Rozdział 60

1K 70 8
                                    

-No nie, kolejni! - zawołała pani Pomfrey, gdy weszliśmy do Skrzydła Szpitalnego - Co wy macie z tym eliksirem postarzającym, co? Usiądźcie i poczekajcie, muszę dokończyć u niego - skierowała się w stronę Puchona, a bliźniacy usiedli na materacu.

-To było wspaniałe! - Lee płakał ze śmiechu - Na początku myślałem, że serio się udało, ale gdy was wywaliło...

-Ciekawe jak ty byś wyglądał w takim momencie - Ada zwróciła się do niego, lecz za bardzo się śmiał, aby jej słuchać.

-Caroline teraz opieprza Cedrika za zgłoszenie się już... Godzinę - spojrzałam na zegarek - Jeśli zostanie wybrany to trzeba będzie ładny stos zrobić - brunetka idealnie rozumiała o czym mówię i pokiwała głową.

-Dlaczego tak bardzo nie chcecie tego? - zapytał George - To tylko turniej, a taka wygrana... Chyba warto się trochę poobdzierać dla sławy i pieniędzy. Aż tak blisko jesteście z Cedrikiem, że się przejmujecie tym, iż może mieć kilka siniaków? - nie miałam siły tłumaczyć mu to kolejny raz.

>>>

-Jeszcze sekunda... - szepnął Jordan, a wtedy płomyki nad czarą poczerwieniały. Ludzie zakryli sobie usta dłonią, lecz dopóki nie było mowy o reprezentancie Hogwartu za bardzo nie przeżywałam.

Dumbledore złapał kawałek pergaminu i wyciągnął rękę, aby móc go odczytać.

-Reprezentantem Durmstrangu będzie... Wiktor Krum!

-Ile on w ogóle ma lat? - zapytałam, gdy sala wybuchła oklaskami. Chłopak zniknął za drzwiami komnaty, a tłum ucichł i drugi kawałek pergaminu wyleciał z czary.

-Reprezentantem Beauxbatons jest Fleur Delacour! - nie wszyscy przyjęli ten fakt z radością. Niektóre dziewczyny z jej szkoły popłakały się, lecz bardziej ciekawił mnie sposób w jaki szósto i siódmoklasistki patrzyły na dziewczynę, najchętniej by wyrwały jej te włosy.

Dziewczyna zniknęła w bocznych drzwiach i wtedy złapałyśmy się za ręce. Caroline się cała trzęsła, a ja już wiedziałam, że trzeba będzie iść po herbatę na uspokojenie.

Płomienie buchnęły, język ognia wystrzelił w górę i Dumbledore złapał trzeci kawałek pergaminu.

-Reprezentantem Hogwartu jest Cedrik Diggory!

-Nie! - Caroline krzyknęła i wstała , lecz ledwo dało się ją usłyszeć przez wrzask sąsiedniego stołu - Nie, nie, nie! - patrzyła na uradowanego brata, a następnie opadła bezradnie na ławkę. Ja i Ada siedziałyśmy cicho, bo wiedziałyśmy jak bardzo nie chciała, żeby akurat go wybrano, podczas gdy wiwaty Puchonów były ogłuszające i trwały przez parę następnych minut.

-Wspaniale! - zawołał uśmiechnięty Dumbledore - A więc mamy trzech reprezentantów szkół. Liczę na to, że wszyscy uczestnicy spotkają się z waszym wspaniałomyślnym poparciem i aplauzem. Dopingując swojego reprezentanta, przyczynicie się do... - nie dokończył jednak, bo Czara Ognia ponownie poczerwieniała i wyrzuciła jeszcze jeden kawałek pergaminu. Dyrektor wytrzeszczył oczy i dosyć długo przypatrywał się kartce, aż w końcu odchrząknął i przeczytał - Harry Potter.

Tym razem nikt nie zaczął klaskać ani wiwatować. Obejrzałam się na bliźniaków, którzy patrzyli na Harry'ego, a następnie na stoły innych domów, oni wszyscy patrzyli wprost na niego. Minęła chwila, Dumbledore ponownie wywołał jego imię i czarnowłosy wreszcie wstał.

-Możecie rozejść się do dormitoriów - oznajmił dyrektor.

-To jakiś nieśmieszny żart! - krzyknęłam - Przecież to niemożliwe, żeby on się zgłosił! Tylu ludziom się nie udało i co? I nagle jemu tak? Nie wierzę w to.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz