mi do gardła. – Pasuje ci dziś koło siódmej? Znam dobrą restaurację, oczywiście kawy też tam podają. – Jego uśmiech sprawił, że moje nogi były, jak z waty. – I mów mi po imieniu, jestem Nolan, nie żaden pan. Z tego, co wiem masz dwadzieścia dwa lata, a ja dwadzieścia osiem, więc dzieli nas jedynie sześć lat.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz