Trzy tygodnie ciągnęły mi się w nieskończoność. Z jednej strony miałem cały dom dla siebie, bo Esme spędzała czas na zakupach i zwiedzaniu okolic, a Carlisle większość czasu był w pracy. Nie wiem jak oni są tyle lat razem skoro mają dla siebie tylko noc.
Grałem godzinami na fortepianie i czekałem, kiedy wróci Rosalie z Emmettem. Tęskniłem za nimi, chociaż nigdy bym na głos tego nie przyznał. Kiedy minęły trzy tygodnie i nadszedł dzień ich powrotu czułem jak wraca we mnie trochę życia.
Będę miał z kim porozmawiać, z kim się pokłócić czy chociażby zapolować. Nie mogę sobie przypomnieć jakie było to moje ,, życie", gdy nie było z nami Rose i Em'a. Taksówka podjechała pod dom.
Z jednej strony czułem radość widząc jak oboje zadowoleni wysiadają z taksówki, ale z drugiej wiedziałem, że czeka mnie jeszcze trudna rozmowa, bo będę musiał ich oboje przeprosić za to jak ich traktowałem przed wyjazdem. Rosalie wpadła do domu pierwsza. Ucałowała Esme i Carlisla, a do mnie tylko machnęła ręką.
To oznaczało, że była wciąż na mnie zła. Wcale mnie to nie dziwiło. Sam był bym wściekły za takie coś. Emmett wszedł zaraz za Rosalie niosąc w dłoniach wszystkie swoje i jej walizki, czyli większość rzeczy Rosalie. Skąd ona brała tyle ciuchów, to nie mam pojęcia. Emmett uściskał Esme, a potem przywitał się serdecznie z Carlislem i spojrzał na mnie podobnie jak Rosalie, ale w przeciwieństwie do niej podszedł i podał mi dłoń na powitanie.
Czułem się podle. Uścisnąłem jego dłoń, a potem poszedłem wprost na dach. Zawsze tam czekałem na Rosalie. Miałem nadzieję, że zauważy mnie w którymś momencie. Nie pomyliłem się. Dwie godziny później weszła na dach. W ciszy usiadła obok mnie. - Rose.. Chciałbym cię przeprosić za to jak się zachowywałem wobec ciebie i Emmetta przed waszym wyjazdem- zacząłem - Mów dalej - odparła nie patrząc na mnie tylko na krajobraz przed sobą - Byłem zazdrosny, bo... Macie siebie, a ja.. Nie mam nikogo - odparłem w końcu.
Rosalie spojrzała na mnie - Jak to nie masz nikogo? Co ty mówisz? Przecież masz nas - odparła i siadając bliżej mnie przytuliła się do mojego ramienia - Zawsze będziesz moim kochanym braciszkiem - odparła cicho, a ja uśmiechnąłem się i lekko pocałowałem ją w policzek - Nie gniewasz się już? - zapytałem, a ona zaśmiała się ciepło - No jasne, że nie, ale... Powinieneś jeszcze przeprosić Emmetta, on... Myśli, że nie akceptujesz go w swoim otoczeniu, że nie traktujesz jak brata - odparła z troską i przejęciem w głosie.
Czyli coś poważnego zaczęło ich łączyć. To dobrze. Zasługują na miłość. - Jasne, pogadam z nim- odparłem i widząc jak Emmett kieruje się w stronę lasu podeszłem do krawędzi dachu i zaskoczyłem na ziemię, a potem ruszyłem za nim.
Emmett wyczuł mnie i spojrzał prosto w twarz, gdy szedłem właśnie w jego stronę - Możemy pogadać?- zapytałem, a Em skinął głową i teraz szliśmy ramię w ramię ścieżką - Słuchaj chciałbym cię przeprosić za to co robiłem ostatnio i to jak się zachowywałem- zacząłem, a on machnął ręką - Daj spokój, było minęło stary - odparł, a ja uśmiechnąłem się do niego - Czyli co dalej możemy być braćmi? - zapytałem, a on spojrzał na mnie zaskoczony- A jesteśmy nimi? - zapytał.Nie no co za gość - No podobny do ciebie to nie jestem, ale chyba się nie będziesz wstydził mnie jako brata co? - zapytałem żartując trochę - No w sumie... Niech będzie chidzielcu - odparł i uderzył mnie lekko pięścią w ramię - Gdzie ty tu widzisz cbudzielca mięśniaku? Zobacz jaki biceps widzisz? - odparłem i śmiejąc się naprężyłem dłoń. Emmett objął mnie ramieniem i śmiejąc się w głos ruszyliśmy razem na polowanie.
#Od Autorki
No i kolejny rozdział. Na razie musicie dać mi trochę czasu. Może resztę dodam jutro. Sorki, ale mam mało weny jak na dziś 😊😊
To co, jak wam się podoba to dawajcie gwiazdki i komentujcie 😅😅
Pozdrawiam
Roxi
CZYTASZ
Mrok
FanficNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...