Roxane# 49

384 34 7
                                    

            Obudził się we mnie instynkt łowcy. Ja byłem drapieżnikiem, a Roxane ofiarą. Nie wiedziałem już innej opcji jak tylko mieć ją na chwilę dla siebie. Pragnąłem jej krwi, ale nie złamię zasady, jaką ustalił Carlisle. Mogę wytrzymać przy człowieku nie atakując go. Już wiele razy żyłem wśród nich. Roxane spacerowała po bibliotece szukając czegoś ciekawego.
               Gdy zdecydowała się na ,, Cierpienia Młodego Wertera" Goethego spojrzałem na nią pytająco- Skąd ten wybór?-zapytałem niepewnie, a ona wzruszyła ramionami- Słyszałam, że niezła- powiedziała, a w jej myślach nie znalazłem śladu kłamstwa. Nie zamierzałem zdradzać jej, że na końcu Werter popełnił samobójstwo. Sam jakoś nie lubiłem tej książki. Gdy pragnie się czegoś bardzo mocno, ale nie może tego mieć, a w książce jest to na wyciągnięcie ręki to można dostać szału czytając takie coś. Taka prawda.
               Zazdrościłem Werterowi samobójstwa. Po prostu. - Czytałeś?-zapytała, a ja potwierdziłem- I jak sądzisz? - co miałem jej odpowiedzieć. Wiadomo, że nie powinienem mówić prawdy, bo się mnie wystraszy, a wystraszona nie będzie moja. - Powiedzmy, że mnie nie porwała- odparłem wymijająco, a ona skinęła głową i ruszyła do bibliotekarki. Wyporzyczyła książkę i ruszyła do wyjścia nie czekając czy idę za nią czy też nie. W jej głowie były rozsypane myśli nie składające się w żadną całość.
          Wahanie, radość, ciekawość, irytację i podekscytowanie. Wiele emocji nie pasujących do siebie. Poszedłem za nią rezygnując z jakiejkolwiek książki. Roxane była dla mnie zagadką. Mimo, że skupiałem się na jej myślach nie potrafiłem odgadnąć co ona czuje. Szła spokojnie, ale wyczuwała, że za nią podążam. W końcu nie wytrzymała i zatrzymując odwróciła w moją stronę- Możesz przestać!- jej krzyk mnie zaskoczył. Żadna kobieta nie reagowała tak na mnie.
         Roxane najwyraźniej była na mnie zdenerwowana. To było ekscytujące. Jej usta wygięły się w grymasie, a oczy lśniły od gniewu i adrenaliny. - Ale co?-zapytałem rozkładając ręce. - No tak iść za mną- odparła, a ja uśmiechnąłem się szelmowsko - Kto ci powiedział, że idę za tobą? Może po prostu spaceruję po obcym mieście?- odparłem, a ona prychnęła tylko i ruszyła szybszym krokiem.
                W ten sposób odprowadziłem ją pod sam dom. Fakt, że ciężko było mi nawiązać z nią dobry kontakt sprawiała, że czułem ekscytację i jeszcze bardziej pragnąłem jej bliskości. Nie chodziło mi o miłość. Już w nią nie wierzyłem. Zależało mi wyłącznie na dobrej zabawie. Miałem zamiar zadowolić się nią i zniknąć z jej życia jak ten czarny motyl, którego widzi się przez chwilę latem, a potem już nie da się go spotkać.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz