Bella#84

635 32 23
                                    

Wszyscy wokół mówili tylko o nagłym kilkudniowym ociepleniu. Dla wszystkich będzie to powód do radości. Dla.mnie czas spędzony rodzinnie w plenerze, gdzie zabierał nas Carlisle, by poprawić nam humor w słoneczne dni. Przywykliśmy do tego, ale dla uczniów było to dziwne. Lekcje wlekły mi się niemiłosiernie. Tak bardzo chciałem spotkać Bellę. Nadeszła przerwa obiadowa. Był to ten jeden z niewielu momentów, gdy wiedziałem, że ją zobaczę. Wszedłem na stołówkę i rozejrzałem się. Kiedy dostrzegłem Bellę wpadłem na dość szalony pomysł. Przeszedłem obok rodzeństwa i ruszyłem do wolnego stolika.
-Hej Ed coś ci się pomieszało?- usłyszałem szept Rose. Odwróciłem się i spojrzałem na nich przepraszająco, a potem zacząłem wpatrywać w Bellę rozmawiającą z Jessicą.
-Edward Cullen znowu się na ciebie gapi - szepnęła do Belli Jessica. - Ciekawe, czemu usiadł dziś sam- jej ciekawość była dość irytująca.
Bella wyprostowała się szybko odnajdując mnie wzrokiem.
Uśmiechnąłem się zachęcająco. Kiedy nasze oczy się spotkały, kiwnąłem jej palcem sugerując, by do mnie dołączyła.
Zamurowało ją. Wiedziałem, że zaskoczyło ją moje zaproszenie. Przez chwilę po prostu wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.

Widząc to, puściłem do niej perskie oko.
- Czy on ma c i e b i e na myśli? - Jessica była tak szczerze zdumiona, że miałem ochotę zabić tą wścibską, bezczelną dziewuchę.
- Może potrzebuje pomocy z zadaniem domowym z biologii - podpowiedziałam jej bez przekonania Bella, co nieco mnie rozbawiło. - Lepiej pójdę zobaczyć, o co mu chodzi- odparła i ku mojej radości ruszyła w moją stronę.
Stanęła za krzesłem naprzeciwko mnie, nie wiedząc, nie do końca pewna czego od niej chcę.
- Może usiadłabyś dzisiaj ze mną? - spytałem wesoło się uśmiechając.
Usiadła bez wahania, ale co chwilę spoglądała na mnie podejrzliwie. Nadal się uśmiechałem. Za plecami dość daleko ode mnie moje rodzeństwo, a głównie Rosalie osaczało mnie niezbyt miłymi myślami.
Czekałem, aż coś powie.
- Nie do tego mnie przyzwyczaiłeś - odparła nagle
- No cóż... - Przerwałem, a potem wyrzuciłem z siebie szybko
- Doszedłem do wniosku, że skoro i tak skończę w piekle, to mogę po drodze zaszaleć.
Milczała, czekając, aż pewnie dodam coś normalnego, ale jakoś nic więcej nie przyszło mi do głowy.
- Słuchaj, nie mam zielonego pojęcia, o co ci chodzi - oświadczyła w końcu odważnie.
- Wiem. - uśmiechnąłem się, a potem zmieniłem temat. - Myślę, że twoi znajomi mają mi za złe, że cię im podkradłem.
- Jakoś to przeżyją. - odparła, choć pewnie tak jak ja czuła na sobie ich spojrzenia. Miała szczęście, że nie słyszała ich myśli. Eric, Mike i Tyler wyzywali mnie w myślach od bogatych dupków, a Jessica, Lauren i Angela zastanawiały się co ja w niej widzę.
- Mogę cię już im nie oddać - powiedziałem ze złowrogim błyskiem w oku czując, że tak właśnie zrobię.
Przełknęła głośno ślinę.
Zaśmiałem się.
- Boisz się?- spytałem radośnie.
- Skąd. - odparła drżącym głosem- Jestem raczej zaskoczona. Skąd ta zmiana?- zapytała, a ja nie miałem już siły powtarzać wciąż tego samego.
- Już ci mówiłem, mam już dość tego, że muszę cię ignorować.Więc daję sobie z tym spokój. Oznajmiłem nadal się uśmiechając, ale zachowując przy tym pełną powagę.
- Spokój? - powtórzyła zdezorientowana.
- Nie chcę dłużej być grzecznym chłopcem. Od teraz będę robił to, na co mam ochotę i niech się dzieje, co chce. - Gdy to mówiłem wiedziałem, że rodzeństwo mnie słyszy, dlatego starałem się, by mój głos był pewny siebie i stanowczy.
- Znów nic nie rozumiem- Bella najwyraźniej była zdezorientowana moim zachowaniem.

Uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko.
- Przy tobie zawsze się niepotrzebnie rozgaduję. Mam z tym problem. Jeden z wielu zresztą- odparłem rozbawiony.
- Nie martw się. I tak nigdy nie wiem, o co ci chodzi - stwierdziła drwiąco.
- Na to też liczę- przyznałem wciąż w dobrym humorze.
- Czyli, w normalnym języku, zostajemy przyjaciółmi?
- Przyjaciółmi... - Nie byłem zadowolony z takiego określenia naszych relacji.
- Albo i nie - szepnęła chyba źle odbierając moją minę.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Sądzę, że możemy spróbować.Ale uprzedzam cię, że przyjaźń ze mną to nie przelewki. - Mimo wesołej miny miałem nadzieję, że weźmie tą przestrogę na poważnie
- W kółko to powtarzasz - zauważyła obojętnie.
- Bo mnie nie słuchasz. Nadal czekam, aż potraktujesz mnie poważnie. Jeśli jesteś bystra, sama zaczniesz mnie unikać- próbowałem wjechać jej na ambicję.
- No tak, teraz już wiemy dokładnie, jak oceniasz moje zdolności intelektualne.Piękne dzięki. - chyba poczuła się urażona.
Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Podsumowując, póki nie przejrzę na oczy, możemy próbować się zaprzyjaźnić, zgadza się? - no i to by było na tyle z brania moich ostrzeżeń na poważnie.
-Tak to mniej więcej wygląda- odparłem zrezygnowany.
Zaczęła przyglądać się swoim dłoniom splecionym wokół butelki z lemoniadą.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz