Cóż tu mówić, była świetną tancerką. - Skup się. Plecy proste biodra blisko moich, głowa lekko uniesiona. Twarz skieruj odrobinę w lewo- mówiła, a ja już byłem wykończony. Połóż prawą dłoń blisko mojej lewej łopatki, a złączone ręce musimy mieć na wysokości mojej głowy- tłumaczyła i kolejno robiłem co kazała. Potem tłumaczyła jak mam robić kroki. Ciężar ciała przenoś na nogę, którą właśnie robisz krok. Równomiernie obracamy się w lewo. To było trochę jak spacer. Odstaw dostaw. Na palce, podeszwa.
Patrzyłem w jej oczy i omal dostrzec w nich można było dumę. Udało jej się. Już po godzinie, a właściwie trzech nie deptałem jej po palcach i nie myliłem kroków.- Szybko się uczysz- pocieszała mnie, choć wiedziałem, że idzie mi beznadziejnie. Wciąż się garbiłem albo szarpałem nią jak lalką. W końcu po pięciu godzinach ciągłej nauki udałem zmęczenie i spojrzałem na nią błagalnie- Może na dzisiaj już wystarczy? Mam dość- powiedziałem, a ona śmiejąc się poszła ze mną do pomieszczenia, gdzie ostatnim razem mi zniknęła, gdy widziałem po raz pierwszy jak tańczy. Okazało się, że jest tam nieduża szatnia, gdzie Carmen może się spokojnie przebrać, a nawet wziąć prysznic. Kiedy ja chłodziłem twarz zimną wodą, by nie uznała,że ze mną jest coś nie tak. Spojrzałem na nią, a ona leżąc na ławce oddychała szybko, próbując uspokoić oddech. Nie przyznała się, że jest zmęczona. Twardzielka.
Zauważyła, że jej się przyglądam i delikatnie uśmiechnęła się do mnie. - Wiem, że obiecałem się od ciebie odczepić, ale może dasz się zaprosić na kawę?- zaproponowałem ostrożnie. Usiadła i pogładziła się po karku.- Wiesz, dzisiaj nie mogę, przepraszam- powiedziała machinalnie. Nie zamierzałem odczytywać jej myśli. Nawet jeśli kłamała, bo nie chciała nigdzie ze mną iść, wolałem myśleć, że po prostu ma inne plany.- Rozumiem, to może innym razem- powiedziałem i poprawiając swoją koszulę ruszyłem do wyjścia.- Ale jutro przyjdziesz na kolejną lekcję, prawda?- zapytała z nadzieją w głosie. - Tak, pewnie, nie odpuszczę sobie teraz- powiedziałem, a ona posłała mi najpiękniejszy uśmiech jaki od niej mogłem otrzymać- Świetnie, tak trzymaj, do zobaczenia jutro Edwardzie- powiedziała, a ja uśmiechnąłem się zdając sobie sprawę, że pamięta jednak moje imię. Tak jak ja zapamiętałem jej imię. - Do zobaczenia- odparłem i szczerząc się poszedłem do domu.
# Co powiecie o pierwszej lekcji tańca pana Edwarda Masena ? Czy taniec może ich połączyć?
Ja osobiście kocham taniec. Sama kiedyś się go uczyłam, ale powiedzmy sobie szczerze, nie każdy ma do tego talent. Mimo wszystko miłość do tańca pozostała.
A jak jest z Wami ? Piszcie komentarze i głosujcie, jeśli Wam się podoba
CZYTASZ
Mrok
FanfictionNiedawno przemieniony przez Carlisla w wampira Edward buntuje się i ucieka, by prowadzić życie na własną rękę. Kobiety, które spotyka nie wiedzą jak dużo im grozi. Co kryje w swojej pamięci Edward i czego nigdy nie dowie się Bella? Zainspirowana sag...