Rozdział 106

276 20 6
                                    

TW⚠️
Rozdział zawiera scenę przedstawiającą wywoływanie wymiotów. Omiń ten moment, jeśli nie czujesz się dobrze z czytaniem o tym.

Perspektywa Wiktorii

Mamo,
Żyję i nie planuję jeszcze umierać, tak, jem śniadania, nie, nudzą mnie lekcje i nie, nikt mnie nie prześladuje. Nauczyciele dostają bzika, dzieją się dziwne rzeczy, ale nie na tyle, abym chciała stąd uciec. Gdyby było źle, pisałabym do Ciebie bądź kogoś z Twojego otoczenia.
Nie martw się już tak,
Martha.

-Z tą mamą to Ci dowaliła - zaśmiał się Fred, zapinając guziki koszuli, a ja tego nie skomentowałam, złożyłam list od Marthy na pół, by włożyć go z powrotem do koperty.

-Zawsze mi wylatywała z tym, że taka opiekuńcza jestem - prychnęłam, wstając z parapetu i poprawiając sukienkę. - Skoro nigdy nikt się nią nie opiekował, to chyba logiczne, że chcę, żeby wiedziała, jakie to uczucie mieć kogoś, kto się nią interesuje.

-Najwidoczniej przyzwyczaiła się do tej obojętności i po prostu uważa, że przesadzasz - dopowiedział, spoglądając na siebie w lustrze, chwilę później się odwracając w moją stronę. - Gotowa?

-Tak, buty ubiorę w salonie - odpowiedziałam, biorąc torebkę z krzesła i chwytając szpilki spod ściany. Fred otworzył drzwi i obydwoje wyszliśmy z sypialni, w salonie siedział już George ze szklanką wody, a Ada stała przy lustrze w łazience i kończyła makijaż. Odłożyłam swoje rzeczy obok George'a, który nie spojrzał na mnie, będąc za bardzo skupionym na ścianie naprzeciw, i poszłam do Kimberly.

-Wkurwię się zaraz i wyrzucę to wszystko przez okno - stwierdziła, odsuwając dłoń z eyelinerem od twarzy, a ja usiadłam na blacie, gdzie rozłożyła część kosmetyków.

-Co tak delikatnie? - spytałam, przenosząc na nią wzrok i również na mnie spojrzała, robiąc minę, która mówi mi, że nie ma pojęcia, co właśnie powiedziałam.

-Tak - kiwnęła głową i patrzyłyśmy na siebie przez chwilę w ciszy, dopóki obydwie nie wybuchnęłyśmy śmiechem. Wtedy w drzwiach stanął George i włożył ręce do kieszeni, oglądając nas na zmianę, dopóki się nie uspokoiłyśmy.

-Musimy się zaraz zbierać, sprzątaj te szpargały, kochanie - mruknął po chwili, spoglądając na wszystkie kosmetyki Ady i choć spojrzał na nią z ciepłem w oczach, nie zwróciła na niego szczególnej uwagi. Chyba nie uznał tego za zły znak albo nawet nie zauważył, bo uśmiechnął się jeszcze raz w moją stronę i wrócił do salonu.

-Co się dzieje? - zapytałam szeptem, nachylając się w jej stronę, a ona pociągnęła rzęsy maskarą i spojrzałam na jej odbicie, czekając na odpowiedź. Spojrzała na mnie również przez odbicie i do oczu naleciały jej łzy, lecz nic nie powiedziała, zaczęła szybko sprzątać kosmetyki.

-Dziwnie się robi - mruknęła cicho po chwili, gdy zeskoczyłam z blatu i nie powiedziała wiele, ale w tych słowach był taki ból, że na chwilę stanęłam w miejscu, wpatrując się w nią.

-Ada... - zaczęłam, jednak od razu pokręciła głową, ucinając moje zdanie.

-Nie martw się, nieważne - dodała, opierając się rękoma o umywalkę. - Niepotrzebnie się odzywam.

Cisza. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, więc przytuliłam ją delikatnie i gdy również się we mnie wtuliła, usłyszałam jej pociągnięcie nosem. Z salonu dochodziły rozmowy chłopaków i po usłyszeniu ich głośniejszego śmiechu, odsunęłam się od niej, gładząc ją jeszcze po ramieniu. Spuściła głowę i odwróciła się przodem z powrotem do umywalki, więc wróciłam do salonu, spotykając się ze słowami Freda.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz