Forks #76

491 37 13
                                    

Miasteczko do którego wróciliśmy po latach było malutkie. Do miejscowego liceum chodziło tylko trzysta pięćdziesiąt siedem osób włącznie z naszą rodziną. Ludzie szybko zaakceptowali Carlisla, który zatrudnił się w szpitalu jako lekarz. Był świetny w tym co robił i naprawdę go podziwiałem. Sam byłem gotowy na kolejne lata nauki nic dla mnie nie znaczące. Już po pierwszych kilku dniach wszystkie osoby w szkole szczerze nienawidziły naszej rodziny. Ignorowali nas lub po prostu trzymali się z daleka. Cóż, mieliśmy tyle dobrze, że chodziliśmy do szkoły całą paczką, także na stołówce na którą musieliśmy przychodzić, by nikt nie podejrzewał dlaczego nie jemy, siedzieliśmy przy naszym wybranym stoliku. Kilka pierwszych dni mijało nam wszystkim całkiem zwyczajnie. Ludzie w tak małej mieścinie widzieli więcej, ale też mieli do siebie większy szacunek, co niosło za sobą pewne korzyści. Carlisle szybko zyskał szacunek mieszkańców i dzięki temu nikt nie chciał powiedzieć złego słowa na temat naszej rodziny. Szacunek to podstawa. Po dwóch latach wszyscy przywykli do naszej obecności w szkole.

Na większości lekcji siedziałem sam. Nikt z miejscowych nie miał odwagi, by ze mną usiąść. Jedni uważali, że jestem ponury, zaś dziewczyny miały mnie za niedostępnego i tajemniczego. Niektóre próbowały mnie podrywać, ale jedno moje spojrzenie raz na zawsze je zniechęcało. Starałem się unikać jakichkolwiek rozmów. Szkoła miała oznaczać tylko i wyłącznie naukę. Nie chciałem być niczyim kolegą. Nie można polubić człowieka wiedząc, że za kilkanaście lat ten umrze, a ja wciąż będę taki sam. Poza tym dużo osób zazdrościło nam pieniędzy i wyglądu. Cóż, przecież wcale nie rzucamy się w oczy - zdanie Carlisla.

Tego dnia wszyscy byliśmy przed polowaniem. Nie było więc nam łatwo iść w tłum samych przekąsek. Zwłaszcza Jasperowi. Alice mimo wszystko dawała sobie z nim radę. Potrafiła go uspokoić. Ja sam nie czułem już dawno tak wielkiego głodu, by mógł mnie wyprowadzić z równowagi, więc byłem pewny, że nic mi nie będzie w takim stanie wśród ludzi. Na stołówce jak zwykle siedzie patrząc na pełne tacki jedzenia, którego i tak nigdy nawet nie zaczynaliśmy. Wszystko tylko po to, by stworzyć pozory normalności. Nawet nie rozmawialiśmy. Ciężko nam było i bez rozmów. Tyle bijących serc. - Muszę iść - odparła Alice wstając od naszego stolika. Jasper delikatnie skinął głową. Wiedziałem, że zaraz i on wyjdzie ze stołówki. Nigdy na długo nie rozstawał się z chochlikiem. Przy stoliku na przeciwko jedna z dziewczyn pomyślała nasze nazwisko. Odruchowo na nią spojrzałem, a potem na dziewczynę obok. Dziwne. Byłem pewien, że nie siedzi tam nikt więcej. Myśli tej dziewczyny były niedostępne dla mnie. Choć próbowałem przez dłuższy czas odczytać cokolwiek z jej głowy trafiłem tylko na pustkę. Odwróciłem wzrok zdając sobie sprawę, że się na nią gapię i zdenerwowany zacząłem rozrywać palcami obwarzanek na swojej tacy. - Co się dzieje? - zapytał Emmett nie do końca patrząc na mnie. - Jedna z dziewczyn, nie słyszę jej myśli - odparłem. Rosalie jęknęła. - szczęściara - stwierdziła. - A może po prostu ona nie ma mózgu?-dodała, jak zwykle szczerze, a ja wciąż skupiając się na tym, by usłyszeć jakąś myśl nieznajomej uczennicy dostawałem szału.

Dziewczyna naprzeciwko nowej opowiadała jej właśnie o mnie. - To Edward, wiem wygląda zabójczo, ale nie zawracaj nim sobie głowy. Nie chodzi na randki. Najwyraźniej żadna z miejscowych dziewczyn nie jest dla niego dostatecznie ładna. - mówiła. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Gdyby tylko znalazła prawdziwy powód...pewnie teraz dziękowałaby Bogu, że jeszcze żyje.

Szczęśliwy, że może wreszcie zniknie mi z oczu ta nowa dziewczyna ruszyłem z rodzeństwem w stronę wyjścia ze stołówki. Teraz czekała mnie biologia. Przedmiot jak każdy inny. Usiadłem w swojej ławce pod oknem i czekałem, aż zacznie się lekcja. Wtedy nieoczekiwanie do klasy weszła blada brunetka o orzechowych oczach. Czyli jednymi słowy dziwadło, którego myśli nie słyszałem. Jednak to nie było najgorsze. Jej zapach wywołał u mnie takie pragnienie o jakim myślałem już nigdy nie myśleć. Byłem wściekły. Teraz wszystko może się zdradzić. Na dodatek musiała usiąść obok mnie. Odsunąłem się najdalej jak mogłem sądząc, że to coś pomoże. Całą lekcję byłem spięty jak nigdy dotąd. Lewą dłoń zaciskając w pięść mocno trzymałem przy udzie. Gdybym mógł rozszarpałbym ją. Patrzyłem na nią. Nie czułem nic więcej jak pragnienie. Byłem zły, że się obok mnie pojawiła. Zły na siebie, że tracę kontrolę i na nauczyciela, że lekcja ciągnie się tak długo. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wybiegłem z klasy omal nie przewracając swojego krzesła.

# Od Autorki

No i jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać. Trochę trwa takie współpracowanie z oryginałem. Jednak myślę, że nieco inaczej przedstawiłam ten początek.

A wy co o tym sądzicie?

Dawajcie gwiazdki i komentarze

Pozdrawiam
Roxi

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz