Kiedy Rosalie poszła na powrót do Emmetta ja próbowałem czymś się zająć. Nie miałem ochoty na granie, książka kompletnie mnie nie zajmowała. Postanowiłem dyskretnie zajrzeć co u Isabelle. Nie miałem odwagi pojechać do niej od tak, więc wolałem zaczekać, aż nastanie noc i po prostu po cichu jak zwykle zakraść do jej pokoju. Pobiegłem przez las w stronę Forks. Kiedy dotarłem przed jej dom wahania dopadły mnie raz jeszcze. Przecież wszystko mi mówiło, że nie powinienem się angażować. Tylko chyba było już na to za późno. Po prostu czułem się w jakiś sposób odpowiedzialny za nią.
Wszedłem do jej pokoju przez okno. Spała tak spokojnie i niewinnie. Jak zawsze ostrożnie przykryłem ją kołdrą i siedziałem na krawędzi łóżka wpatrując w jej spokojną twarz. Była przepiękna. Jej kasztanowe włosy rozsypały się po poduszce. Jej blada cera tak bardzo zbliżona była do mojej. Najbardziej jednak kochałem jej orzechowe oczy. Nagle podniosła powieki i spojrzała na mnie zaskoczona i nadal śpiąca. Nim zdążyła mrugnąć ukryłem się pod jej łóżko. Po chwili wyszedłem spod niego. Bella spała teraz dodatkowo uśmiechając przez sen. Musnąłem jej usta palcami i wyskoczyłem przez okno wracając do domu.
Od tamtej pory odwiedzałem jej pokój co noc. Co noc czułem, że muszę ją zobaczyć. Kolejne dni w szkole były dla mnie trudne. Starałem się unikać Belli. Ona za to próbowała unikać Tylera, który totalnie zwariował po tym całym wypadku. Obwiniał się za to co się stało i tym samym zamęczał Bellę chodząc za nią krok w krok jak cień. Na szczęście mnie unikano tak jak to robiono do tej pory i nikt nie próbował rozmawiać o tym co się stało. Prawdę mówiąc nikt nawet nie kojarzył mnie z wypadkiem.
Na stołówce miałem chwilę, by móc otworzyć do kogoś usta.
-Jak ci idzie z Bellą?-zapytała Alice, a Rosalie kopnęła ją pod stołem.
-Au!!No co? Już nawet zapytać nie można?-zapytała patrząc na Rose z obrażoną miną.
- W porządku Rosie, nijak Al- odparłem po prostu.
-To znaczy?
-Znaczy, że staram się jej unikać. Przeczekam, aż cała sprawa ucichnie
-Słabo, że ona wciąż powtarza wszystkim, że to ty uratowałeś jej życie-odparł Jasper.
-Skąd to wiesz?
-Słyszałem jedną z jej rozmów dzisiaj- przyznał. Niech to szlak. Naprawdę liczyłem, że laska sobie odpuści.Na lekcji biologii spotkanie było nieuniknione. Wiedziałem to. Weszła do klasy, a ja starałem się jak mogłem ignorować jej osobę.
-Cześć Edward- odparła witając się ze mną tak przyjaźnie, że z trudem zachowywałem chłodny dystans. Przechyliłem jednak nieznacznie głowę i skinąwszy jej na powrót zacząłem ignorować.
Wiedziałem, że moje zachowanie jest dla niej swego rodzaju niezrozumiałe i frustrujące. Tak samo jak dla mnie frustrujące było udawanie, że nie widzę Mike'a przesiadającego przed lekcjami na rogu naszej ławki i rozmawiającego o głupstwach z dziewczyną o której tak usilnie starałem s się zapomnieć.Nocami dostrzegałem jak bardzo wszystkie moje czyny dotykają Bellę. Zwłaszcza, gdy co raz częściej budziła się w środku nocy krzycząc moje imię. Nie wiedziałem co dokładnie było w tym śnie, ale najwyraźniej nic przyjemnego. Tak też cała ta sytuacja jaką na własne życzenie zbudowałem doprowadziła mnie do stanu depresji. Nie miałem pojęcia jak długo jeszcze będę myślał tylko o niej. Któregoś z tych szarych dni, gdy jak zwykle na naszej ławce przed lekcją biologii usiadł Mike zaczął się temat balu.
-Wiesz- zaczął-Jessica zaprosiła mnie na tą imprezę za dwa tygodnie- ostrożnie spojrzałem na twarz dziewczyny i z zaskoczeniem dostrzegłem uśmiech na jej ustach.
-Świetnie- odparła z jakimś sztucznym entuzjazmem- Na pewno będziecie się świetnie bawić.
Mina Mike'a mówiła wszystko. Nie za bardzo chciał iść z Jess.
-Widzisz...poprosiłem ją o trochę czasu do namysłu.
-A to dlaczego?- zapytała z lekkim niezadowoleniem.
Wydawało mi się, że Bella dobrze wie, iż Mike liczy na jej zaproszenie, ale stara się udawać ślepą. Z rozbawieniem patrzyłem jak Mike zawstydzony spogląda w podłogę.
-Myślałem, że może, no wiesz, może, może ty chciałaś...- teraz naprawdę byłem ciekaw tego czy dziewczyna przyjmie zaproszenie.
-Mike, sądzę, że powinieneś przyjąć tamto zaproszenie- odparła, co mnie nieco zaskoczyło. Sądziłem, że coś zaczęło ją łączyć z Mikiem.
-Już z kimś idziesz?- zapytał i miał na myśli mnie. Rany. Chłopak wciąż uważa mnie za konkurencję. Nie mogłem tego zrozumieć. Przecież rzecz jasna ignorancja wobec dziewczyny to chyba wystarczający powód, by jej się nie spodobać.
-Nie, skąd. Nawet się nie wybieram
- Czemu nie?-zapytał Mike, a ja słuchałem chcąc poznać odpowiedź bardziej od niego.
-Jadę w ten dzień do Seattle- wyjaśniła, tym samym budząc moją ciekawość.
-Nie możesz pojechać kiedy indziej?-zapytał zawiedziony Mike.
-Niestety nie- odparła. W duchu może samolubnie, ale cieszyłem się, że z nim nie pójdzie.- Nie trzymaj Jess dłużej w niepewności, nie wypada- dodała, a Mike skinął jej głową.
-Tak, masz rację- odparł i totalnie rozczarowany i odrzucony powlókł się do swojej ławki. Bella zacisnęła powieki i przycisnęła palce do skroni tak jakby nagle rozbolała ją głowa. Pan Banner zaczął coś mówić. Jednak nie słuchałem go bardziej uważnie niż zwykle. Nie żywiłem się dość dawno, więc jej zapach znów się nasilił i utrudniał mi funkcjonowanie. Wpatrywałem się w nią z intensywnością i zmartwieniem. Każde uczucie głodu przypominało mi jak niebezpieczny dla niej jestem. Bella również wpatrywała się we mnie, a ja nie potrafiłem przestać patrzeć w jej orzechowe oczy.
-Cullen?- dopiero słowa nauczyciela, który pytał mnie o jakieś banały odwróciły na moment moją uwagę od panny Swan.
-Cykl Krebsa- odparłem niechętnie przenosząc wzrok na Bannera.
Bella szybko zaczęła patrzeć w podręcznik. Rozbawiło mnie to nieco. Jednak, gdy dziewczyna zaczęła mnie ignorować zrozumiałem, że tęsknię za jej uwagą. Kiedy zadzwonił dzwonek, a ona zaczęła pakować swoje książki odwrócona do mnie plecami nie wytrzymałem.
-Bello?-odparłem, a ona odwróciła się do mnie powoli, jakby z wahaniem. Zamarłem, gdy jej zapach dotknął ponownie moich nozdrzy. Chciałem się odezwać, lecz bałem się, że kły wysuną się, kiedy tylko poruszę wargami.
-Co?-zapytała- Nagle chce ci się ze mną gadać?- w jej głosie słychać było rozdrażnienie.
Moje wargi zadrżały, ale wciąż czułem ukłucie kłów, co nie pozwoliło mi się uśmiechnąć. Zebrałem się w sobie i spojrzałem głębiej w jej oczy.
-Nie, nie za bardzo-odparłem chcąc trochę się z nią podroczyć. Ponownie zacisnęła powieki i usłyszałem jak cicho zgrzyta zębami . Zrozumiałem, że zaciska powieki, gdy jest zdenerwowana. To było całkiem zabawne. Czekałem.
-No to, o co ci chodzi?- warknęła nie otwierając oczu.
-Wybacz mi- poprosiłem szczerze.- Wiem, że moje zachowanie jest karygodne. Ale uwierz, to najlepsze rozwiązanie.
Otworzyła oczy. Były takie piękne. Zaciskając zęby starałem zachować najbardziej poważną minę jaką tylko się da.
-Nie rozumiem. O co chodzi?-zapytała spokojnie.
-Lepiej będzie, jeśli nie będziemy utrzymywać ze sobą bliższych kontaktów- wyjaśniłem, choć było to dla mnie takie trudne.-Zaufaj mi.Skrzywiła się lekko.
-Szkoda tylko, że dopiero teraz na to wpadłeś-odparła- Nie miałbyś przynajmniej czego żałować- nie rozumiałem o co jej chodzi. Ten ton głosu, taki zjadliwy.
-Co takiego?Czego żałować?- zapytałem poważnie.
-Że Cię poniosło i wypchnąłeś mnie spod kół samochodu- byłem w szoku. Jak w ogóle mogła tak pomyśleć?
-Myślisz, że żałuję uratowania ci życia?-powoli traciłem cierpliwość.
-Ba, jestem o tym przekonana
-Wydajesz osąd, w sprawie o której nie masz najmniejszego pojęcia- odparłem wściekle. Odwróciła ode mnie twarz, zebrała swoje rzeczy z blatu i ruszyła do wyjścia. Przy drzwiach zaczepiła butem o framugę i książki wypadły jej z rąk. Momentalnie znalazłem się przy niej i nim zdążyła się schylić podniosłem jej rzeczy i podałem jej.
-Dziękuję- odparła chłodno.
-Nie ma za co- odparłem patrząc na nią z niechęcią. Ponownie odwróciła się do mnie plecami i ruszyła szybkim krokiem w stronę sali gimnastycznej. Nie uczęszczałem na w-f,więc ruszyłem prosto na parking. Rose i Emmett mieli teraz polski, więc nie było sensu jechać do domu. Przeczekałem tą lekcję w samochodzie. Wpatrywałem się w auto Isabelle i gdy usłyszałem dzwonek dostrzegłem przy nim Erica. Wysiadłem z auta i ze zniecierpliwieniem czekałem na swoje rodzeństwo przy drzwiach szkoły.
-Cześć
-Cześć, Bella.
- Jak tam lekcje?-zapytała go od tak.
- Zastanawiałem się, czy, no, czy nie poszłabyś ze mną na ten bal na powitanie wiosny -Nie no kolejny amant. Jak mam to znieść. Do cholery, gdzie ta Rose.
- Myślałam, że to dziewczyny wybierają.
- No, właściwie to tak - przyznał Eric, a ja śmiałem się cicho, bo najwyraźniej Belli zwyczajem było onieśmielanie wielbicieli.
- Ach. No cóż, może innym razem.
- Tak, innym razem- kiedy kolejnemu chłopakowi dała kosza ruszyłem w stronę auta. Eric przygarbiony odchodził z kwitkiem i kiedy mijałem auto Belli nie mogłem się powstrzymać i prychnąłem cicho rozbawiony. Wsiadła szybko do szoferki, a ja równie szybko znalazłem się w swoim aucie. Usłyszałem hałas jej silnika i zdążyłem wyprzedzić jej auto wyjeżdżając z parkingu. Specjalnie zablokowałem jej wyjazd i gasząc silnik czekałem na zbliżające się rodzeństwo. Patrzyłem w lusterko boczne jak Bella uprzejmie spławia kolejnego kandydata na bal wiosenny. Domyślałem się, że jest na mnie zła. Ja też byłem zły. Jak mogła pomyśleć, że żałuję tego co zrobiłem. Nie będę tego żałować nawet, gdybyśmy mieli na wieki zostać wrogami.
-Jadę na cały dzień do Seattle- ten sam tekst trzeci raz z rzędu.
- No tak, Mike coś wspominał - przyznał Tyler. - Miałem nadzieję, że to tylko taka gadka, żeby go spławić.
- Przykro mi - powiedziała - Ale naprawdę tego dnia
nie będzie mnie w Forks.
- Nie ma sprawy. Przed nami jeszcze bal absolwentów- mina Belli była bezcenna. Śmiałem się, kiedy do auta wsiadła moja rodzinka.
-Z czego tak rżysz - zapytała jak zwykle delikatnie Rose.
-Z niczego, od tak mam dobry humor.
-Pewnie dlatego, że twoja luba siedzi w tym rzęchu za nami- odparł z rozbawieniem Emmett, a Alice obejrzała się za siebie z ciekawością. Przewróciłem oczami i ruszyłem szybko odjeżdżając w stronę domu.#Od Autorki
Kolejny rozdział. Wiem, obiecałam więcej, ale słabo mi idzie. No może jak się pośpieszę to jeszcze dwa rozdziały do jutra się pojawią.
Tymczasem czekam na waszą reakcję co do tego rozdziału.
Może jakąś gwiazdkę?😍😍😜😜
Pozdrawiam wszystkich
Roxi
CZYTASZ
Mrok
FanfictionNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...