Rozdział 13. Fatum nieszczęść

1.5K 50 11
                                    

EMILY

Teraźniejszość

Trzeba mieć naprawdę ogromne szczęście, żeby znaleźć się w samym centrum prowadzonego dochodzenia w sprawie zabójstwa człowieka. Po raz kolejny łączono mnie ze zbrodnią, której nie chciałam widzieć. I ponownie sprawcą była jedna i ta sama osoba. Nade mną musiało wisieć jakieś fatum, które nie chciało się odczepić, bo to niemożliwe, żebym mogła mieć aż takiego wielkiego pecha i trafiać na to z przypadku. Tyle, kurwa razy.

Szeryf zabrał mnie do gabinetu dziekana, gdzie mogliśmy w spokoju porozmawiać o tym, co się wydarzyło. Tym razem nie odczuwałam takiego stresu, jak za pierwszym razem. Znałam schemat takiej rozmowy i nawet spodziewałam się pytań, które mogły zostać mi zadane. Miałam też świadomość, że moja pozycja była nieciekawa. Mordu dokonano na moich oczach, więc znałam każdy szczegół zbrodni. Jeśli chciałabym kłamać, musiałbym mówić płynnie, bez chwili zawahania i przede wszystkim przekonująco. Zastanawiałam jaką taktykę obrać.

Działała we mnie adrenalina, dzięki czemu strach i trauma spowodowana kolejnym trupem, jaki przyszło mi oglądać, odeszły na dalszy plan. Buzujące we mnie emocje chciały bardzo wydostać się na zewnątrz, lecz zmusiłam się do zachowania kamiennego wyrazu twarzy. Neutralność była moją ostatnią drogą nadziei.

– Emily Rose, studentka drugiego roku na kierunku dziennikarsko-śledczym – odczytał z kartki, będącej prawdopodobnie moją dokumentacją. – Dwa lata temu przeniosłaś się z Las Vegas do San Francisco. Rodzice nie żyją. O dalszej rodzinie nie ma żadnych informacji.

Przewróciłam oczami z irytacją. Po co przedstawiał na głos mój życiorys? Wyglądał na takiego, który był obeznany w sprawie, także z pewnością o mnie wiedział tyle, ile nawet ja sama nie miałam pojęcia.

– Wszystko się zgadza, ale dalsze wymienianie moich danych personalnych i sytuacji rodzinnej jest aktem braku poszanowania mojej prywatności. Znam swoje prawa i przy tego typu przesłuchaniach, kiedy prowadzicie rozmowę ze świadkiem zdarzenia, nie z bezpośrednim oskarżonym, to należy zachować się w sposób profesjonalny i dać przesłuchiwanemu możliwie, jak najbardziej komfortowe warunki do rozmowy.

Wiedza, jaką dysponowałam zbiła go z tropu, ponieważ przez chwilę milczał, wbijając wzrok w moją twarz. Oparłam się wygodniej o krzesło, czekając aż się odezwie. Chciałam mieć to za sobą możliwie jak najszybciej, bez wchodzenia w szczegóły i bawienie się w zbawcę drugi raz. Płaciłam za tamten błąd, nie chciałam dodawać sobie kolejnych problemów, które Caden zapewne wpisałby na listę moich przewinień względem niego.

Minęło z jakieś dziesięć minut, nim mężczyzna ponownie się do mnie zwrócił.

– Zechcesz wyjaśnić, co tam robiłaś? – zapytał rzeczowym tonem, a wyraz jego twarzy raptownie spoważniał.

– W każdą środę chodzę do biblioteki i zawsze o tej samej porze – rzuciłam w odpowiedzi, bawiąc się swoimi świeżo zrobionymi paznokciami. – Zapytajcie bibliotekarki, potwierdzi to.

– Rozmawialiśmy już z nią, nie w tym rzecz. – Nachylił się w moją stronę. – Pytam co tam robiłaś, z nim? Osobą, poszukiwaną listem gończym. Wiesz, jak to wygląda, prawda?

– Niby jak, szeryfie? – Uniosłam brwi w udawanym zastanowieniu. – Nie mam wpływu na to kto i kiedy pojawia się obok mnie. Przyszedł, bo tego chciał, ja go nie zapraszałam, a tym bardziej nie kazałam zabijać profesora. Czuję się z tym bardzo źle, ale nie mogę zrobić kompletnie nic, aby jakoś to cofnąć.

– Nie unoś się, proszę. Nikt cię za nic nie obwinia.

– Inaczej zinterpretowałam pańskie słowa.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz