Perspektywa Wiktorii
-Na Pokątną! - rzekłyśmy, po czym buchnął zielony ogień. Niestety, najwidoczniej źle wypowiedziałyśmy "Pokątna", ponieważ miejsce, w którym się znalazłyśmy, ani trochę nie przypominało tej kolorowej i pełnej od ludzi uliczki.
Pomimo tego, że było południe, wokoło był mrok, można było też powiedzieć, że jakby zrobiło się zimniej. Rozejrzałyśmy się i od razu było widać, że chyba nikt za bardzo nie dbał o to miejsce. Poniszczone chodniki, odpadający tynk od ścian, pełno pajęczyn i kurzu, co dało się we znaki. Kichnęłam, całkiem głośno, czym najwyraźniej przestraszyłam Adę, bo wzdrygnęła się lekko.
-Gdzie my jesteśmy? - spytała, otwierając szerzej oczy i marszcząc brwi.
-Nie wiem, ale chcę stąd jak najszybciej uciec - obwieściłam, po czym zaśmiałam się lekko pod nosem z tego, że bałyśmy się jakiejś zwykłej, starej uliczki. - Może spytajmy kogoś jak stąd wyjść? - powiedziałam i wciągnęłam smarki, lekko przecierając nos. Ada potrząsnęła głową na znak zgody i rozejrzała się jeszcze raz. W pewnym momencie wlepiła wzrok w jakiś punkt, przy tym kiwając głową, najwyraźniej chcąc wskazać mi obiekt, który przyciągnął jej uwagę. Ruszyła w tamtą stronę szybkim krokiem, a ja za nią. Stanęłyśmy przy jakiś dwóch starszych czarownicach.
-Dzień dobry - zaczęła Ada, z miną jak najbardziej poważną. - Chciałabym spytać jak dojść na ulicę Pokątną - kobiety w końcu zwróciły na nas uwagę, odwracając lekko głowę w naszą stronę. Mogły się nie odwracać. Zmarszczki na całej twarzy, ogromne pieprze w kilku miejscach oraz kilka blizn, niektóre były ledwo widoczne, a niektóre wyglądały, jakby dopiero co powstały. Szare, zniszczone włosy oraz staromodne szaty wskazywały na to, że owe kobiety mają około siedemdziesięciu lat. Patrzyły na nas chwilę z wyraźną złością, że ktoś zakłóca im spokój, jednak w końcu jedna z nich uśmiechnęła się i wstała.
-A co, źle wam tutaj? Wejdźcie na herbatkę, porozmawiamy trochę - westchnęłam lekko, próbując wymyślić coś na szybko. Taki tekst nie wróżył nic dobrego.
-Dziękujemy, ale spieszy nam się trochę - mój udawany żal był perfekcyjny. - Wskaże nam Pani tę drogę? - spytałam tak bardzo przesłodzonym głosem, że aż niedobrze mi się zrobiło.
-Nie sądzę, iż to wam się przyda - druga kobieta wstała i skierowała różdżkę w naszą stronę. Tego mi właśnie brakowało, uprowadzenia przez jakieś stare baby. Nieco zestresowana, kątem oka spojrzałam na Adę, w której oczach zauważyłam rozbawienie. Zdziwiłam się, nie powiem, ale gdy zauważyłam, że nad głowami kobiet wiszą doniczki na linkach, a sznurek, który spowodowałby ich spadnięcie, jest na wyciągnięcie jej ręki, mimowolnie się uśmiechnęłam. To się nazywa szczęście w nieszczęściu.
-Co się tak szczerzysz, co? Za chwilę nie będzie ci tak do śmiechu - wysyczała i gdy już otwierała usta, aby wypowiedzieć jakieś zaklęcie, Ada szybko pociągnęła za sznurek, przez co doniczki z jakimiś chwastami spadły na ich głowy. Chwyciłam rękę nieco zdziwionej przyjaciółki (chyba dlatego, że jej plan wypalił) i pobiegłam w pierwszą, lepszą uliczkę. Gdy odbiegłyśmy trochę, wybuchnęłyśmy śmiechem, spoglądając na siebie.
-Widziałaś ich miny? - ledwo zapytała Ada, a zza zakrętu wyskoczyły te same kobiety, tyle że z ziemią we włosach. Rzuciłyśmy się do biegu i biegłyśmy tak może pięć minut, gdy zauważyłam, że uliczki zaczęły się robić kolorowe, a za nami już nikogo nie ma.
Nie udało nam się jednak pokonać kolejnych metrów, bo wpadłyśmy na coś, a raczej na kogoś. Dosłownie z hukiem runęłyśmy na ziemię. Spojrzałam na nasze „przeszkody", lecz nie widziałam ich twarzy, gdyż słońce znajdowało się akurat za ich głowami.
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...