Chyba naprawdę Cię kocham#104

372 21 9
                                    

Po tym co przeżyliśmy wszystko działo się tak szybko. Zawieźliśmy Bellę do szpitala, potem Alice zadzwoniła do Renee i Charliego i powiedziała o wypadku. Oczywiście wymyśliliśmy krótką i bardzo prawdopodobną bajkę w którą jej rodzice od razu uwierzyli. Wraz z mamą Belli i jej tatą czuwaliśmy przy jej łóżku. Wciąż czułem się winny, gdy widziałem ją podłączoną do różnistej aparatury. Była tak blada. Tak jak ja. To bardzo mnie martwiło, ale Carlisle pocieszał mnie, że wszystko już jest w porządku i po prostu muszę czekać, aż dziewczyna odzyska przytomność. Renee wyszła coś zjeść, a ja siedziałem blisko niej opierając podbródek o poduszkę tuż przy jej twarzy i co jakiś czas dotykając palcem jej ciepłego policzka. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że przeżyła. Zaczęła otwierać oczy. Poczułem tak wielką radość, że nie potrafiłem nawet tego opisać.

Rozglądała się niemo po swoich dłoniach od których biegły rożne rurki, a potem podniosła rękę do twarzy, gdzie również miała przypięty jakiś sprzęt najprawdopodobniej, by to oderwać.

- Ani mi się waż. - Powstrzymałem ją łapiąc delikatnie za jej dłonie.

- Edward? - Obróciła odrobinę głowę. Jej cudowne, orzechowe oczy zalśniły radością spotkawszy się z moimi. Wciąż opierałem brodę o poduszkę tuż obok niej i wpatrywałem teraz głęboko w jej oczy. - Och, Edwardzie, mam takie wyrzuty sumienia!- odparła pewnie zaczynając sobie wszystko przypominać.

- Spokojnie, tylko spokojnie - uciszyłem ją - Wszystko jest już w najlepszym porządku.

- Jak to się w ogóle skończyło? - zapytała marszcząc brwi najwyraźniej nie będąc w stanie przypomnieć sobie wszystkiego.

- Cudem zdążyliśmy na czas. Jeszcze chwila, a byłoby za późno. - wzdrygnąłem się na samą myśl o tym, że mógłbym ją stracić.

- Byłam taka głupia, Edwardzie. Myślałam, że James złapał mamę-odparła ze smutkiem.

- Wszystkich nas przechytrzył- przyznałem.

- Muszę zadzwonić do niej i do Charliego. - odparła nagle.

- Alice już to zrobiła. Renee jest tutaj, to znaczy tu, w szpitalu. Poszła tylko coś zjeść.

- Przyjechała? - Chciała usiąść i omal nie zemdlała. Natychmiast powstrzymałem ją delikatnie kładąc z powrotem na poduszce.

- Niedługo wróci - obiecałwróciłem. - A tymczasem leż spokojnie.

- Ale jak jej wytłumaczyliście to wszystko? - zapytała ze strachem najwyraźniej myśląc, że powiedzieliśmy prawdę - Co jej powiedzieliście?

- Że spadłaś z bardzo długich schodów, a potem  rozbiłaś szybę i wyleciałaś przez okno. - Zadumałem się na moment. - Musisz przyznać, że takie rzeczy czasem się zdarzają.

Westchnęła i od razu skrzywiła się z bólu. Spojrzała na swoje ciało przykryte cienką kołdrą.

- Jakie właściwie odniosłam obrażenia?

- Masz złamaną nogę, złamane cztery żebra, kilka pęknięć w czaszce i siniaki gdzie się da, a do tego straciłaś dużo krwi. Przeszłaś kilka transfuzji. Nie byłem tym zbytnio zachwycony, przez jakiś czas pachniałaś zupełnie nie tak.

- Musiała to być dla ciebie miła odmiana-odparła z rozbawieniem.

- Skąd. Lubię twój zapach- przyznałem szczerze.

- Jakim cudem ci się udało? - szepnęła. Od razu domyśliłem się, o co jej chodzi i uciekłem wzrokiem przed jej pytającym spojrzeniem.

- Nie jestem pewien. - Ująłem jej zabandażowaną dłoń, ostrożnie, tak aby nie zerwać przewodu łączącego ją z jednym z monitorów.Westchnąłem głęboko, nadal nie patrząc w jej stronę.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz