Carmen# 34

348 39 1
                                    

        Zawroty głowy to mało jeśli przebywa się w pobliżu takiej kobiety. Pracę znalazłem szybko, dzięki kwalifikacjom i referencji od poprzedniego szefa. Zarabiając dużo mogłem sobie pozwolić na lekcje tańca z Carmen. Co prawda nie chciała pieniędzy, ale poświęcała mi tyle czasu, że nie mogłem jej tego nie wynagrodzić.
      Kolejna lekcja i od nowa następny taniec. Cza cza. W życiu nie myślałem, że taniec może być taki trudny, ale tak bardzo wciągający. Raz, dwa ,cza cza, raz dwa, new york, do si do, hand to hand, tyle dziwnych nazw kroków, że dla takiego wampira jak ja było je trudno spamiętać.
    Carmen jak prawdziwa diva motywowała mnie do tańca swoimi seksownymi ruchami. - Postaraj się robić pierwszy krok przechodząc na palce, a drugi na pięte- tłumaczyła, a ja patrząc na nią z zachwytem wykonywałem każdą jej prośbę.
          Przyszedł moment na tango. - Wyobraź sobie, że jestem kobietą z twoich snów- zaczęła- Nie muszę się wysilać, bo taka jest prawda- odparłem, a ona zaśmiała się głośno- Masz poczucie humoru- odparła- Jestem święcie poważny, jesteś piękna, zdolna, mądra, ostra i- nie zdążyłem dokończyć, bo na salę wszedł jakiś mężczyzna- I zajęta- odparł wchodząc mi w słowo.
        Carmen zadrżała pod wpływem jego głosu- Enrique co tu robisz?-zapytała patrząc na niego z wyrzutem- Odwiedzam narzeczoną, a co ty robisz tu z tym no lo local?- zapytał, a ja zmierzyłem go zimnym spojrzeniem.- Carmen zgodziła się dać mi lekcje tańca- odparłem patrząc mu w oczy. Enrique zagryzł wargę i chwilę stał tak kipiąc od złości.- Czemu nic o tym nie wiem? Carmen?- zapytał wciąż zły na dziewczynę.- Spokojnie, przecież taniec to tylko taniec- odparłem- Masz żonę?-zapytał nagle ni stąd ni zowąd- Miałem- odparłem patrząc na niego spokojnie- Co się z nią stało?- zapytał ponownie- Zginęła w pożarze- odparłem nieco ciszej- Kiedy?- zapytał, a ja spojrzałem na niego z lekkim gniewem- Niecały miesiąc temu- odparłem i spóściłem wzrok.- Czemu więc uczysz się tańca?- zapytała tym razem Carmen- Bo mogę w ten sposób przez chwilę zapomnieć o tym jak płonie ciało mojej Gaji- odparłem machinalnie, nie mogłem powiedzieć, że tańcząc zapominam o tym czym jestem.- Nie wiedziałam- powiedziała szybko- To dlaczego za mną szedłeś, kiedy się poznaliśmy?- zapytała znowu, a jej narzeczony zacisnął dłonie w pięści.- Bo jesteś podobna do niej, podobna do Gaji.
       Nie mogłem przyznać ile kobiet Carmen mi przypomina, bo uznała by mnie za świra i nie zgodziła więcej do siebie zbliżyć. - Nie wiedziałam- powiedziała cicho, a jej narzeczony spojrzał na mnie ostrzegawczo.- Pamiętaj, że zbliżysz się do niej, a ja się z tobą policzę- odparł, a Carmen tylko pokręciła głową zawstydzona.- Enrique, dał byś spokój, nie widzisz, że on wcale nie jest mną zaintrygowany tylko próbuje zapomnieć o stracie ukochanej?- jej słowa ruszyły jakoś Enrique, bo westchnął i szepcząc coś pod nosem wyszedł z sali.- Wybacz- powiedziała patrząc na jeszcze przez chwilę zamykające się drzwi.- Może lepiej będzie jak już pójdę- odparłem, a ona pokiwała tylko głową. Tak właściwie to musiałem zapolować,  bo głód dał o sobie znać tylko nie chciałem, by wzięła to za lenistwo. Teraz mogła myśleć, że się obraziłem to lepsze niż metka potwora.-  Będziesz jutro na próbie?-zapytała z nadzieją- Tak- odparłem i wyszedłem na zewnątrz. Zapach jej skóry wywoływał u mnie drapieżne myśli.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz