Smoky Mountains# 60

361 38 8
                                    

                                    Tak więc przeprowadziliśmy się do Tennessee. Niedaleko Nashville. Tam, gdzie nie było żadnych innych domów.  Od tygodnia Carlisle wciąż był na mnie zły. - Oj no weźcie, co mam zrobić, żebyście przestali się na mnie boczyć? - zapytałem, a Esme tylko prychnęła. Długo będę musiał się starać. Nawet Rosalie chodziła jakaś skwaszona, ale ją mogłem zrozumieć. Szukała dla siebie miejsca w tym nowym wampirzym życiu.
                                Zrezygnowany poszedłem do swojego pokoju i zacząłem grać na fortepianie. Specjalnie to zrobili. Wcześniej zawsze miałem fortepian w salonie, a teraz co, musiałem wszystkie książki i płyty na jednym regale, bo jakoś nie miałem już miejsca na kolejny regał. Z trudem wstawiłem sobie fotel do pokoju. Na łóżko zabrakło mi miejsca, ale w sumie to i tak nie sypiam, więc było mi nie potrzebne.
             Słyszałem jak Rosalie idzie na polowanie. Nie było to nic dziwnego. Odkąd znów miała złoty pilnowała się. Nie chciała podpaść Carlislowi. Ja to rozumiałem, bo aktualnie to ja miałem z nim kosę. Nie było w tym nic fajnego. Jednak dało się przeżyć. Miałem całą wieczność i  w końcu im przejdzie. Przynajmniej tak myślałem.
                          Po jakimś czasie usłyszałem przerażone myśli Rosalie. Biegła z kimś do domu. To był człowiek. Byłem pewny. Co ona znowu zrobiła. Wybiegłem z pokoju i krzyknąłem- Carlisle otwórz drzwi- ten od razu to zrobił. W domu znalazła się Rosalie z rannym chłopakiem. Wszędzie rozszedł się zapach  krwi.
                   Z trudem panowałem nad sobą. - Carlisle!! - krzyknąłem, a on tylko na mnie spojrzał i odparł- Edward wyjdź z domu- rozkazał, a ja wybiegłem, a zaraz za mną wybiegła Rose. - Co ty mu zrobiłaś? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie z wyrzutem- Nic, zaatakował go niedźwiedź, uratowałam mu życie. - Jaki niedźwiedź, to gdzie ty byłaś? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie i odparła po prostu - W Smoky Mountains - Nie miałem do niej cierpliwości. Ale faktem było, że go sama nie ugryzła. To musiało być potwornie bolesne. Ten ból pragnienia. - Wygląda na to, że Carlisle go przemienia- odparłem nagle słysząc jego myśli.
                        Rosalie usiadła na trawie i wpatrywała się w swoje buty. Była bardzo silna, ale słyszałem jej myśli i to jak się obwinia za to, że ten biedny chłopak musi teraz tak bardzo cierpieć.- Rosalie przestań, chciałaś go uratować. To jedyny ratunek,więc przestań się winić- odparłem, a ona tylko skinęła głową. Czekała teraz, aż chłopak przejdzie przemianę. Bolało ją to z jakim bólem krzyczy. Nie umiała jednak zostawić go samego. Siedziała przy nim nieustannie i przemywała jego ramiona i twarz zimną wodą. Swoją drogą to nie był to jakiś drobniutki chłopaczek, a wręcz przeciwnie, ogromne chłopisko. Stałem w pokoju patrząc na to jak kończy się przemiana. Nagle chłopak otworzył oczy.

# Od Autorki

No i oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Mam ostatnio jakoś mieszaną wenę. Raz mam ochotę na pisanie tylko o Alice, a jak zaczynam pisać o Edwardzie to i Rosalie także. W końcu opowiadania są jakby to ująć połączone. Ale tylko te dwa, no nie chce dodawać jeszcze opowiadania o Alice, bo byłoby to dość nudne. Po co pisać o tym samym dwa razy. Lepiej coś pozmieniać, tak więc tylko opo z Rosalie jest jakby widziane z jej perspektywy, ale o tym samym temacie co u Edwarda. No wiadomo, że jest też dużo o niej z osobna. Tylko mówię, że kto jest uważny to zauważy podobne sytuacje tylko widziane z różnej perspektywy.

Dobra mam nadzieję, że zrozumiecie coś z tego mojego bełkotu. Słabo mi wyszło to wytłumaczenie chyba. Hahahaha 😀😀😀

Dobra to jak chcecie to z chęcią przyjmę kilka gwiazdek i odpiszę na komentarze. 😘😘😘

Pozdrawiam
Roxi

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz