Rozdział 28 || Rok 4

1.5K 99 79
                                    

-Przesuńcie się wszyscy, idę na spotkanie z moim kochaniem! - krzyczałam do ludzi, którzy stawali mi na przejściu w pociągu. Fred szedł za mną i śmiał się pod nosem. - No gdzie ona, przepraszam bardzo, jest?

-Zatrzymaj się - odezwał się, ale szłam dalej. - No zatrzymaj się! - krzyknął ze śmiechem i przyciągnął mnie do siebie. Nasze twarze dzieliły centymetry i naprawdę mogłabym to wykorzystać, ale nie zrobiłam tego. Śmiał się lekko, nadal trzymając mnie za rękę.

-Co cię tak śmieszy? - zapytałam oburzona.

-Potrąciłaś już z piętnaście osób w tym Malfoya, który przywalił twarzą w drzwi.

-Nic mu nie jest? - spojrzałam za Freda.

-Nie wiem, bo nie zwracałaś na nikogo uwagi.

-Dobra teraz idę normalnie - rzekłam i założyłam włosy za ucho. - Caroline Diggory proszona do Wiktorii Roger! No wychodź mała szujo.

-Może będzie z Cedrikiem?

-Oliver Woood, gdzie jesteś?

-Dlaczego go wołasz? - zapytał zdziwiony.

-On zawsze wie - spojrzałam na niego, a z przedziału wyłonił się nie kto inny jak Oliver.

-Cześć, wołałaś mnie? - uśmiechnął się.

-Ta, szukam Caroline.

-Jest u mnie - przeniósł wzrok do środka przedziału. - Ale śpi - podeszłam do niego i zajrzałam.

-Dobra, jak się obudzi to powiedz jej, że ją szukaliśmy. A tak w ogóle to hej - przytuliłam bruneta i wróciłam z rudzielcem do naszego przedziału. Usiadłam przy oknie i wbiłam wzrok za okno, żeby tylko nie patrzeć na to jak słońce oświetlało twarz Freda.

-Co robimy w tym roku? - zapytał po chwili. Wzruszyłam ramionami, nie miałam ochoty na rozmowę. Zresztą, nikt nie odpowiedział. Poczułam przypływ gorąca i już wiedziałam, że przysunął się bliżej mnie. - Co jest? - wręcz szepnął. Odwróciłam głowę i spojrzałam w jego brązowe tęczówki, które wyrażały wszystko co czuł. Przegryzłam wargę i spojrzałam na siedzenie, na którym jeszcze przed chwilą siedziała Ada z George'em. Co jest? Nie wiem. Nie czułam smutku, ale raczej pustkę, której nie potrafiłam wytłumaczyć. Na chwilę wyprałam się z każdego uczucia.

-Nie wiem Freddie, dziwnie się czuję - stwierdziłam, ponownie na niego patrząc. Ta odległość była nie do zniesienia. I wtedy się odsunął jakby czytał mi w myślach.

>>>

-Nie wiem jak wytrzymam kolejny rok z tymi bachorami - rzekła Ada. - Nosz zaraz im coś zrobię! - zrzuciła rękę George'a ze swojego ramienia. - Gdzie jest moja różdżka?!

-U mnie w torbie - odpowiedziałam. Próbowała ją otworzyć, ale Fred złapał dziewczynę w pasie.

-Nikogo nie będziesz zabijać, nie dzisiaj - odezwał się i nadal ją trzymając szedł dalej.

-Puść mnie, bo jak zdobędę tę różdżkę to wbiję ci ją w tętnice! - szarpała się, ale na marne. Granie w Qudditcha ma swoje zalety.

-Dzień dobry - obok nas przeszła McGonagall. Kiwnęłam z bliźniakami głową, a gdy psorka zniknęła za zakrętem wybuchnęłam śmiechem.

-No siema - Caroline zarzuciła ręce na moje i George'a ramiona. - Co tam?

-Dzieci wkurzyły Adę - wskazałam na przyjaciółkę i Freda. - A u nas chyba dobrze - i wtedy rudzielec spojrzał na mnie. Jednak czuł, że nie wszystko jest okej.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz