Zgięła się w siodle, kiedy besta grubym karkiem roztrąciła na bok wrota stajni.
Na grzbiecie wierzchowca Margot wpadła w zbitą grupę modlitek. Zakonnice rozpierzchły się na boki, kiedy szerokie łapy zwierza załomotały o bruk. Powietrze zmętniało od poderwanego z ziemi piachu. Kobiety wypuściły z rąk karabiny, przylgnęły do ścian domów, jedna z drugą schowały się w bramę, któraś wrzasnęła ze strachu, inna padła na ziemię i rakiem cofała się przed szarżującą Margot.
Besta zakręciła się w miejscu, stanęła dęba i zaryczała donośnie, a jej wibrujący głos odbił się echem po wąskich uliczkach. Zamachała szponiastymi łapami nad głową przerażonej modlitki, po czym przeskoczyła nad kobietą i pognała w stronę miejskiej bramy.
- Hej-ja! - Margot popędziła bestę krzykiem i trzasnęła dłonią w zad.
Wierzchowiec charknął, zarzucił brodatym łbem i poszedł w galop.
- Nie dajcie jej uciec! - poniosło się od stajni. - Dorwać ją!
Modlitki na powrót zwarły szyki i pociski karabinów zaświszczały w powietrzu. Margot przylgnęła polikiem do wilgotnej grzywy. Mocno ciągnęła za lejce prowadząc bestę w ciasnej zabudowie miasta. Upstrzone gębami gargulców ściany migały na lewo i prawo, a nad głową pojawiały się i nikły odrosty zmiennokształtnego kamienia.
Margot uderzyła piętami w spienione boki besty i zwierzę szybciej pognało w stronę murów wyłaniających się zza świątynnych kopuł. W prześwicie między budynkami ukazała się wyrwana z zawiasów brama, za którą żółtawą plamą malowała się pustynia Maalu.
- Dasz radę, dasz radę... - szeptała Margot do szpiczastego kudłatego ucha.
Besta pędem minęła wysoką bramę i tuż za nią zakopała się łapami w piasek. Margot rzuciło do przodu, ale cudem utrzymała się w siodle. Ścisnęła bestę udami, a ta podskoczyła, potrząsnęła zadem i ruszyła dalej. W tumanie piachu goniła za umykającą kanonierką, która ostrym kształtem odcinała się od zachmurzonego nieboskłonu Turpina.
CZYTASZ
Chronica
Science FictionOdkąd Roben zaczął widywać zmarłego brata i dowiedział się, że jego ojciec jest niemowlakiem, nie pozostało mu nic innego, jak lecieć na kraniec wszechświata za skarbem, który sam zmyślił. Tymczasem podupadające imperium tropi korsarzy pod pretekste...