Minęły cztery dni. Prawie dwa tygodnie. Adrien dalej wydzwaniał , rozmawiałam z mamą i kazałam jej nie mówić Adrienowi gdzie jestem.
Denerwowałam się co mu powiem jak wrócę. Wtedy będzie jeszcze gorzej..
Dziś na obiad zaplanowałam tortille. Pamiętam że Emma ją uwielbiała gdy zawsze jej ją robiłam.
Zawsze też mówiła że robię lepsze jedzenie niż jej mama co mnie bawiło bo uważałam że Pani Larson gotuję pyszne potrawy. Nie mówię tego od tak, sama próbowałam gdy zostawałam często u Emmy.
A kaczka w jej wykonaniu to było coś co chciałabym zasmakować jeszcze nie raz.-Za ile będzie obiad? - spytała blondynka z salonu
-Gdybyś ruszyła dupe z tej kanapy to zapewne szybciej - zaśmiałam się i zaczęłam nakładać różne warzywa na placek.
-Wiesz że nie umiem gotować! Pamiętaj dla mnie bez mięsa! Odchudzam się!
-Tak pamiętam - przewróciłam oczami i wrzuciłam kilka kawałków kurczaka po czym zawinęłam tortille. - weź sobie - położyłam wszystko na talerzu
-W końcu! - szybko wstała z kanapy a ja podałam jej talerz z posiłkiem-Ty nie jesz? - spytała
-Narazie nie mam ochoty-dziewczyna zaczęła zajadać się tortilla ale chyba zauważyła kurczaka - Miało być bez mięsa - spojrzała na mnie złowieszczo
-Pierwszego dnia zjadłaś całą pizze, drugiego jak byłyśmy na zakupach jadłaś jedzenie z maka, potem zjadłaś masę ciastek plus ciasto które upiekłam a dziś w nocy widziałam jak zajadłaś się paczką chipsów. - wymieniłam - Dieta? - zaśmiałam się
-Ok w takim razie rzucam dietę - prychnęła
-A wieczorem będziesz płakać że jesteś gruba, znam cie
-Jasne - przewróciła oczami
Oparłam się o blat, znowu zrobiło mi się słabo.
Gorąco i głucho-Marinette? - usłyszałam przytłumiony głos przyjaciółki - ej co ci - nie mogłam jej odpowiedzieć, nie dałam rady - Marinette... - zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Czułam jak moje ciało się zsuwa i swobodnie opada.
~~~~~~~~~~~
-Marinette? - otworzyłam oczy, nade mną stali ratownicy. Poważnie.
-Co się dzieje? - spytałam próbując wstać ale jeden z ratowników mi to uniemożliwił.
-Narazie leż - powiedział spokojnie a ja ponownie się położyłam - Twoja koleżanka zadzwoniła na pogotowie bo zemdlałaś
-To pewnie z nerwów, ostatnio się denerwuje - machnęłam ręką
-Częściowo też- zpoważaniałam
-Coś mi dolega? - spytałam niepewne
-Może niech koleżanka na chwilę zostawi nas samych...
-Nie, ona może wiedzieć - zaprzeczyłam, jest moją przyjaciółką powinna wiedzieć o wszystkim nawet jeśli to miała być najgorsza wiadomość jakiej bym się zupełnie nie spodziewała
-Jak sobie Pani życzy. A więc gratuluję , jest pani w ciąży - szok
- Proszę się udać do lekarza żeby zbadać czy wszystko jest w porządku i oczywiście który tydzień - uśmiechnął się mężczyzna w moją stronę - Podejrzewam że może to być drugi tydzień, zemdlała pani w wyniku zbyt dużego stresu to był sygnał ostrzegawczy, proszę na siebie uważać - założył spowrotem swój stetoskop na szyję po czym wstał a Emma odprowadziła go do wyjścia - Jeszcze raz gratuluję, dowodzenia! - usłyszałam po czym rozległ się dźwięk zamykanych drzwi-Dziewczyno ja wiedziałam cały czas że cos z tobą nie tak. Cały czas było Ci słabo ale ciąża?! Kurde Gratuluję! - przyjaciółka mnie uścisnęła jednak ja zaczęłam płakać - Ej co jest.. Adrien sie napewno ucieszy - zaczęłam łączyć fakty. To nie może być prawda, to tylko zły sen.
Ta mógł by być to sen gdyby nie sam fakt że jakieś dwa tygodnie temu byliśmy w Madrycie, na bankiecie.. A po bankiecie... Cholera nie zabezpieczyliśmy się. - Mówię ci Adrien będzie szczęśliwy! Będzie super ojcem!
-Emma on nie chce mieć dzieci! - blondynka zpoważniała - rozmawiałam z nim kiedyś i on powiedział mi wyraźnie że na dzieci jeszcze przyjdzie czas ale napewno nie teraz. - wspomniałam
-Powiesz mu i zobaczysz, napewno cię nie zostawi Mari
-Ale ja nie mogę mu powiedzieć! - zaprzeczyłam
-Po pierwsze uspokuj się po drugie co ty w takim razie chcesz zrobić?
-Zostawię go
-Dziewczyno weź najpierw się oswuj z sytuacją a nie pochopnie decydujesz o czymś czego będziesz żałować! - Miała rację, nie myślę teraz poważnie
-Emma daj mi wody.. - poprosiłam dziewczynę a ta natychmiast pobiegła do kuchni i nalała mi wody do szklanki którą w momencie wypiłam - Gdybym mogła pić alkohol to bym się opiła w tym momencie - westchnęłam
-Nie puszczę cię samej do domu w takim stanie. Może to będzie idealny moment żebyście się pogodzili z Adrienem. - usłyszałyśmy pukanie, nie to nie może być zbieg okoliczności. To nie może być on. - Poczekaj pójdę otworzyć, znajoma miała wpaść po ciuchy - kiwnęłam głową a blondynka wyszła z salonu
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak o to właśnie kończą się bankiety w stylu Adrienette xD
Czekajcie na next <3
_____________
-Just Me
CZYTASZ
⚪ With You ⚪ //Miraculous // ✔️
FanficKtoś kto ją zranił wraca po czasie prosto do jej domu. Niestety zastaje zupełnie inną osobę niż tą którą zapamiętał. Marinette ma 19 lat niedawno zakończyła swoje nauczanie w szkole. Mieszka ze swoją ciocią od małego. Nie jest taka sama jak kiedyś...