Rozdział 40. Piąta pokuta, Emily Rose

1.2K 48 35
                                    

Sama nie wiem, co sądzić o tym rozdziale. Potrzebuję waszej opinii, aby przy poprawkach wiedzieć, co zmienić! Chcę, żeby ta książka była dla was płynna w czytaniu <33

40 z 45/ zbliżamy się do końca pierwszego tomu ;0

------------------------

EMILY

Teraźniejszość

Trzydziesty pierwszy grudnia.

Data oznaczająca, że dziś wypadał sylwester, czyli uroczyste przywitanie nowego roku. Zazwyczaj spędzałam ten dzień z przyjaciółmi, wychodząc na domówkę albo do klubu naszego wspólnego znajomego, dzięki czemu nasze podrobione dowody były skuteczne. Tym razem wszystkie plany zostały wyrzucone do kosza. Zdecydowano za mnie, nie dając żadnego wyboru. Uczestnictwo w najbardziej nielegalnym wydarzeniu, jakie miało mieć miejsce w San Francisco nie widniało na mojej liście sylwestrów marzeń.

Przywiózł mnie tutaj i zostawił w towarzystwie swoich ludzi, którzy mieli za zadanie pilnować, abym nie zniknęła z jego pola widzenia. Siedziałam w jakimś kantorze, nie pozwalali mi wychodzić, a jak już musiałam, to tylko w towarzystwie ochrony, a bardziej sekty, która osaczyła mnie z każdej możliwej strony. Czułam się, jakbym była hodowana celowo przez chłopaka na późniejszą rzeź. Zbyt bardzo się nie pomyliłam, bo jakikolwiek wynik walki wieczoru by nie padł, nie zmieniał mojej sytuacji. Diaz zrobił ze mnie swoje trofeum, po jakie miał zamiar sięgnąć.

Milion albo niewola.

Skąd ja miałam wziąć tyle kasy?

Owszem, posiadałam oszczędności, lecz nie na takie pierdoły i nie taką kwotę. Sandersowie mogliby mi pomóc, ale głupio było ich o to prosić. Musiałabym wymyślić dobrą, przekonującą historyjkę, bo jednak to są ogromne pieniądze i nikt bez powodu z dnia na dzień o takie rzeczy nie prosił.

Wpatrywałam się w szarą ścianę, szukając na niej ciekawego punktu, jednak niczego takiego nie udało mi się znaleźć. Ostatnie dni spędziłam w zamknięciu. Teraz wyszłam i ponownie mnie uwięziono na małej powierzchni pokoiku, który nie posiadał choćby jednego okna. Zasięg był cholernie słaby, więc nie miałam całkowitej pewności czy moje wiadomości dotarły do Jaydena. Używałam telefonu tylko, kiedy miałam pewność, że nikt tego nie widział. Wykorzystywałam każdą sekundę spokoju, w przeciwnym razie zapewne mężczyźni zabraliby urządzenie i tym sposobem straciłabym jedyną formę komunikacji z bliskimi. Wiedzieli, co się u mnie w skrócie działo i uspokoiłam, żeby nie zrobili jakiejś głupoty, która z pewnością nie służyłaby ani im, a już z pewnością nie mi.

Ostatnia, piąta pokuta.

Za pierwszym razem, wybrałam się na walki z czystej ciekawości i za namową Diaza. Chciał, abym przyszła i skandowała jego imię, podczas gdy będzie rozkładał przeciwnika na łopatki. Powiedział i zrobił, wygrał. Drugi raz nie chciałam iść, ale ostatecznie uległam presji z jego strony. Zobaczyłam na własne oczy, jak dusił się krwią. Walkę przerwano, a Cadena eskortowano do szpitala. Bynajmniej, tak wtedy mi powiedziano. Okazało się, że był ciąglę na miejscu, wśród odpowiednio wtajemniczonych medyków, którzy mu pomogli. Chłopak, z którym walczył kilka dni później już nie żył. Miałam zupełnie inne wyobrażenie tamtej sytuacji, dlatego doszło między nami do kłótni przed jego kolejną walką, tą po której został aresztowany.

Dawniej, kierowałam się sercem i uczuciem, które powoli kiełkowało się w stronę pewnego skrytego za swoim tajemniczym obliczem chłopaka, a dziś wolą przetrwania. Myślał, że nie lubiłam walk ze względu na niego i miał rację, lecz po co teraz miałabym się nim przejmować? Powinnam współczuć każdej osobie, która stanie naprzeciwko niego i podejmie rękawice. Znałam już ich zasady, remis nie istniał, a przegrany nigdy nie wychodził z areny żywy.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz