Otóż moi drodzy znalazłam rozdział, który zapomniałam opublikować wcześniej, więc proszę bardzo, miłego czytania.
Obudziłam się o tej godzinie, o której zaczynają się przygotowania na obiad. Przez chwilę siedziałam na łóżku, zbierając argumenty do życia i gdy w końcu dotarło do mnie, że jeden jest gdzieś w pobliżu szybko wstałam. Reszta "porannej" rutyny minęła mi dosyć wolno, choć nie czułam zmęczenia. Za oknem było dosyć ciemno jak na południe, ale to pewnie przez chmury burzowe. Zeszłam na dół, po drodze witając Percy'ego szerokim uśmiechem, który odwzajemnił. Nie szukałam przyjaciół, bo albo siedzieli w domu i nic nie robili, albo byli 3 kilometry od Nory. Weszłam do kuchni, prawie potykając się o próg.
-Dzień dobry - powiedziałam, patrząc na Pana Artura czytającego Proroka Codziennego, a następnie na Panią Molly, która robiła coś przy blacie.
-Dzień dobry, napijesz się czegoś? - spytała, odwracając się w moją stronę.
-Nie, dziękuję.
-Na obiad jeszcze musisz poczekać, chyba, że chcesz abym coś Ci na szybko zrobiła - wytarła ręce w ręcznik. - Pewnie jesteś głodna, nie wstałaś na śniadanie.
-Zaczekam - uśmiechnęłam się lekko.
-Chłopcy chcieli Cię obudzić, ale powiedziałam żebyś się wyspała, mam nadzieję że się nie gniewasz.
-Ależ skąd, to jedyne miejsce, w którym mogę spać długo i nikt nie ma mi tego za złe, albo nie zwala z łóżka - zaśmiałam się, a Pani Molly pokiwała głową wyraźnie ucieszona faktem, że mogła sprawić mi przyjemność. - Piszą coś ciekawego? - zwróciłam się do Pana Artura. Uniósł na mnie wzrok znad okularów i pokiwał przecząco głową. Postanowiłam sprawdzić pogodę na dworze i przy okazji poszukać Ady oraz bliźniaków. Było ciepło, ale niestety duszno, więc nie sądzę, aby brunetka chciała spędzić czas na dworze. Jej włosy chyba by tego nie przeżyły. Okrążyłam Norę rozglądając się za przyjaciółmi, lecz nigdzie ich nie było. Usłyszałam potężny grzmot i nagle zaczęło lać. Jeśli byli gdzieś na dworze to Kimberly najprawdopodobniej zaczęłaby płakać. Szybko wróciłam do środka i po prostu znikąd do Nory przez drzwi wbiegł Fred, wpadając na mnie. Nie dałam rady utrzymać się na nogach i runęliśmy na podłogę. Wyglądałam zapewne jak pomidor.
-Przepraszam, nie planowałem tego - odezwał się i podniósł ze mnie.
-Spoko, nic się nie stało - pomógł mi wstać. Chyba nie muszę wspominać, że każdy jego dotyk był jak dotyk anioła. - Gdzie byliście?
-W drzewie - podrapał się po głowie i spojrzał okno. Pokiwałam głową i wspólnie udaliśmy się do pokoju bliźniaków.
-Gdzie George i Ada? - usiadłam na parapecie.
-Zaprowadził ją do tamtego domu gdzie byliśmy wczoraj. Dach jest cały, więc zapewne tam przeczekają.
-A dlaczego nie zostałeś z nimi?
-Chciałem być z tobą - odpowiedział. - Znaczy... No wiesz, pamiętałem, że jesteś tutaj i nie chciałem byś była sama.
-Czerwony się zrobiłeś - zaśmiałam się.
-Tak, głupio to zabrzmiało - parsknął.
-Ta, rzeczywiście głupio. Jakbyś mnie kochał czy coś.
'Miałem nadzieję, że powiesz coś innego, bo tak jakby przypadkiem wyznałem ci co czuję.'
-Co robimy? Może zagramy? - przerwał dziwną ciszę między nami. Powiedziałam co myślę, więc to niezbyt mi odpowiadało.
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...