Kolejny list# 41

381 61 14
                                    

      Zdziwiony odebrałem kolejny list od Carmen. Przecież za kilka dni ma ślub i się na nim zobaczymy. Otworzyłem kopertę i wyjąłem z niej kartkę pachnącą lawendą. Cała Carmen.

,,Kochany Edwardzie,
    Wybacz to całe zamieszanie, ale muszę przełożyć datę ślubu, bo rodzina mojego partnera nie zdoła przybyć. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale zaakceptowałam to. Więc teraz już jest to pewne, ślub odbędzie się 3 maja, mam nadzieję, że będziesz. Napisz mi odpowiedź. Chcę wiedzieć ile osób przybędzie. Miejsce i godzina bez zmian. Pozdrawiam
Carmen"

      Usiadłem na kanapie i zacząłem myśleć co jej odpiszę. W końcu wyjąłem z szafki ozdobny papier i pióro i wróciłam na kanapę. Słowa naniosły się same.

,,Droga Carmen,
   Cieszę się twoim szczęściem. Czułem się winny zostawiając samą w Hiszpanii. Widzę jednak, że sobie świetnie radzisz. Z wielką ochotą przybędę na twój ślub wraz z moją rodziną. Nie przejmuj się tym, że zmienił się termin ślubu. Czasami lepiej mieć więcej czasu. Obiecuję, że znajdę dla Was wspaniały prezent. Teraz mam więcej czasu na jego znalezienie. Napisz do mnie jeszcze. Pozdrawiam
Edward"
        Schowałem list do koperty. Wpisując na niej adres Carmen zastanawiałem się czy wszystko u niej jest naprawdę w porządku. Może ten Eleazar wystraszył się ślubu i specjalnie go przekłada? Nie mogłem jednak wtrącać się w ich prywatne życie. Mogłem jedynie zgodzić się na to, by pojechać na ich ślub. - Carlisle!- zawołałem ojca. Ten znalazł się w salonie kilka sekund później.- Słucham-odparł, a ja trzymając list, który miałem zamiar wysłać odparłem- Ślub Carmen został przełożony na trzeciego maja, idę wysłać do niej odpowiedź- powiedziałem, a Carlisle nie zadając pytań tylko skinął głową. Sam też zastanawiał się nad tym, dlaczego data została zmieniona. Jednak uznał, że skoro nie zna Carmen nie będzie wypytywał mnie o powód. Cały Carlisle.
      Wyszedłem z domu i pognałem do miasta. Poczta była blisko centrum. Musiałem iść normalnym, ludzkim tempem, co doprowadzało mnie do szału. Kiedy w końcu dotarłem na pocztę i wysłałem list ignorując zalotne spojrzenia młodych kobiet ruszyłem w drogę powrotną. Kiedy dotarłem do domu Esme spojrzała na mnie i od razu zasypała pytaniami- Co się stało, że ślub jest w maju? Carmen się waha? Co z prezentem, mam kupować czy jednak nie?- nie dawała mi szansy na to, bym mógł odpowiedzieć. Kiedy w końcu przestała mi zadawać serię pytań jak z karabinu maszynowego westchnąłem i odparłem- Esme po pierwsze Carmen przełożyła ślub, bo rodzina jej partnera nie zdoła przybyć na czas, więc wcale się nie waha, to po drugie, a po trzecie prezenty i tak będą potrzebne, bo ślub odbywa się w maju- wyjaśniłem. Esme spojrzała na mnie jakby mi nie wierzyła do końca, ale odpuściła sobie kolejne pytania, bo bała się, że powie coś czego mówić nie wypada. Poszedłem do swojego pokoju i puściłem sobie Muddy Watersa i siedząc wygodnie w fotelu po prostu zastygłem. Czasem tak miałem. Taki błogi bezruch. Wtedy się uspokajałem. Blues czy jazz to była muzyka, którą kochałem. Teraz ważne było dla mnie tylko słuchanie tych cudownych dźwięków.

~od Autorki~
Hej kochani, dzięki za wszystkie komentarze i gwiazdki, cieszę się, że podoba Wam się moje opowiadanie. Jeśli lubicie opowiadania w klimacie zmierzchu to mam też nowe opowiadanie pt.,, Gdy serce już nie bije" w którym opisuję historię Rosalie. Serdecznie zapraszam do czytania no i komentujcie, klikajcie gwiazdki. Pozdrawiam
Roxi

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz