TOM II: Rozdział 11. Potwory tkwiące w głowie...

765 37 13
                                    

krótki rozdział, ale za to jaki tajemniczy...

-------

XXX

Teraźniejszość

Krew na rękach była dla mnie czymś zupełnie normalnym. Przyzwyczajenie do takiego stanu rzeczy od dawna towarzyszyło mojemu życiu. Eliminacja słabych jednostek należała do moich głównych zadań. Wyobrażenia na temat osób, jakich się nie toleruję, to w jaki sposób mieli zginąć i jaki ból im zadać. Lubiany przeze mnie moment, to ten w którym czyjeś życie zależało tylko ode mnie. Pistolet towarzyszył mi podczas każdej podróży, tej krótkiej oraz długiej. Oprócz tego w moim posiadaniu były inne rodzaje broni. Od wyboru do koloru, grubość, jakość, siła rażenia i wytrzymałość.

Sztylety i noże, najbardziej zabójcze, a zarazem wymagające w użyciu. Aby móc tym kogoś powalić, człowiek musiał się sporo natrudzić i przede wszystkim posiadać odpowiednie umiejętności. Liczyła się przede wszystkim precyzja i szybkość. Jeden fatalny błąd oznaczał gwałtowną śmierć.

– Wszystko idzie zgodnie z naszym planem, ale prawie się zjebało. – Rozbrzmiał jej głos za moimi plecami. – Żyję, ale długo walczyli o jej stan. Kurwa, ona miała zostać nietknięta. Co ci strzeliło do tego łba? Dźgnięto ją kilkakrotnie, a rany były na tyle głębokie, że mogła się wykrwawić. Nie zapominaj, że ona musi pozostać przy życiu jeżeli ten plan ma w ogóle wypalić. To nasza przynęta w drodze do celu. Jedyny sposób, aby dopaść ich wszystkich, włączając w to jego. Tego człowieka nienawidzę najbardziej.

Stojąc przed szpitalem, człowiekowi przelatywało całe życie przed oczami. Zaczynamy się wówczas zastanawiać nad swoim postępowaniem i myślimy o tym, co należałoby w nim poprawić. Nie istnieje żadna istota ludzka, która lubiłaby przebywanie w tego typu miejscach. Zazwyczaj kojarzyło się z chorobami, żalem, cierpieniem, gniewem, bezsilnością i wreszcie...śmiercią.

Niosący śmierć.

Mi osobiście cały ten klimat dodawał nowych sił. Nazywano mnie tym, kogo chciano we mnie zobaczyć. Kiedy trzeba było zdecydować czyje życie powinno zostać stracone, wybór padał na niewygodnego dla mnie delikwenta. Pozbywanie się wrogów, albo potencjalnych przeszkód było kluczowe, bo bez tego nie dało się zwyciężyć żadnej bitwy, a co dopiero wojny.

– Poniosło mnie, gdy mi przeszkodziła. Zbyt bardzo targały mną emocje. – Kobieta kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. – Mam coś innego, na co długo czekaliśmy. Bal założycieli będzie interesującym wydarzeniem. Z pewnością ona się na nim pojawi i nawet spodziewam się kto ją tam zaprosi.

– Aaron czy Caden? – zapytała patrząc na mnie skupionym wzrokiem.

Moje ramiona podniosły się obojętnie.

– Nieważne który, ważne aby ona tam przyszła.

– Co zamierzasz, więc zrobić? – spytała. – Do czego ją wykorzystasz? Tam będą także inni ludzie, otwarcie nie możemy jej tknąć.

Z moich ust wykradło się przytaknięcie.

– Owszem, dlatego działamy, jak dotychczas. – Zmarszczyła brwi, a moje oczy zalały się falą fałszywej cierpliwości. Czasami ta kobieta potrafiła doprowadzać do szału. – Po cichu i pod przykrywką. Nikt mnie nie podejrzewa, tak mi się przynajmniej wydaje. A ciebie tym bardziej. Przekażemy jej tylko wiadomość, nic więcej nie zrobimy, aby nie wzbudzać podejrzeń.

– Zabijesz ją na końcu tego wszystkiego, prawda?

Pytanie zawisło w powietrzu długo oczekując na odpowiedź.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz