TOM II: Rozdział 34. Dołącz do nas lub zgiń

564 36 4
                                    

               Zapraszam na rozdział, w którym rozpoczyna się prawdziwa rozgrywka...

                 Finał dylogii zbliża się WIELKIMI KROKAMI!

----------------

EMILY

Teraźniejszość

XXX: Prawidłowo zadane przez ciebie pytanie powinno brzmieć - Gdzie mnie nie ma?

Mój stalker był niedaleko posiadłości Diazów. Obserwował mnie i tych, którzy ze mną byli. Teraz miałam pewność, że to nie byli Caden, Aaron, ani Lucienne, ponieważ żadne z nich nie używało telefonu w momencie, gdy otrzymywałam te wiadomości. Jaydena i Arii również nie podejrzewałam, a Sylvie z Miguelem zostali uprowadzeni przez Slown i ludzi ich ojca. Nie sądziłam, że to oni, raczej nie mieliby powodu. Moje przypuszczenia miały rację bytu, ponieważ rodzeństwo Hughes znalazło się w naprawdę fatalnym położeniu.

Czy mój stalker był zamieszany w ich uprowadzenie i pojawienie się Slown?

Dotarliśmy na wskazane przez Slown miejsce. Według niej, właśnie w tym domu byli przetrzymywani Sylvie i Miguel. Stara rudera, ledwo stojąca w miejscu z zaniedbanym terenem zieleni wokół. Dach wyglądał na cholernie niestabilny i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle się zawalił na nasze głowy. Budynek straszył z daleka, ale dopiero w środku miał zacząć się prawdziwy cyrk.

Samochód Cadena zatrzymał się na podjeździe, tuż przed bramą wjazdową. Nikt z nas nie chciał ryzykować wjeżdżając autem na teren opuszczonej posiadłości. Zabraliśmy ze sobą broń, sama otrzymałam dwa sztylety i jedną spluwę. Musieli mi ufać wystarczająco skoro otrzymałam broń palną i ostre narzędzia na wyłączność. Mogłabym wykorzystać ten fakt przeciwko nim samym, ale zupełnie mi się to nie opłacało. Znajdowałam się z nimi na totalnym pustkowiu, nie znałam lokalizacji, ani nawet nie było w telefonie zasięgu, żeby mogła poznać nasze aktualne położenie. Oni prawdopodobnie zdawali sobie z tego sprawę, dlatego byli spokojni o moje ewentualne wyskoki. Postąpiłabym nierozważnie i tylko udowodniłabym brak dojrzałości emocjonalnej, a nie to miałam na celu.

Dotarliśmy pod drzwi wejściowe pieszo, ciągnąc nieprzytomną Lucienne za sobą, dokładniej Caden ją niósł na ramieniu. Następnie Aaron wyłamał zawiasy od drzwi i zabezpieczenia padły, umożliwiając nam swobodne wejście. Wchodząc do środka, poczułam stęchliznę i chłód. Ściany były całe poobdzierane z tapet naściennych, które kiedyś się tam znajdowały, a meble zostały zniszczone w znacznej części. Dom już nie przypominał bezpiecznego azylu. Budynek nie nadawał się do zamieszkania, żadne z pomieszczeń nie było do tego zdatne. Nic tylko wjechać z koparką i zburzyć wszystko jednym przejazdem.

Zrobiliśmy szybkie rozeznanie terenu na parterze, potem udaliśmy się na piętro. Czułam ciarki na plecach, ale w sposób przeze mnie niepojęty, spodobało mi się to. Nie bałam się, byłam raczej ciekawa tego, co lub kto na nas czekało. Może to efekt tego, że zbyt wiele czasu spędzałam w towarzystwie płatnych zabójców, albo najzwyczajniej zaczęłam wariować.

Caden położył blondynkę na jakimś starym fotelu, umieszczonym przed jednym z pokoi. Wyciągnął spluwę i wskazał kątem głowy na zamknięte drzwi.

– Tutaj – wyszeptał.

Usłyszeliśmy za plecami szelest, a ja zareagowałam instynktownie. Zamachnęłam się i rzuciłam sztylet w tamtym kierunku. Nawet tego nie zarejestrowałam, wykonałam ten ruch bez większego przemyślenia. Z końca korytarza, w całkowitej ciemności usłyszeliśmy jedynie cichy jęk, po czym wyłoniło się ciało, właściwie człowiek z wbitym nożem w gardło. Padł twarzą na ziemię, a wokół niego zaczęła rozmywać się czerwona ciecz.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz