Carmen# 35

339 39 5
                                    

          Kiedy zaspokoiłem pragnienie rano poszedłem na próbę. Oczywiście unikając światła słonecznego. Wiedziałem już w jakich uliczkach jest ciemno i światło słoneczne praktycznie do południa nie dociera tam. Poruszałem się szybko. Kiedy dotarłem na miejsce próby odczekałem chwilę, by zebrać myśli.
         Nie wiedziałem czy chodzenie na te lekcje ma sens skoro Carmen ma narzeczonego. Przecież z człowiekiem będzie jej lepiej. Z drugiej strony czułem, że ona się go boi. - Cześć- odparłem wchodząc do środka. - Jesteś- powiedziała uśmiechając się z zadowoleniem.- No proszę, jaka radość na mój widok, a myślałem, że mnie nie znosisz- odparłem patrząc jej w oczy. - Powiedzmy, że toleruję- powiedziała śmiejąc się cicho. - Zaczynamy?- pyta, a ja kiwnięciem głowy daje jej znak, że tak.
     Tańczymy przez jakiś czas bez słowa. Ja w zamyśleniu wpatruje się w jej oczy, ona co jakiś czas uśmiecha się do mnie i puszcza oczko.Muzyka jest szybka i rytmiczna jak zwykle w rock&rollu. Próbuję ogarnąć kroki chociaż bardziej wolę walca niż takie szybkie podskoki. Carmen w końcu siada na podłodze ringu, który służy nam za scenę i patrzy na mnie zdziwiona. Ja pochylając się udaję zmęczonego. - Ale masz kondycję- powiedziała od tak.- Dużo biegam- odparłem prawie nie kłamiąc. W końcu dużo biegam, kiedy poluję. - To widać- odparła.
           Usiadłem obok niej i patrzyłem w oczy przez kilka chwil. Była naprawdę piękna, jej oczy lśniły tak tajemniczo i ponętnie. Usta lekko zwilżyła językiem i zrozumiałem, że ona także patrzy mi w oczy. Pochyliłem się w jej stronę i zbliżyłem usta do jej ust.
          Poczułem słodki zapach miodu i lawendy. Jej skóra jakby lśniła od potu i dodawała jej urody. Ona też na centymetr przybliżyła się do mnie i nasze wargi musnęły się delikatnie. Ciarki przeszły mi po plecach. Ona odsunęła się ode mnie i zawstydzona nie miała odwagi spojrzeć mi w oczy.- Wybacz mi, ja... nie mogę... Enrique... zrozum mam narzeczonego- jąkała się nie podnosząc wzroku. - Rozumiem, przepraszam Carmen- powiedziałem spokojnie.- Chyba będzie lepiej, jeśli przestaniemy się tu spotykać i zakończymy te lekcje- odparła, a ja poczułem się jak idiota.
        Ukłoniłem się jej z szacunkiem- Jak sobie życzysz- odparłem i wyszedłem z baru, gdzie mnie uczyła tańca. Poszedłem do domu. Smutek. Samotność. Nowy stopień umierania. Dla mnie bardziej bolesny niż przemiana, bo te uczucia nigdy nie znikają. Ciągną mnie w dół jak topielca. Noc jest najtrudniejsza. Za dużo wtedy myślę. Wspomnienia. Kilka kroków w stronę piekła. Znowu ból. Widok tych niewinnych, nieżyjących przeze mnie kobiet.
          Moja żona. Dziecko, którego pozbawiłem człowieczeństwa. Kira. Maria. Aleksandra, słodka Aleksandra. Wciąż pamiętam jej warkocze, spojrzenie, rumiane policzki. Na przestrzeni czasu najmniej żalu odczuwam po Marii. Była ode mnie starsza, chciała wykorzystać moją naiwność. Spotkała ją kara. No wiem, że okrutna, ale nic nie poradzę. Jestem potworem i tyle. Trzeba to zaakceptować i chyba pora wracać do rodziców. Najwyższy czas.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz