Gaja#27

381 44 3
                                    

Znalazłem się pod domem Gaji z samego rana i czekałem, aż wyjdzie na zewnątrz. Kiedy się pojawiła nie mogłem się nacieszyć jej pięknem. Miała na sobie idealnie dopasowaną sukienkę w kolorze czarnym i pięknie ułożone włosy. Gdy uśmiechnęła się do mnie myślałem, że zaraz rzucę się jej do stóp i błagać, by nie zostawiła mnie nigdy. Najbardziej bałem się tego, że ją stracę. Zawsze tak się działo, gdy kogoś kochałem. - Cześć kochanie- powiedziała całując mnie w usta z czułością.- Witaj aniele - odparłem wyrwany z zamyślenia. - Idziemy?-zapytałem, a ona spojrzała na mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.- Dokąd?- zapytała, a ja wziąłem jej piękną twarz w swoje dłonie, delikatnie muskając palcami jej cienkiej skóry.- To niespodzianka- odparłem i splotłem palce dłoni z jej palcami na co od razu się do mnie uśmiechnęła.- W takim razie prowadź -odparła, a ja skłoniłem się tylko i poprowadziłem ją do powozu, który miał nas zawieść do wcześniej przygotowanego przeze mnie miejsca. Zaplanowałem dla niej uroczą randkę. Piknik o tak pięknej porze dnia był idealnym pomysłem. Gaja spojrzała na mnie z czułością, kiedy dotarliśmy na miejsce i zamyśliła się na trochę. Uświadomiłem sobie,  że jeszcze nie próbowałem czytać jej myśli odkąd zaczęliśmy się spotykać. Chciałem, żeby miała odrobinę prywatności. Kiedy mnie całowała i tak trafiały do mnie jej myśli. Siedzieliśmy na kocu i karmiłem ją winogronem oraz innymi przysmakami.- Nie brakuje Ci czasem normalnego życia?-zapytała-Co masz na myśli?- zagadnąłem- No jedzenie, spanie, picie...- wymieniała.- Kochanie urodziłem się w 1901 roku, a w 1918 stałem się wampirem- mówiłem- Zaraz, przecież mamy 1930, czyli, że masz dwadzieścia dziewięć lat?-zapytała, a ja potwierdziłem kiwając głową. - Tak dokładnie to
za dwa dni- powiedziałem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona - Dopiero mi to mówisz?- odparła z oburzeniem.- Gdzie ja teraz coś dla Ciebie kupię?- zastanawiała się- Nie chcę prezentów- odparłem od razu- Jak to? Urodziny bez prezentu?-zapytała niedowierzając- Skarbie ty jesteś moim największym prezentem i kiedy już weźmiemy ślub to będzie dla mnie najważniejszy prezent, niczego więcej nie pragnę- wyznałem. Ona pocałowała mnie mocno- W takim razie weźmy ślub jutro- zaproponowała. Patrzyłem na nią zaskoczony tą śmiałą propozycją- Jesteś pewna, że tego chcesz? Co na to twoi rodzice?- dopytywałem- Rodzice nie mają już nic do powiedzenia, teraz należę do Ciebie- powiedziała, a ja pocałowałem ją w czoło z największą czułością- Zapamiętaj jedno aniele, nigdy nie staniesz się niczyją własnością, jestem twój serduszko, ale nie traktuje Cię i nigdy nie będę traktował jak przedmiotu- wyjaśniłem, a w jej oczach zalśniły łzy. Szybko odwróciła wzrok, bym nie zobaczył jej wzruszenia. Dotknąłem dłonią jej delikatnej szyi i poczułem pod palcami jej przyspieszony puls.- Powiedziałem coś nie tak?-zapytałem w końcu. - Nie, przeciwnie, powiedziałeś coś o czym nie myślałam, że jest możliwe. Zrozum, pewnie widziałeś jak mój ojciec traktuje mamę? Nie znałam innej hierarchii niż mężczyzna panem i władcą. Z każdym rokiem ojciec staje się coraz bardziej agresywny i zimny. Nie kontroluje już tego co robi. Wiele razy siedziałam w domu pobita i przerażona, bo nikt z sąsiedztwa nie chciał mi pomóc- mówiła tłumiąc w sobie płacz. Nie mogłem sobie wyobrazić jak musiała się czuć tak traktowana przez tyle lat. Przytuliłem ją mocno- Jestem twój i nie pozwolę cię więcej skrzywdzić- szepnąłem jej do ucha.- Jutro bierzemy ślub, tak jak powiedziałaś- obiecałem.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz