Budując relacje # 39

453 42 1
                                    

           Carlisle miał do mnie żal. Czułem to. Słyszałem jego myśli. Bał się, że znowu zniknę, że zranię Esme. Jak miałem mu powiedzieć, że nic takiego nie nastąpi, bo dotarło do mnie jaki błąd popełniłem? Kiedy Esme poszła polować i zostaliśmy obaj sam na sam uznałem to za najlepszy moment na rozmowę z nim. - Carlisle wiem, że zrobiłem źle. Nawet nie chcesz wiedzieć jak dużo złego zrobiłem zanim to sobie uświadomiłem- zacząłem- Gdzie byłeś? Co się z tobą działo tyle czasu?- zaczął pytać co rozumiałem bardzo dobrze. W końcu był tak jakby moim ojcem. Wiedziałem, że mnie kocha, mimo, że genetycznie nie jesteśmy spokrewnieni. Tylko nie mogłem mu powiedzieć, że zabiłem tyle ludzkich kobiet. Skrzywdziłem je, zawiodłem albo one zawodziły mnie. - Właściwie to w wielu miejscach. Nie zatrzymywałem się na długo w jednym miejscu- odparłem w sumie zgodnie z prawdą. 

             - Zachowałeś się nieodpowiedzialnie i niedojrzale, domyślam się, że nie żywiłeś się od razu krwią zwierząt- powiedział, a w głosie było słychać gniew i ... smutek? Trudno było mi to nazwać. - Nie mylisz się, długo nie radziłem sobie z pragnieniem, ale teraz to się zmieniło. Zmądrzałem. Zawsze powtarzałeś, że trzeba dawać drugą szansę, więc daj ją i mi- odparłem błagalnie. Nie wiedziałem co powiedzieć więcej. Carlisle zamyślił się chwilę. Słysząc jego myśli czułem, że nie będzie łatwo. Jednak to co powiedział mnie zaskoczyło.- Masz drugą szansę, ale pamiętaj synu, że drugi taki raz i nie stracisz to co najważniejsze- swoją rodzinę- skinąłem głową i uśmiechnąłem się do niego blado.- Drugiego buntu nie będzie, mam dosyć tułaczki w nieznane, dosyć uciekania z miejsca w miejsce i oszukiwania samego siebie, że gdzieś będzie inaczej- tłumaczyłem. 

             Carlisle wysłuchał mnie, poklepał po ramieniu dając znak, że od teraz jestem już w domu i nic więcej nie stanie się złego. Nie wiem czemu, ale po prostu mu uwierzyłem, że od teraz wszystko się ustabilizuje i nikogo już nie skrzywdzę. Nie zbliżę do żadnej niewinnej kobiety. - Może lepiej poszukajmy Esme- zaproponowałem, a on spojrzał na mnie i zauważył, że moje oczy już nieco pociemniały i teraz były mniej złote, a bardziej piwne. - Jak często się pożywiasz?- zapytał przyglądając mi się.- Zwykle robiłem to co dwa dni, ale ostatnio nie pożywiałem się jakiś tydzień- odparłem. 

              Carlisle skinął głową i w myślach powiedział ,,idziemy synu" . Ruszyłem za nim i już sekundę później byliśmy w lesie. Szybko odnaleźliśmy Esme i zacząłem się z nią pożywiać. Dorwała sporego jelenia. Ale nie zamierzałem jej zabierać zdobyczy. Łyknąłem tylko odrobinę krwi i ruszyłem polować. Chwilę później to ja miałem swoje pożywienie- cztery sarny. Sporo, ale tyle potrzebowałem, by zagłuszyć głód na kilka najbliższych dni. Mieszkali zbyt blisko ludzi, bym mógł ryzykować. Czekało mnie normalne, stabilne i co najśmieszniejsze kontrolowane życie jako Edward, syn szanowanych państwa Cullen. W sumie to nawet mi się to podobało. 


MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz