Maria # 1

1.7K 70 5
                                    

 
  Opuściłem dom Carlisla i wyruszyłem do Nowego Jorku. Była jesień i piękna pogoda sprzyjała mi, bo dużo ludzi błąkało się po ulicach późnymi godzinami. Teraz jak sobie to wszystko przypominam sam nazywam siebie potworem. Którejś nocy usłyszałem błagania i płacz młodej kobiety. Miałem wtedy swoje zasady i nigdy nie pożywiałem się krwią kobiet. Pobiegłem do granicy dachu na którym wypoczywałem co dzień, by swym blaskiem nie rzucać się w oczy. Kobieta była elegancka jak na tamte czasy. Jej delikatną skórę szpeciły jedynie gorzkie łzy na policzkach.

    Mężczyzna, który ją napadł w moich oczach był już martwy. Nie zastanawiając się dłużej skończyłem na niego i złamałem mu kark, a potem zębami rozszarpałem gardło i ugasiłem swoje pragnienie. Kobieta wpatrywała się we mnie z przerażeniem. Jej strach czułem jak pulsowanie na języku. Była tak delikatną jak jedwab.

-Wszystko w porządku pani?- zapytałem, a ona delikatnie skinęła głową.- Jak ma pani na imię?- zapytałem znowu, a ona ledwie słyszalnie odparła

-Maria proszę pana- czułem jak szybko krąży w żyłach jej krew.

- Miło mi poznać tak niezwykle piękną kobietę - powiedziałem, a ona zaczęła się nieco rozluźniać.

-Schlebia mi pan- powiedziała i odruchowo odrzuciła czarne jak obsydian loki ze swojego ramienia. Mógłbym patrzeć tak na nią wiecznie.

-Pozwolisz madame, że cię od prowadzę pod dom?- zapytałem, a ona niepewnie spojrzała w moje oczy

- Dobrze -powiedziała jakbym nadawał się do tego, by iść obok niej. Nie chciałem jej przerazić, więc szliśmy jej ludzkim tempem. Blask księżyca sprawiał, że Maria zdawała się nierzeczywista. Kiedy dotarliśmy pod jej dom poczułem coś jakby żal.

Wtedy ona zaskoczyła mnie mówiąc - Może spotkamy się jutro? -jej pytanie zaskoczyło mnie, bo taka propozycja od damy w tamtych czasach była niezwykła, a nawet niespotykana.

- Cóż, za dnia to niemożliwe pani - odparłem zgodnie z prawdą. Zauroczony jej urodą patrzyłem na jej ciało z tęsknotą.

- W takim razie przyjdź do mnie wieczorem - tego się już kompletnie nie spodziewałem.

- Jak sobie panienka życzy - odparłem tylko i oddaliłem się od niej, bo czułem, że jeszcze trochę i nie będę mógł zapanować nad sobą. Ukryłem się w mroku nocy i jak na drapieżcę przystało wypatrywałem nowej ofiary.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz