Patrząc na nią nieustannie starałem usłyszeć jej myśli. Sfrustrowany, iż nic z tego nie wychodziło patrzyłem jeszcze bardziej intensywnie. Nagle spojrzała na mnie ukradkiem kolejny raz z rzędu i zapytała - Nosisz szkła kontaktowe? - nie zrozumiałem z początku o co może jej chodzić - Nie - odparłem szybko. - Ach - odparła zmieszana - Nic takiego. Wydawało mi się, że miałeś jakieś takie inne oczy - wzruszyłem ramionami, choć w środku wyzywałem się za własną głupotę. Zacisnąłem dłoń w pięść i próbowałem uspokoić nerwy. Tak głupio się zdradzić. Wiedziałem, że teraz będzie coś doszukiwać. Węszyć. Nie mogłem narażać rodziny. Pan Banner podszedł do naszej ławki i sprawdził arkusz. Wiedziałem, że uznał nasze odpowiedzi za poprawne. - Nie pomyślałeś Edwardzie, że byłoby grzecznie dać szansę Isabelli? - spytał - Belli - poprawiłem go odruchowo - Sama zidentyfikowała trzy na pięć. Nauczyciel przyjrzał się jej jakoś neutralnie. - Przerabiałaś to już wcześniej? - zapytał. Nic. Nie słyszałem jej myśli. - Nie z komórkami cebuli - uśmiechnęła się nieśmiało - Na blastulisiei? - zapytał ponownie. Znowu żadnych myśli. - Tak - odparła. Nauczyciel pokiwał głową. - W Phoenix chodziłaś na biologię dla zaawansowanych? - zapytał. Żadnych myśli. Zaraz trafi mnie szlak. Czemu nie mogę jak zawsze wiedzieć naprzód. Nie umiałem już rozmawiać z kimś nie wiedząc co ma w głowie. To znaczy co chce powiedzieć, o czym lubi rozmawiać. - Tak- przyznała. - Cóż - skwitował bez namysłu - W takim razie dobrze, że siedzicie razem. Odchodząc wymamrotał coś, że mógł zostać piłkarzem, ale z toku jego myśli zrozumiałem, że wie, iż więcej i lepiej niż w innych szkołach nas nie nauczy. Jakie miejsce, taki poziom.
Bella znów rysowała po okładce zeszytu. Musiałem do niej zagadać. Na szybko wymyśliłem jakiś banalny temat - Szkoda, że ze śniegu nic nie zostało, prawda? - zapytałem w końcu. Może i zmuszałem się do rozmowy, ale kiedy milczała dostawałem szału, bo jej myśli były dla mnie jak forteca nie do przejścia. - Ja tam się cieszę - odparła. - Nie lubisz zimna - stwierdziłem patrząc na nią z zaciekawieniem. - Ani wilgoci-dodała. - Musisz się tu męczyć - stwierdziłem - Nawet nie wiesz jak bardzo- odparła. Rozbawiło mnie to nieco. Była jak nieznany gatunek kwiatu. Musiałem poznać jej myśli, a jeśli chciałem to osiągnąć byłem zmuszony zapytać. To było nowe. Fascynujące. - To dlaczego tu przyjechałaś? - zapytałem, co najwyraźniej ją zaskoczyło. - To trochę skomplikowane - ucięła. - Chyba się nie pogubię-naciskałem, by wyjaśniła. Wszystko przez to, że mój dar na nią nie działał. Zamyśliła się na chwilę, a potem odwróciła głowę i nasze spojrzenia wręcz się zderzyły. Miała doprawdy piękne orzechowe oczy,a może bardziej w odcieniu kasztanów? Taki brąz już prawie wchodzący w czerń. Przenikliwe, zmysłowe. Zmieszana odparła nagle - Moja mama ponownie wyszła za mąż - odparła, a ja jak zwykle musiałem się wymądrzać - To akurat nie jest zbyt skomplikowane - stwierdziłem, ale po chwili znów starałem się być miły - Kiedy dokładnie? - zapytałem - We wrześniu - odparła ze smutkiem - A ty nie przepadasz za ojczymem? - zapytałem chcąc poznać powód jej smutku, rozgryźć powód jej przyjazdu do takiej dziury. - Nie, jest w porządku. Może trochę za młody, ale miły - odparła - Dlaczego nadal z nimi nie mieszkasz? - dociekałem. Nie wiedziałem czy nie przesadzam, ale strasznie chciałem dowiedzieć się kim jest nowa istota w Forks, zwłaszcza, że była wyjatkowa. - Phil dużo podróżuje, jest zawodowym baseballistą- wyjaśniła. Po szybkim zastanowieniu zapytałem - Czy istnieje możliwość, że znam jego nazwisko?-zapytałem - Raczej nie. Nie jest jakoś specjalnie dobry. Nigdy nie dostał się do pierwszej ligi. Często się przeprowadza- odparła szczerze. - I matka przysłała cię tutaj, żeby móc z nim jeździć - stwierdziłem na głos zanim ugryzłem się w język. Zdenerwowała się. Zauważyłem to, gdy uniosła lekko podbródek do góry. - Nikt mnie tu nie przysłał. Sama się przysłałam- odparła. - Nie rozumiem - przyznałem. Przecież nie znosiła tego miejsca, a jednak tu była. To trochę bez sensu. Westchnęła. Patrzyłem jak próbuje ułożyć odpowiedź w swojej głowie. Bardzo mnie ciekawiło o czym myśli. Byłem jak dziecko, które ma przed sobą prezent zapakowany w kolorowy papier i próbuje odkryć co jest w środku. - Z początku została ze mną, ale tęskniła. Było jej ciężko. Postanowiłam, że będzie lepiej, jeśli nareszcie spędzę trochę czasu z Charliem- to ostatnie zdanie odparła tak zimnym tonem, że aż sam poczułem chłód, a przecież nie czuję ani ciepła ani zimna. - Ale teraz to Tobie jest ciężko - zauważyłem - No to co? - zapytała tak jakby prowokując mnie do dalszej dyskusji. - To chyba nie fair? - odparłem wzruszając ramionami. Jednak sam na jej miejscu bym się buntował. Choć może ten etap życia już za mną.
Bella zaśmiała się gorzko. - Nikt cię jeszcze nie uświadomił? Takie jest życie - odparła - Chyba coś obiło mi się o uszy - bąknąłem nieco urażony. - Życie nie jest fair i tyle - odparła, a ja tylko wciąż się jej przyglądałem. Szukałem pozorów szczęścia. Jej emocji i uczuć wpisanych w oczy i wyraźnych nieraz u ludzi na twarzy. - Robisz dobrą minę do złej gry - stwierdziłem, a ona spojrzała zaskoczona w moje oczy - Ale założę się, że nie dajesz po sobie poznać, jak tak naprawdę cierpisz - odparłem licząc, że ją rozgryzłem. Skrzywiła się jak po cytrynie i odwróciła wzrok - Czy się mylę? - zapytałem jednak zaczęła mnie ignorować. - Nie sądzę - odparłem pewnym siebie głosem. - Co cię to w ogóle obchodzi? - warknęła nagle poirytowana. Nie patrzyła w moją stronę.
Banner wciąż krążył po klasie sprawdzając zadanie. - Dobre pytanie - szepnąłem zastanawiając się co we mnie wstąpiło. Byłem wręcz wścibski. Zamilkłem nie chcąc już jej denerwować. Westchnęła tylko i wlepiła wzrok w tablicę. - Drażnię cię?- spytałem rozbawiony. Już dawno nikogo nie wkurzałem, no chyba, że Rose. - Nie zupełnie. Jestem raczej zła na siebie. Tak łatwo się czerwienię. Mama powtarza, że moja twarz to otwarta księga - zachmurzyła się. Serio? Od paradoks. - Wręcz przeciwnie. Trudno mi cię przejrzeć- przyznałem szczerze. I to jak szczerze. - Pewnie zwykle nie masz z tym problemu - stwierdziła. - Zazwyczaj nie - przyznałem uśmiechając się do niej promiennie. Banner poprosił o uwagę i Bella odwróciła się w jego stronę. Wystarczyło, że tak się poruszyła i mój głód powrócił. Był tak potężny, że miałem ochotę rzucić się na nią i wyssać całą krew. Szybko odsunąłem się od niej jak najdalej i zacisnąłem dłonie na kancie blatu, uważając jednak, by go nie połamać. Kiedy zabrzęczał dzwonek wypadłem z klasy pierwszy czując na sobie zdumione spojrzenie Belli.
# Od Autorki
Kolejny rozdział. Myślę, że wersja ze strony Edwarda będzie wam się podobała. Zwłaszcza że rozdziałów będzie mnóstwo. No cóż zobaczymy co z tego wyjdzie
😁😁Na razie dawajcie gwiazdki i komentarze
Pozdrawiam
Roxi
CZYTASZ
Mrok
FanfictionNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...