Łamanie zasad #90

476 28 7
                                    

Jak tylko Emmett uspokoił Rose zabrał ją do siebie na górę. Alice nie była zła, a wręcz przeciwnie, wciąż powtarzała, że już najwyższa pora, bym kogoś sobie znalazł. Carlisle natomiast postanowił na razie się nie niepokoić dopóki i ja twierdziłem, że wszystko mam pod kontrolą. Bella nie mogłaby mi zrobić tego co chciała zrobić Roxane. Pod żadnym względem nie była choćby do niej podobna. Niektóre jej atuty kojarzyły się dla mnie z moimi dawnymi przelotnymi miłościami, ale żadnej z osobna nie przypominała. Fakt, że przyciągała nieszczęścia jak magnez wydawało mi się nad wyraz urocze w jej osobie. Miałem też niebywałą ochotę zatroszczyć się o nią i zadbać, by nic jej nie groziło.

Z samego rana, gdy wszyscy szykowali się do szkoły postanowiłem zrobić krok w przyszłość. Skoro już przekroczyłem granicę, czemu nie spróbować?

-Ed ty już wychodzisz, ja jeszcze nie jestem gotowa- odparła Alice stając przede mną w koszuli i słodkich różowych podkolanówkach w serduszka. Najwyraźniej nie nudzili się w nocy z Jasperem.

-Rose was zawiezie- odparłem, a blondynka wychyliła głowę ze swojego pokoju.

-Jasne, jedź po tę swoją sierotę, żeby czasem po tym jak ją wczoraj uratowałeś, nie rozbiła się na pierwszym lepszym drzewie- jej wredota ostatnio sięgała zenitu

-Właśnie tak zrobię siostro!!-odkrzyknąłem.

-Yhhh!!! Nie wytrzymam !!!Jak on mnie irytuje! -krzyknęła co tylko wywołało mój cichy śmiech oraz głośny chichot Alice.- Al ubieraj się do cholery, nie będę na ciebie czekała godzinami!!!-krzyknęła, a nasza malutka chichocząc poleciała do pokoju z którego niepewnie wyglądał Jasper.

Nie zamierzałem oglądać przedstawienia Rosalie ani minuty dłużej i od razu pojechałem pod dom Belli Swan. Czekając na nią cierpliwie, słuchałem utworu Yurimy- Love me zatracając się w pięknych dzwiękach klawiszy fortepianu. Kiedy dziewczyna wyszła z domu wyskoczyłem z auta i oparty o jego bok czekałem,aż mnie zauważy. Kiedy mnie dostrzegła właśnie uchylałem przed nią drzwi od strony pasażera. Jej zszokowana mina była nie do opisania.

- Chciałabyś może pojechać dziś ze mną? - spytałem rozbawiony. Mimo, że po nią przyjechałem sądziłem raczej, że powie mi, iż nie chce mnie widzieć i będzie tak jak się spodziewałem od samego początku.

- Chętnie - odpowiedziała, a moje serce jakby zabiło. Wsiadła do samochodu, a ja zamknąłem za nią drzwi i wiedząc, że nie muszę już niczego udawać od razu znalazłem się za kierownicą.

- Przywiozłem ci kurtkę - oświadczyłem. - Nic chciałem, żebyś się przeziębiła- sam założyłem zwykły szary podkoszulek z długimi rękawami i golf w odcieniu brązu.

- Nie jestem znowu taka delikatna - odparła hardo, ale mimo to sięgnęłam po

okrycie.

- Doprawdy? - mruknąłem cicho sam do siebie.

Jechałem normalnym jak dla mnie tempem kierując się w stronę szkoły. Zaskoczyło mnie to, że wciąż milczy. Czyżby skończył jej się zestaw pytań? Uśmiechnąłem się drwiąco.

- Koniec przesłuchania? - Odetchnęła jakby z ulgą

- Denerwują cię te wszystkie pytania?-zapytała.

- Nie tak bardzo, jak twoje odpowiedzi- stwierdziłem. To jak zareagowała na wieść, że jestem wampirem nie było ani trochę naturalne. Nikt nie zareagowałby jak ona. Nie czuł by spokoju.

- Irytują cię moje

reakcje?- była zaciekawiona i zaskoczona.

- W tym cały problem- odparłem- Przyjmujesz każdą rewelację ze stoickim spokojem, to

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz