Kiedy tak ścigaliśmy Jamesa w kierunku północy miałem ochotę tylko i wyłącznie na jedno. Chciałem oderwać mu kończyny i patrzeć jak ginie w ogniu. Tamtą rudą też miałem zamiar zlikwidować. Pomagała mu. Dopóki Rose i Esme trzymały ją z dala od nas i jej towarzysza nasze szanse były bardzo duże. Jednak odległość między nami, a tropicielem była na tyle duża bym nie mógł już odczytać jego myśli. Wywodziliśmy go w pole przez kilka godzin. Zegarek na mojej ręce wskazywał już trzecią nad ranem, kiedy nagle całe pole wodzenia przesłoniła mi wizja Alice, która teraz była daleko stąd. Zobaczyłem Jamesa w sali pełnej luster stojącego przy jakimś odtwarzaczu i oglądającego video. Wizja minęła, a ja w ostatniej chwili uniknąłem bolesnego zderzenia z drzewem.
W tej samej chwili zdałem też sobie sprawę, że James zniknął. Nie wyczuwałem go w żaden sposób. Byliśmy właśnie blisko lotniska. Uznałem, że najprawdopodobniej wsiadł właśnie do samolotu i po prostu nam zwiał.
-Niech to szlag!!!-krzyknąłem.
-Co jest?-zapytał mnie Emmett.
-Uciekł nam i ma jakieś plany-odparłem i spojrzałem na Carlisle'a.
-Dzwoń do Alice- nakazałem, a on natychmiast pochwycił komórkę.
-Carlisle - usłyszałem po drugiej stronie szept.
-Goniliśmy go ile się dało, ale uciekł. Musiał wsiąść do samolotu. Nie mamy pojęcia gdzie się kieruje-szturchnąłem ojca- Moment- odparł do słuchawki i spojrzał na mnie.
-Miała wizję, widziała go w jakiejś sali zapytaj czy tam się udał-nakazałem, a Al już słyszała moje pytanie i od razu odpowiedziała.
- Tak - powiedziała do aparatu-Przed chwilą go widziałam. - Opisała swoją wizję. - Niezależnie od tego, co
nakazało mu wsiąść do tego samolotu, prędzej czy później trafi do tej sali i tego pokoju.-Proszę poproś, by dała mi Bellę do telefonu-odparłem roztrzęsiony. Carlisle spytał ją czy może dać dziewczynie telefon
- Tak. Bello? -usłyszałem i natychmiast wyrwałem komórkę z ręki ojca.
- Halo?- usłyszałem jej delikatny głos i poczułem jakby za chwilę miało zabraknąć mi powietrza.
- Bella. - odparłem z tęsknotą.
- Och, tak się martwiłam!-odparła od razu.
- Bello - westchnąłem zniecierpliwiony. - Przecież ci mówiłem, że masz się o nic nie martwić prócz własnego bezpieczeństwa. - Czułem się wspaniale, mogąc słyszeć jej głos. Wypełniająca moje serce rozpacz ustępowała miejsca miłości.
- Gdzie teraz jesteście?-zapytała.
- Pod Vancouver. Wymknął się nam, wybacz. Musiał zacząć coś podejrzewać.Trzymał się na tyle daleko, żebym nie mógł czytać mu w myślach. Wszystko wskazuje na to, że wsiadł do jakiegoś samolotu. Sądzimy, że wróci do Forks podjąć poszukiwania.
- Wiem. Alice widziała, że uciekł-odparła.
- Tylko się nie zamartwiaj. Nie ma szans wpaść na twój trop. Siedź spokojnie w ukryciu, dopóki znów go nie namierzymy.
- Nic mi nie będzie. Czy Esme pilnuje Charliego?-spytała z troską.
- Tak. Wróciła Victoria. Poszła do waszego domu, ale Charlie był akurat w pracy. Nie przejmuj się, nawet się do niego nie zbliżyła. Z Esme i Rosalie pod bokiem nic mu nie grozi- uspokoiłem ją.
- Co ona knuje?
- Najprawdopodobniej próbuje złapać trop. W nocy obeszła całe miasteczko. Rosalie ją śledziła - była na lotnisku, sprawdziła drogi wylotowe, szkołę... Stara się, jak może, ale, wierz mi, nic nie znajdzie- zapewniłem.
CZYTASZ
Mrok
FanfictionNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...