TOM II: Rozdział 15. Ciemna strona śmierci i krwi

717 34 3
                                    

Mam nadzieję, że większa otwartość Cadena wam się podoba ;0

Jak w pierwszym tomie poznaliśmy bardziej Emily, tak w drugim skupiam się na przeszłości i doświadczeniach Cadena.

Mam nadzieję, że nie przerazicie się, ale dziś odkrywamy wszystkie siedzące w nim demony.

------

CADEN

Teraźniejszość

Ona uciekła.

Podświadomość podpowiadała mi, że ten wybór niósł za sobą duże ryzyko. Z nikim tego nie konsultowałem, w całości samemu o tym decydując. Miguel by mi tego stanowczo odradził, dlatego go nie angażowałem. Biłem się z własnymi myślami, które były od siebie bardzo różne. Każda chciała czegoś innego, a ja czułem, że jeśli ta wewnętrzna walka potrwa chwilę dłużej, to naprawdę zwariuję. Miałem cholernie ciężki czas na zastanowienie się nad tym wszystkim, co wydarzyło się dwa dni temu na balu. Nie chciałem się tak czuć, ale z jakiegoś powodu poczucie nieuchronnego upadku towarzyszyło mi podczas snu i po przebudzeniu, podążając za mną również za dnia, tak samo, jak i w nocy.

Ona nie była na to gotowa i w tym miejscu popełniłem największy błąd.

Nigdy nie interesowałem się uczuciami innych, a swoje wypierałem, bo tak było mi łatwiej egzystować. Zapomniałem o czymś takim, jak człowieczeństwo i zdolność prawidłowego ocenienia reakcji ludzi na dane wydarzenie. Miałem to bezapelacyjnie w dupie, robiłem co chciałem bez zastanawiania się nad konsekwencjami. Taki sposób funkcjonowania często doprowadzał do przypadkowych śmierci.

Zabiłem wiele osób.

Czasami zabierałem życie, aby moje mogło wciąż trwać. Podejmowałem decyzję w czyimś imieniu, tylko po to, żeby ratować w ten sposób siebie. Wielokrotnie łamałem własne postanowienia. Wbijałem w szpony śmierci nawet tych, którzy nigdy niczego złego nie zrobili. Traktowałem to, jako rozrywkę, ponieważ nie znałem innego sposobu na rozładowanie nerwów. Bawiłem się tym, bo przecież mogłem zrobić wszystko i nikt mnie za to nie karał, a wręcz nagradzał. Nazwisko Diaz było szeroko znane w Vegas, jak i tutaj, w San Francisco. Nietykalność miała swoje mocne strony. Przez jakiś czas, czułeś się, jak król świata. Stopniowo zaczynało docierać do ciebie, że szło to w złą stronę, a na końcu tej ścieżki, będzie ci już wszystko obojętne. Stawaliśmy się kimś obcym, nie posługującym się żadną empatią, jedynie nienawiścią do każdej żywej istoty.

Ilekroć próbowałem z tym skończyć, pojawiło się coś lub ktoś i wszystko wracało na nowo. Moja prawdziwa natura pukała do tych samych metalowych drzwi. Tkwiłem w błędnym kole, nie mogąc ruszyć na przód. Może nawet nie umiałem znaleźć nowej drogi, nowego początku i kogoś, kto chciałby mnie poprowadzić.

Czy ja chciałbym się zmienić?

Czy ja potrafiłem dokonać w sobie tej przemiany?

Czy na to zasłużyłem?

Odpowiedź pozostawiła po sobie jedynie echo.

Walczyłem sam ze sobą, ale w końcu przestałem. Przeszłość mnie ukształtowała i przez to mocno trzymałem się koła ratunkowego, aby nie stracić bezpiecznego gruntu. On był dla mnie najcenniejszy, gdyż tylko to jakoś podnosiło moją wiarę w sens istnienia. Nie chciałem przyznać tego na głos, ale prawda była taka, że bałem się puścić czegoś, co tak dobrze już znałem. Caden Diaz też mógł się bać, ale nigdy nikt o tym nie usłyszy, bo nie miałem zamiaru wychodzić z tej roli bezwzględnego skurwysyna. Ona dawała mi zasmakować chwilowego wrażenia posiadania kontroli.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz