Ładna pogoda#87

331 29 4
                                    

Nie mogłem się doczekać kolejnego dnia. Możecie sobie wyobrazić moje rozczarowanie, gdy z samego rana wyszło słońce. Zszedłem na dół, a tam Alice właśnie zdejmowała buty.

-Nic z tego braciszku, dzisiaj będzie ładna pogoda-odparła.

-Może to tylko przez chwilę?-zapytałem.

Alice spojrzała na Rose, która właśnie przeglądała zapiski meteorologiczne w Internecie.

-Nie, wszystko wskazuje, że tak wyglądać będzie calutki dzień- stwierdziła Rose.

-Świetnie, dzisiaj miałem pisać karkówkę z biologii, a tak mamy wolne kochana rodzinko- odparł rozradowany Emmett.

Z uwagi na pozory także Carlisle pozostał na trochę w domu. Nie mógł na cały dzień, gdyż obowiązki w szpitalu nie dawały mu usiedzieć w miejscu. Myślałem, że oszaleję. Cały dzień w domu z nimi? Jak tylko zrobi się ciemno postanowiłem wyjść choć na chwilę.

Tak więc do wieczora to czytałem, to grałem na fortepianie lub po prostu siedziałem na dachu, by choć na chwilę pocieszyć się słońcem. W pokoju grało radio, w pokoju obok Em i Rose robili...wiadomo co, zaś na dole Alice czytała Jasperowi wiersze, a Esme z przyjemnością zapewne ich słuchała tak jak blond major. Tylko ja czułem tą narastającą niecierpliwość i ...samotność.

Gdy słońce zaczęło znikać za horyzontem puściłem się biegiem przez las. Sam nie wiedziałem dokąd dopóki nie znalazłem się pod domem Belli. Szybko zauważyłem, że samochodu komendanta jeszcze nie ma, więc była sama. Nie mogłem jednak wejść, bo mogła jeszcze nie spać. W końcu do nocy było trochę czasu. Zakradłem się do środka frontowymi drzwiami. Nie byłaby w stanie mnie usłyszeć czy dogonić, gdyby coś dostrzegła. Nie słyszałem jej myśli, ale bicie jej serca prowadziło wprost do ogrodu za domem.Dyskretnie zajrzałem tam i ujrzałem, że zasnęła leżąc na złożonej na pół na trawie kapie. Uśmiechnąłem się na widok jej śpiącej w tak niewinny sposób.  Powtarzała, że nie znosi deszczu. Nie mogłem się dziwić, że skorzystała z tak rzadko pojawiającego się tu słońca.Jak zawsze musiałem podejść bliżej. Podziwiałem jej twarz. Mimika podczas snu przestawała istnieć. Ludzka twarz była wtedy jak z porcelany. Bliska ideału.  Zwłaszcza jej. Teraz, gdy leżała twarzą do ostatnich pomrygów słońca z włosami tak pięknie rozsypanymi na kocu i lśniącymi delikatnie rudym blaskiem. Była jak anioł. A może tylko ja tak ją postrzegałem?

Nie zdążyłem zastanowić się nad tym głębiej, bo słyszałem już zbliżające się auto Charliego Swana. Wiedziałem, że Bella za chwilę się obudzi. Wypadłem z ogrodu, a potem z jej domu pospiesznie zamykając za sobą drzwi i uciekając w las nim zdążył mnie dostrzec jej ojciec. Zaspokojony jej widokiem mogłem wrócić za chwilę, gdy zajdzie słońce i dziewczyna znów będzie spać. Kochałem ten moment. Dlatego czekałem na niego pod jej oknem, ukryty na drzewie. Usłyszałem więc jej rozmowę z ojcem. Wybierała się po coś do Port Angeles następnego dnia.

Cóż znów byłem wściekły, że nie słyszę o czym myśli, ale cóż, musiałem się do tego przyzwyczaić. Wreszcie po obejrzeniu telewizji z tatą ruszyła pod prysznic, a potem do siebie. Gdy zasnęła wszedłem do niej przez okno. Pachniała tak pięknie. Poziomkami? A może to zapach innego owoca, jednak pasował do niej. Wpatrując się w jej ciało tak śmiesznie ułożone w spokojnym śnie zastanawiałem o czym ona właśnie śni. Będę przy tobie zawsze- powiedziałem w myślach i odgarnąwszy kilka kamyków z jej czoła pocałowałem ją w czoło, a potem szybko wyskoczyłem na zewnątrz.

Modlitwa to raczej nie był temat dla mnie, ale teraz naprawdę byłem bliski odprawiania modłów, by następny dzień okazał się pochmurny. Jednak i następny ranek okazał się słoneczny. Niech to szlag. Akurat,gdy dziś Bella jedzie do miasta i miałem zamiar mieć ją na oku.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że cieszycie się z kolejnego rozdziału. Jak zawsze wykręcam się w coś co zacznę znów pisać. Może potrwa to chodź odrobinę.

Dawajcie komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam was

Roxi

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz