Rozdział 58

1K 62 41
                                    

-Muszę kupić nowe pióro, bo jak ostatnie wyrzuciłam przez okno to do dzisiaj nie mogę znaleźć - obwieściła Wika.

-Chodźmy do Trzech Mioteł, mam ochotę na piwo kremowe - Ada uwiesiła się na dziewczynie.

-Chcesz tam iść, bo spotykam się tam z Oliverem - odezwałam się ze śmiechem, a ona uniosła lekko rękę.

-Nieprawdaa, chcę tam iść, bo... bo... bo... - machała dłonią, z każdym kółkiem coraz bardziej się śmiejąc.

-Pójdziemy tak czy siak, bo spotykamy się tam z chłopakami, ale najpierw po pióro - Wika ruszyła przed siebie, ciągnąc za sobą Kimberly, a ja skręciłam w lewo. W drodze z kilka razy poprawiłam włosy i na dodatek nie miałam okularów, bo uznałam, że jak raz tak wyjdę to nic się nie stanie. Widziałam bez nich, lecz dziwnie się czułam. Tak się stresowałam przed spotkaniem z własnym chłopakiem, że zaczynałam wątpić czy w ogóle, aby na pewno dobrze się ubrałam.

Przed drzwiami pubu jeszcze raz poprawiłam włosy i wzięłam głęboki wdech, aż w końcu uznałam, iż bezsensowne stanie na pewno mi nie pomoże. Weszłam do środka i rozejrzałam się, Oliver siedział w kącie tyłem do mnie. Szłam w jego kierunku, a on nagle odwrócił się i wstał. Uśmiechnął się i nawet nie zdążyłam podejść do stolika, zamknął mnie w uścisku na środku przejścia.

-Tęskniłem skarbie - mruknął w moje włosy, po czym odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. W końcu postanowiliśmy usiąść, więc przy okazji obejrzałam go od góry do dołu. Miał czarne, delikatnie przylegające spodnie i granatową koszulę, czyli wyglądał idealnie - Opowiedz mi o wszystkim, co chcesz - powiedział tylko i uśmiechnął się uroczo. A więc gadałam tak prawie godzinę, a on słuchał jak zawsze, trzymając mnie za rękę. Spytałam też jak radzi sobie w "dorosłym życiu" i dowiedziałam się, że gra w drużynie Qudditcha swojej miejscowości. Stwierdzenie, że byłam dumna to mało powiedziane. Radził sobie i oświadczył nawet, że miał zamiar przed dwudziestką znaleźć jakiś swój własny kąt i wyprowadzić się od rodziców. Gdy zaczął opowiadać, że po Hogwarcie razem zamieszkamy i w ogóle o naszej przyszłości ryczałam z wielkim uśmiechem na ustach.

Po wypiciu dwóch herbat wyciągnął mnie na dwór, lecz nie wiedziałam gdzie idziemy i na dodatek zakrył mi oczy. Nie odzywałam się za wiele w trakcie tej drogi, bo czułam, że to niepotrzebne.

-Zamierzasz mnie zrzucić z klifu? - zaśmiałam się, gdy poczułam, że idziemy pod górkę.

-Jeszcze nie dzisiaj - odpowiedział rozbawiony - Jesteśmy - zdjął dłonie z moich oczu, a ja westchnęłam z zachwytu. Było stamtąd widać Hogwart. Pomarańczowe światła przecinały mrok i odbijały się w tafli jeziorza, a całą budowlę otaczały gwiazdy...

-Ollie, to jest przepiękne. Ostatni raz widziałam coś podobnego, gdy...

-Gdy płynęłaś łódką na pierwszym roku. Odprowadzałem Cię wtedy wzrokiem, aż do momentu jak wsiadłaś i widziałem twoje zafascynowanie - rzekł promiennie uśmiechnięty - Nie myślałem wtedy, że sześć lat później będziemy oglądać ten widok razem - ledwo potrafiłam wydusić z siebie słowa przez widok i przez to, co mówił.

-Jesteś wspaniały Ollie - przeniósł na mnie wzrok, a księżyc rozświetlał jego twarz. Przez chwilę była przyjemna cisza, którą przerwał pewnym:

-Kiedyś ci się tu oświadczę.

Perspektywa Freda

-Udało się! - George wbiegł do pokoju uradowany, a Lee w tych emocjach spadł z łóżka.

-Ale że co się udało?

-Wika zgodziła się ze mną napić na imprezie!

-I to jest takie fajne, tak? - zaśmiałam się, lecz nie rozumiałem, co w tym świetnego.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz