TOM II: Rozdział 7. Sprytniejszy, niż śmierć

709 27 7
                                    

KOCHANI!

Na samym początku, chce Wam bardzo podziękować za ponad 50k wyświetleń, wszystkie gwiazdki i komentarze, zwłaszcza komentarze, bo uwielbiam czytać wasze reakcje na rozdziały <33

Jeżeli podoba wam się moja twórczość, to możecie wspomnieć o niej na twitterze/insta i tik toku pod #TDSODwnb lub #TDSOBwnb a na tik toku dodatkowo pod #dylogiadarkside / to bardzo mi pomoże w dalszym rozwoju <3 

ps. małe wyjaśnienie, nastąpiły zmiana imion:

ojciec Emily - Jeffrey (tak ja w pierwszym tomie)

matka Emily - Melinda ( poprawiłam już wszystko w pierwszym tomie)

--------------

EMILY

Teraźniejszość

Kłamstwa przeplatane kłamstwami.

To nie działo się naprawdę. On wcale nie siedział przede mną, nie mówił do mnie tych słów i przede wszystkim nie był moim oskarżycielem. Złapałam końcówki swoich włosów, obracając je na różne strony. Omal nie połamałam wszystkich paznokci z nerwów. Wierciłam się na krześle, próbując usiąść wygodnie. W pomieszczeniu panowała straszna duchota. Wypiłam trzy szklanki wody, a mimo to moje gardło wydawało się być suche. Siedziałam tam już od trzech godzin, ale odnosiłam wrażenie, jakby minął cały dzień. Jeffrey Rose był nieustępliwy. Traktował mnie surowo, jakbym w jego oczach rzeczywiście była morderczynią. Gdybym miała z nim dobre relacje, prawdopodobnie ruszyłoby mnie to. Na szczęście był dla mnie w połowie nieznajomym człowiekiem.

Krew z pozoru ta sama, a jednak całkowicie obca

– Możemy kontynuować? – zadał pytanie, wracając do pomieszczenia.

Odłożyłam na bok paczkę wafli, które zdążyłam sobie kupić w automacie, aby nie paść z głodu. Jego nawet to nie obchodziło, czy jego córka była głodna czy nie. Liczyło się tylko odhaczenie kolejnego nazwiska na liście podejrzanych. Z naszej rozmowy nie wynikało nic konkretnego, ale on nadal uważał, że kryłam braci Diaz i siebie samą. Unikałam wypowiedzenia komentarza dotyczącego moich zarzutów. Pamiętałam zasady, których on sam mnie kiedyś nauczył. One pomagały mi przetrwać w sytuacjach, gdzie musiałam zachować zimną krew.

– Widzisz w tym jeszcze jakiś sens? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

– Taka moja praca – odparł siadając za biurkiem.

Targało mną już tak wiele pytań, a i tak cały czas pojawiały się nowe. Moja głowa nie mogła poradzić sobie z akceptacją tego człowieka, jako kogoś żywego. W moim rozumowaniu on nadal leżał kilka metrów pod ziemią i nie reagował na inne bodźce. Jeffrey Rose był ostatnią osobą, która zasługiwała na drugą szansę.

Sprytniejszy, niż śmierć.

– A to ciekawe, wydawało mi się, że masz inną – powiedziałam nawiązując do sytuacji z przeszłości. – Kiedy, jako dziecko musiałam przyprowadzić jednego z rodziców do szkoły w formie lekcji o zawodach, nie miałeś dla mnie czasu, bo twoja firma była w okresie budowania swojej potęgi. A mama była w delegacji. – Westchnął, zrywając ze mną kontakt wzrokowy, ale ja tego nie uczyniłam, wciąż wpatrując się w to samo miejsce. – Byłam jedynym dzieckiem w swojej klasie, które nie przyszło tamtego dnia do szkoły z rodzicami, albo chociaż jednym z nich. Siedziałam w pustej ławce, gdyż inne dzieci były zbyt pochłonięte lekcją i swoimi cudownymi rodzicami, aby przejmować się kimś takim, jak ja.

Najgorszy dzień w tamtej placówce, jaki przyszło mi przeżyć. Czułam na sobie te oceniające spojrzenia, rodziców, innych dzieci i nauczycielki. Wychowawczyni zapytała mnie, dlaczego nikogo ze sobą nie zabrałam, więc wyjaśniłam na forum klasy, że moi rodzice byli bardzo zapracowani, bo robili wielkie biznesy. Wyszło na to, że nie mają czasu dla własnego dziecka, ale właściwie taka była prawda. Po moich słowach, poniżające spojrzenia się podwoiły, a to poskutkowało ucieczką z klasy i odwiedzeniem dyrektora szkoły. On nie miał mi nic do powiedzenia, podobnie jak ja jemu. Ta sytuacja sprawiła, że na zawsze znienawidziłam tamte mury i musiało minąć kilka tygodni, abym w ogóle chciała tam wrócić.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz