Cholerni Quileute#92

321 27 7
                                    

Wróciłem do domu mimo wszystko zdenerwowany. Fakt, że młody Black wygadał Belli prawdę o mnie i mojej rodzinie zdołałem przełknąć, ale to, że dziś znów do jej domu zawitały wilki nieco mnie drażniło. Wciąż nie mogłem zapomnieć miny tego starego Black'a. Taka pewna szoku i obrzydzenia. Zapamiętałem też dość dosadnie jego myśli. ,,Gdyby tylko w jakiś sposób można było ich ujawnić, ludzie napewno ruszyliby na nich z płonącymi pochodniami." Tylko przez obecność Belli nie zareagowałem impulsywnie, za co usłyszałem kolejną porcję jadu.
,,Jeśli tknie dziewczynę pakt zostanie przerwany, a tutejsze wilki same zrobią porządek z tą bandą krwiopijców. Jak mogą się zbliżać bezkarnie do ludzi, to niedorzeczne, niedopuszczalne i chore.Gdyby tylko kołki mogły zadziałać...".

Na szczęście reszty jego myśli nie musiałem i nie chciałem już słuchać. Odjechałem  spod domu Belli , gdy tylko wysiadła i odkręciłem na full muzykę jaka leciała w odtwarzaczu. Akurat miałem tam płytę Muse, którą włożyłem po drodze, a teraz z głośników popłynęła ich piosenka Uprising. Cieszyłem się, że jest głośna. Teraz wkroczyłem do wnętrza domu z nastrojem gorszym niż wisielczy. Carlisle momentalnie to zauważył akurat siedząc w salonie z Esme. Podszedł do mnie i uśmiechnął się lekko czekając, aż sam powiem o co chodzi.

-Mam dość Carlisle, po prostu dość!-odparłem rozwścieczony.

-O co chodzi Edwardzie? Czy coś nie tak z Isabellą?- zapytał od razu zakładając jedną z istotnie najprostszych możliwości.

-Oczywiście, że nie- odparłem.

-Więc o co chodzi?-zapytał z większym zainteresowaniem i niepokojem.

-O Quileutów, a dokładnie starego Black'a. Jakoś zaakceptowałem to, że jego syn opowiedział o nas Belli. Było mi to na rękę, że dowiedziała się sama. Jednak dziś przyjechał z tym Jackobem pod jej dom, a gdy mnie dostrzegł...nawet nie chciał byś wiedzieć co on myślał- odparłem- Założę się, że postanowił śledzić mnie i Isabellę. Chcą za wszelką cenę zerwać pakt- czułem, że zaraz wybuchnę na dobre.

-Uspokój się synu. Ojciec Belli to dobry przyjaciel Billy'ego. Na pewno nie śledził was, a po prostu postanowił odwiedzić komendanta- odparł spokojnie Carlisle.

-Nie podoba mi się to, że próbuje zeswatać swojego synalka z moją dziewczyną- odparłem w końcu.

-Czyli to o to chodzi. Przemawia przez ciebie zazdrość- stwierdził. Chciałem coś powiedzieć, ale wtedy z piętra zbiegła Alice rzucając się mi na szyję.

-Jesteście parą, to cudownie- pisnęła, a potem odsunęła się i radośnie zaklaskała rączkami. Była w tym tak zabawna, że nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.

-No tak wyszło-przyznałem już na spokojnie.

-Chodź, może coś razem pooglądamy? Uspokoisz się trochę- zaproponował Carlisle.

-Dzięki, ale muszę się przebiec. Ochłonąć. Wrócę niebawem- odparłem ruszając do drzwi.

-Przecież dopiero co wróciłeś!!-krzyknęła z pokoju Rose.

-Daj mu spokój, niech idzie, gdzie musi- odparła Al i puściła mi perskie oczko. Uśmiechnąłem się do niej i wybiegłem z domu.

Nie wiem jak długo krążyłem między drzewami starając się odzyskać wcześniejsze opanowanie. Najchętniej zabiłbym tego Black'a. Albo obu, ale moja natura nie mogła wziąć góry nad moim własnym rozsądkiem i opanowaniem trenowanym przez lata.

Kiedy zrobiło się już dobrze po północy na kilka chwil zajrzałem do Belli. Kiedy zobaczyłem jak spokojnie śpi mój spokój powrócił. Uśmiechając się do siebie wyskoczyłem przez okno jej pokoju i już miałem iść do domu, gdy na mojej drodze stanęła Rosalie.

-Co ty tu robisz?-zapytałem czując narastającą irytację.

- A ty? Sam niecałe cztery godziny temu twierdziłeś, że czepiły się Ciebie wilki. Co by pomyślał jeden członek z ich stada widząc jak wychodzisz nocą z pokoju Belli i to przez okno?- zapytała, a ja skrzywiłem się. Miała trochę racji.

-Będę lepiej uważał, zadowolona?-zapytałem.

-Bardziej zadowoniłby mnie fakt, że nie spotkasz się z nią więcej- przyznała jak zwykle szczerze.

-Wiesz, że tego nie masz się co spodziewać, Rose? Czy chcesz czy nie jestem z Bellą i chcę być przy niej ile będzie mi dane- wyznałem.

Siostra po raz pierwszy spojrzała na mnie z szokiem wypisanym na twarzy.

-Byłam pewna, że to tylko zwyczajny romans i twoja kolejna ryzykowna fascynacja, ale...- zawahała się.

-Ale co?- zapytałem nie patrząc jej w oczy.

-Ale tu chodzi o coś więcej, ty się zakochałeś- niedowierzanie z jakim wypowiadała to słowo nawet i mnie zdziwiło. - Ty na serio się zakochałeś. To dla tego tak bardzo chcesz ją chronić. Wszystko jasne- dodała szeptem, a ja lekko się uśmiechnąłem.

-No dobrze pani detektyw, skoro moje uczucia zostały przez panią rozpoznane i ujawnione wszem i wobec to czy możemy zakopać topór wojenny?-zapytałem, a ona zaśmiała się.

-A niech ci będzie. W końcu jak twierdzisz i tak pójdziemy do piekła-stwierdziła żartobliwie.- Kto pierwszy ten przez kolejny tydzień prowadzi samochód-odparła i ruszyła w stronę domu.

-Zdajesz sobie sprawę, że i tak będziesz to ty?-zapytałem, ale już jej nie było, więc wydarłem za nią pędząc jak szalony.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Pewnie ucieszy niektórych part, że pojawiło się to czego nie było w poprzednim rozdziale.

Nie będę się za bardzo rozpisywać.

Naprawdę się cieszę, że tylu ludzi czyta moje wypociny i to z entuzjazmem. Myślę, że niebawem zakończę to opowiadanie, aby stworzyć osobne opowiadające ciąg dalszy z życia Edwarda, ale już tylko z momentu, gdy zna Bellę.

Jednak sami powiedzcie czy tak będzie lepiej czy może lepiej nic nie zmieniać.

Czekam na wasze komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz