Rozdział VIII: KORDON (5)

1 0 0
                                    

O poranku na Fahrenlot spadła śnieżyca, a Yor zapadł się pod ziemię. Przeczesali zamek, ale bez skutku.

- Kiedy się obudziłam, już go nie było... - Hana spłoniła się i prędko poprawiła: - Znaczy się... Kiedy chciałam go prosić na śniadanie... Najpierw obudziłam się w swojej sypialni i poszłam do jego sypialni... Zapukałam, nie weszłam! - jąkała się jak podejrzany na przesłuchaniu, sądząc, że jej pruderia lub jej brak kogokolwiek interesuje.

A już najmniej ciekawiło to Robena, który był tylko wściekły, że jego pierwszy oficer zniknął bez śladu. I to w takim momencie! Mieli obmyślać, jak włamać się do więzienia więzień, do legendarnego Zaqueni, a temu zachciało się wycieczki krajoznawczej!

Chyba, że Yor dał nogę? Usłyszał, na co się porywają, i zwiał z podkulonym ogonem. Roben nie mógł tego wykluczyć, choć liczył na to, że chodzi, jak zawsze, o jakieś „Yorowe sprawy" i prędzej czy później zaginiony się odnajdzie.

Tymczasem rubieżnikom nie pozostało nic innego, jak zacząć bez pierwszego.

Zebrali się w obserwatorium, które mieściło się w zamkowej baszcie. Oprócz ogromnego teleskopu i masy map, znajdował się tam jedyny w Fahrenlocie wyświetlacz holograficzny. Ustawili się kołem u krawędzi urządzenia, czekając aż Elena je uruchomi.

Po obu stronach Robena stanęli Isab i Armand. Obaj wydawali się zmieszani. Chciał nie chciał, zostali trzonem kadry oficerskiej Dixiema, choć dotąd woleli kryć się w cieniu innych. Po zniknięciu Yora szeregi załogi ponownie się skurczyły i dlatego w wielkiej naradzie w obserwatorium brały udział raptem trzy osoby, jeśli nie liczyć gospodyń. Oczywiście, była jeszcze reszta załogantów, ale Roben kazał im w międzyczasie pompować talar do krążownika. Nie zamierzał wtajemniczać szeregowych rubieżników w swoje plany.

- Wczoraj wieczorem skontaktowałam się z moim człowiekiem zza Łańcucha Ramakanna – tłumaczyła Elena, przecierając szmatką ślepka mikroprojektorów. - Zrobił kilka skanów dronem, włamał się na posterunek felczerów i koniec końców udało mu się zebrać trochę danych o Zaqueni. W ciągu jednej nocy nie mógł zdobyć ich wiele, ale powinny pomóc wam pobieżnie zorientować się w sytuacji.

Włożyła dysk w napęd urządzenia, wcisnęła jakieś klawisze, zakręciła pokrętłem i w powietrzu zamigotały smugi błękitnego światła. Przez chwilę kołysały się, krzywiły i gięły, aż w końcu uformowały się w obraz pomazanej zygzakami bryły.

Zebrani nachylili się w stronę hologramu. Mrużyli oczy i mądrze kiwali głowami, dogłębnie studiując wyświetlony obraz. Dopiero po chwili Isab wydusił z siebie tę prawdę, której nikt inny nie chciał wyrazić na głos:

- Przecież tutaj, kurwa, nic nie widać!

- Przestań! - zrugał go Armand. - Panie Davenport robią nam uprzejmość, a ty...

- Ale to prawda – powiedziała Elena, lekko zawstydzona, a Hana przytaknęła jej, też zażenowana. - Przepraszam panów... Musicie jednak zrozumieć, że czasu było mało...

Roben nic nie mówił i dalej próbował coś wyczytać ze świetlnych bohomazów. Wydawało mu się, że jedna z plam przedstawia jakiś rodzaj... coś w stylu... W każdym razie coś bardzo plamiastego i niewyraźnego.

- Sprawdźmy pozostałe dane – zaproponował rzeczowo. - Może wtedy skan stanie się dla nas bardziej zrozumiały.

Elena umieściła następny dysk w projektorze i obok dotychczasowego obrazu zamigotały rzędy błękitnych liter.


ChronicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz