Nie będzie łatwo odkryć, gdzie ona mieszka. Miasto jest duże, a ludzie nie lubią tu jak widać obcych. Boją się, że trafią na bandytę. Nie chcą narażać rodziny. Ja to rozumiem. Czasy są takie, a nie inne. Nikomu nie powinno się ufać tak do końca. Nawet kobieta może okazać się fałszywa. Na przestrzeni czasu nikt nie powinien ufać mi. Zabiłem tyle kobiet, które coś dla mnie znaczyły. Nie ważne czy mniej czy więcej. Zniszczyłem im życie, a czasem po prostu się pogubiłem. Jedyną kobietą, która jako pierwsza mnie oszukała była Elena, ale było minęło. Chcę o niej na zawsze zapomnieć. Co poradzę, że charakter i sama uroda Carmen tak mnie pociągają? Może choć jeden raz uśmiechnie się do mnie szczęście? Zapamiętałem dokładnie jej zapach. Lawenda i świeża bryza. Takiego zapachu nie da się pomylić z żadnym innym. Skupiłem się na tym i postanowiłem skorzystać z instynktu drapieżnika. Wyszedłem z domu okryty płaszczem i zacząłem węszyć. Namierzyłem ją dopiero po godzinie. To dużo jak na wampira. Miejsce w którym była jakoś dziwnie mi do niej nie pasowało. Zwykły bar dla niższych klas. Może tu pracowała pomyślałem i wszedłem do środka. Ludzie mierzyli mnie wrogim spojrzeniem i nie chcieli nawet jednego słowa ze mną zamienić. Woleli trzymać się z daleka. Dla nich byłem extranjero, czyli obcy. Pogodziłem się z tym i usiadłem przy barze zamawiając piwo. Barman mimo takiej samej wrogości był jakby to ująć neutralny. Nie mierzył mnie morderczym wzrokiem i nie uciekał ode mnie na odległość większą niż dwa metry. Rozległy się gwizdy i brawa. Puszczono głośną muzykę, a na ringu stojącym w samym centrum gęsto zapełnionej sali była ona. Carmen tańczyła salsę w cudowny sposób prezentując swoje idealne ciało. Jej czarna sukienka otulała jej biodra niczym druga skóra, a gdy zaczęła się okręcać i tańczyć coraz szybciej wszyscy mężczyźni na sali ostrzyli sobie na nią kły. Zaczekałem do końca występu i chciałem z nią porozmawiać, ale niestety w wielkim tłumie nie miałem szansy na to, że dziewczyna mnie zauważy, a co dopiero usłyszy. Zniknęła na zapleczu, a reszta wróciła do rozmów i picia. Ja za to wyszedłem z budynku i sprawdziłem czy na tyłach nie ma czasem drugiego wyjścia. Nie pomyliłem się. Dziewczyna wyszła po chwili, śpiesząc w nieznanym kierunku. Szedłem za nią piętnaście minut i domyśliła się, że coś jest nie tak. Zauważyła mnie i wściekła zaczęła szybko biec. Goniłem ją i w pewnym momencie po prostu nie miała już siły, by biec dalej. Zatrzymała się i podłożyła mi nogę, kiedy rozpędzony wybiegałem zza rogu. Biegnąc ludzkim tempem nie zwracałem na siebie uwagi. Potknąłem się o jej nogę i upadłem z hukiem na brukowany chodnik. Dziewczyna patrzyła na mnie ze złością. - Coś ty jest za jeden co? Zboczeniec, bandyta? Po co za mną leziesz?- pytała wściekła i zdyszana od długiego biegu.- Nie, ja tylko... podobasz mi się i ...- zaczęła się śmiać tak pogardliwie, że straciłem odwagę do tego, by mówić dalej. - Nie tobie jednemu, ale uważaj, bo bywam groźna i lepiej żebyś nie przekonał się o tym na własnej skórze, dotarło?- groźba wydawała się poważna i nie miałem zamiaru jej straszyć idąc wciąż jej śladem, więc odczekałem, aż odejdzie na sporą odległość i zacząłem przemieszczać się dyskretnie jak na wampira przystało. Zniknęła w jednej chwili w drzwiach jednej z lepiej wyglądających w tym mieście kamienic. Na ostatnim piętrze zapaliło się światło. Już chciałem do niej iść i zapukać do drzwi, kiedy w oknie pojawiła się sylwetka mężczyzny. Obejmował ją. Moje plany prysły jak mydlana bańka. Była zajęta, a ja nie zamierzałem wkraczać w cudze związki z buciorami. Rozczarowany wróciłem do swojego domu i wpatrując się w księżyc próbowałem zapomnieć o słodkiej hiszpance.
CZYTASZ
Mrok
FanfictionNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...