TOM II: Rozdział 33. Obserwacja z drugiego planu

515 31 4
                                    

                     KIM JESTEŚ???

----

XXX

Teraźniejszość

Lucienne Slown przegrała.

Myśleli, że demaskując ją, zniszczyli moje wszystkie plany. Cóż, pomylili się. Było ich wiele, ilość odpowiednia, aby nie dopuścić do sytuacji bez wyjścia. Cieszyli się z chwilowego zwycięstwa.

Zwycięstwa, co oni nim nazywali? Nie mieli o niczym bladego pojęcia, żyli w ogromnej niewiedzy, która z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się pogłębiała. Wszystko, co mieli, było trzymane przeze mnie w garści.

Widzę ich.

Obserwuje ich.

Każdy ich krok był przeze mnie odnotowany.

Początek ich końca zbliżał się wielkimi krokami.

Mój człowiek nie dał rady zabić Emily Rose.

Żołnierze padli w walce z Cadenem Diazem.

Lucienne nie była w stanie pozbyć się Sylvie Hughes.

Posiadanie wielu asów w rękawie popłacało, mówię wam to ja. Cień, za którym podążał mrok i wszystkie najgłębiej skrywane koszmary. Wszystkie ich problemy pochodziły od jednej osoby, ode mnie. Chcieli odkryć moją tożsamość, lecz nie tak łatwo było mnie złapać. Odpowiedź znajdowała się na wyciągnięcie ręki, nie domyślili się, choć wszystko wskazywało właśnie na mnie...a może wcale nie?

Kobieta czy mężczyzna?

Znamy się?

Znasz mnie?

Czy ja cię znam?

Kim byłeś, numerze nieznany?

Kimś, kto miał zamiar doprowadzić do ostatecznego upadku starszego Diaza i dziewczynę, która nieraz pokrzyżowała wszystkie nasze plany, świadomie, bądź nie. Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, ona musiała umrzeć, prędzej czy później.

Umrzeć z ręki tego, który ją zniszczył i naprawił w tym samym czasie.

Przeszłość ciągnęła się za nimi coraz bardziej, chociaż obydwoje ją od siebie odpychali. Zawsze rodzina sprowadzała na swoich potomków piekło, zawsze rodzice ponosili winę, zawsze znajdował się ktoś, kto to wszystko rozpoczął i ten, który to wszystko zakończy.

Caden i Aaron Diaz wyszli z rodzinnej posiadłości w towarzystwie Emily Rose i nieprzytomnej Lucienne Slown. Zapewne mieli zamiar odnaleźć swoich przyjaciół, przeklęte rodzeństwo, potomków Marco Hughesa. Ich także należało się pozbyć, jednak po kolei. Na każdego z osobna przyjdzie odpowiedni czas.

Obserwacja z drugiego planu dawała mi pewną przewagę. Przez myśl im nawet nie przeszło, że ścigany przez nich tajemniczy człowiek jest tak blisko. Patrzenie na nich, to taka trochę rozrywka. Wiedza o nich sięgała bardzo daleko. Nie mieli szans ze mną, moja osoba wiedziała wszystko o nich wszystkich.

This is the end

Hold your breath and count to ten

Feel the earth move and then

Hear my heart burst again

For this is the end

I've drowned and dreamt this moment

So overdue I owe them

Swept away, I'm stolen

Odjechali, ja wciąż jestem na miejscu.

XXX: Co z trupami w domu?

XXX: Ktoś ich sprzątnie czy mam zrobić, to ja?

*wysłano załącznik

XXX: Akurat znajduję się obok posiadłości, chętnie wpadnę i posprzątam ten wasz...bałagan.

XXX: Masz na sobie bardzo ładny komplet, czarny, mój ulubiony kolor.

Po wysłaniu wiadomości do Emily Rose, z niezmienną gracją, moja osoba udała się do środka. Salon przeszedł istne tornado. Moi ludzie szybko do mnie dołączyli i zajęli się tym bałaganem, zacierając wszelkie ślady.

Przyszła odpowiedź.

Emily Rose: Gdzie jesteś?

Na mojej twarzy zagościł uśmiech.

XXX: Prawidłowo zadane przez ciebie pytanie powinno brzmieć - Gdzie mnie nie ma?

– Wszystko gotowe – powiedział mój człowiek. – Jakie rozkazy? – zapytał podchodząc bliżej mnie. – Musimy jeszcze spalić ciała.

– Zróbcie to, a potem dołączcie do mnie w umówionym miejscu.

Pora na małą wycieczkę w dobrze znane rejony.


#dylogiadarkside

Dziś krótszy rozdział, ale potrzebny trochę, aby nadać historii jeszcze więcej tajemniczości ;)

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz