Gaja# 28

389 42 3
                                    

Szybkie przygotowanie do ślubu pochłonęło cały wolny czas mój i Gaji. Kiedy wszystkie sprawy zostały załatwione i kupiłem już garnitur oraz zapłaciłem w sklepie za suknię mojej ślicznej panny młodej. Nie wiem kiedy zrobiło się ciemno i nastała noc.
    Rano skoro świt ubrałem się w swój ślubny garnitur i pojechałem moim samochodem
( tak, teraz było mnie stać na samochód) prosto pod kościół. Czekałem na moją ukochaną. Kiedy bryczka podjechała do bram i ujrzałem Gaję w sukni ślubnej byłem pewny tego co robię. Pewny, że chcę z nią spędzić resztę jej życia.
     Widzieć jak się zmienia, jak się starzeje. Szła w moją stronę i uśmiechnęła się jak anioł. Co za paradoks, istota taka jak ja, bez duszy zakochała się w aniele. Stanęliśmy przed ołtarzem i ksiądz zaczął odprawiać mszę.
    Kiedy padły słowa przysięgi bez wahania powtórzyłem ,, I że cię nie opuszczę, aż do śmierci".
    W jednej chwili stałem się żonatym mężczyzną. W jednej chwili miałem żonę i nikt nie mógł mi jej już odebrać. Pocałowaliśmy się i wyszliśmy razem z kościoła szczęśliwi. Przed kościołem czekał wściekły ojciec Gaji.- Nie ustaliliście tego ze mną- powiedział, a ja zmierzyłem go pochmurnym wzrokiem.- Żebym o ślubie mojej córki dowiadywał się od sąsiadki? Skandal, chyba nie zdaje pan sobie sprawy, że Gaja należy do mnie i to ja decyduję o jej losie!- krzyczał, a ja zrobiłem krok w jego stronę i chwyciłem za jego gardło- Gaja nie jest i nigdy nie będzie niczyją własnością- odparłem tak chłodno jak tylko umiałem. Gaja patrzyła na to wszystko przerażona- Gaja, najdroższa, jedź bryczką do domu i każ swojej mamie się spakować, od dzisiaj będzie mieszkać z nami- powiedziałem, a ona podbiegła do mnie i pocałowała w policzek.- Jesteś cudowny- odparła już nie przejmując się tym co zrobię jej ojcu. Kiedy się oddaliła popatrzyłem w oczy mężczyzny i lekko poluzowałem chwyt- Zostałeś sam piepszony damski bokserze- powiedziałem i odepchnąłem go od siebie.- Nie wiesz do czego jestem zdolny chłopcze- zagroził, a ja tylko uśmiechnąłem się do niego złowieszczo-  I vice versa staruszku i vice versa- mężczyzna zmrużył oczy i po chwili odszedł wzburzony. Wiedziałem, że muszę pierwszy dotrzeć do domu Gaji przed jej ojcem. Wpadłem do samochodu i jak szalony popędziłem do żony. Kiedy wszedłem do domu Gaja pakowała rzeczy mamy. Kobieta płakała. Na jej twarzy zauważyłem świeże sińce. - Gaja pośpieszcie się kochanie, twój ojciec wraca do domu wściekły jak nigdy- ponagliłem ją. Pokiwała głową i zaczęła jeszcze szybciej zbierać rzeczy. Matka Gaji zaczęła szlochać- Linas mnie zabije, Boże na co mi przyszło?- lamentowała.- Nila uspokój się bardzo proszę- powiedziałem.- Gaja idźcie do samochodu, ja wezmę bagaże- powiedziałem stanowczo słysząc z oddali wzburzone myśli Linasa. Kobiety popędziły na dół do auta, a ja rozejrzałem się wokół czy czegoś nie trzeba jeszcze zabrać. W końcu wziąłem w ręce walizki i ruszyłem do wyjścia. Linas stanął mi na drodze.- Ty cholerny gnojku- powiedział patrząc na mnie z wściekłością jakiej jeszcze nie wiedziałem. - Zejdź mi z drogi- odparłem, a ten rozpędził się w moją stronę z pięściami. Odsunąłem się pod ścianę z szybkością wampira, a ten zderzył się z pustką i runął na kolana jak kłoda. - Nigdy ze mną nie wygrasz Linas, pogódź się z tym, że wszystko straciłeś- powiedziałem drwiąc z niego, bo na to właśnie zasłużył. Wróciłem do samochodu i zabrałem dwie cudowne kobiety do nowego domu.

MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz