Rozdział 10

1.8K 120 40
                                    

Perspektywa Wiktorii

-Nie chcę stąd wyjeżdżać - mruknęłam, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko spakowałam. Koniec pierwszego roku w Hogwarcie, koniec tego roku, który strasznie namieszał mi w głowie.

-Jak tam z Oliverem? - spytała Ada, patrząc na Caroline i tym samym wyrywając mnie z zamyśleń.

-Emm... no nic, nadal ma mnie za przyjaciółkę, w dodatku ostatnio dziwnie się zachowuję i mnie unika, więc w przyszłym roku pewnie już nie będziemy przyjaciółmi - odpowiedziała ponuro, nie unosząc wzroku z podłogi.

-A może się zakochał i dlatego cię unika? - odezwałam się, podchodząc do Diggory, a ta spojrzała na mnie i zaśmiała się głośno.

-Zabawne, naprawdę zabawne.

-No nie wiem, ja się nie śmieję - odparłam szybko i wyszłam, zostawiając ją splątaną ze swoimi własnymi myślami.

-Hej Wika, mam sprawę, pytanie... po prostu problem - zaczepił mnie Oliver w drodze do bliźniaków, zastawiając mi przejście.

-Okej, mów - mruknęłam, zaskoczona jego zaczepką.

-Ale nie tutaj, chodź - chwycił mnie za rękę i zaciągnął po schodach do swojego pokoju. Doszliśmy i dokładnie zamknął drzwi, a ja się rozejrzałam. Nieswojo się czułam w nowym pomieszczeniu.

-Dobra, to mów - odparłam parę sekund później, a szatyn wypuścił głośno powietrze.

-No bo ja... Zakochałem się w Caroline - powiedział nerwowo, na co otworzyłam szerzej oczy. - I chcę wiedzieć co o tym sądzisz, czy powinienem jej powiedzieć.

-Musisz jej powiedzieć, bo ona też cię kocha - obwieściłam, nie za bardzo wiedząc, co mogę mu powiedzieć. Nie dowierzał, wybałuszając oczy, lecz odetchnął też z ulgą, jeszcze bardziej się rumieniąc. - Nie wiem za bardzo co mam ci powiedzieć, po prostu musicie spróbować i wtedy się przekonacie o wszystkim. Mam nadzieję, że mniej więcej ogarniasz co, jak i gdzie - dopowiedziałam, a on pokiwał głową. - No cóż, nie będę też ukrywać, że nie ufam Ci za bardzo.

-Ja... obiecuję Ci, że będzie szczęśliwa - odpowiedział z uśmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Najlepiej jakbyś zrobił to przed odjazdem, wiesz - stwierdziłam jeszcze, przypominając sobie słowa Diggory i nie wiedziałam, co jeszcze mogę mu przekazać, więc wyszłam, kątem oka zauważając, że przenosi wzrok za okno z szerokim uśmiechem. Udałam się finalnie do pokoju chłopaków, gdzie zamierzałam dotrzeć wcześniej i usiadłam tam na podłodze, widząc, że bliźniacy stoją naprzeciw siebie po dwóch różnych stronach łóżka.

-Daj mi tę mapę - odparł Fred, próbując wyrwać pergamin z rąk George'a.

-Co to za różnica kto ją będzie miał?

-Kto powinien ją zabrać? Ja czy George? - chłopak odwrócił się nagle, zaskakując zwróceniem na mnie swojej uwagi.

-George jest bardziej odpowiedzialny, nie ukrywajmy tego - stwierdziłam po chwili i wstałam, by wyciągnąć pergamin z rąk Freda i podałam go jego bratu.

-No ej, to było niemiłe - powiedział, a ja uniosłam brwi na tę wypowiedź.

-Freddie, ty się lepiej spakuj do końca, a teraz ja dostanę przytulasa - odezwał się George i odepchnął brata. - Co ja zrobię bez mojej wspaniałej przyjaciółki? Wyobrażasz sobie to? - pytał, próbując zachować żal i powagę, gdy delikatnie mnie objął.

-Oj George, marny twój los - mruknęłam, kręcąc głową. - A właśnie, ty nie powinieneś teraz Ady przytulać?

-Spokojnie, będzie miała mnie dość jeszcze zanim wejdziemy do pociągu - uznał, wypuszczając mnie z objęć. - Gdzie moja piękność teraz się znajduje?

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz