Rozdział 20

1.6K 109 61
                                    

Wiktoria przez następne 2 tygodnie nie wychodziła z dormitorium. Przyjaciółki dziewczyny powiedziały McGonagall, że jest chora, że się źle czuje. Nie było to do końca kłamstwem. Budziła się i zasypiała z bólem głowy (jak nie każdej części ciała) i łzami w oczach. Całymi dniami pisała w swoim zeszycie lub siedziała na parapecie i patrzyła na krajobraz za oknem. Tłumaczyła sobie, że słowa Freda zostały wypowiedziane przez to, iż po prostu obaj nie dojrzeli na prawdziwą miłość. Ale to nie prawda. Dlaczego wiek ma mieć znaczenie w miłości? Ludzie często myślą i mówią coś wbrew sobie. Próbują złamać, zniszczyć, odrzucić swoje uczucia myśląc, że wtedy życie będzie prostsze. I tak było w jej przypadku. Nie chciała pokazywać innym jak bardzo okropnie jest. Nieraz usłyszała słowa "Przesadzasz" albo "Nikogo to nie obchodzi". Ukrywanie uczuć pod "maską" w dzisiejszych czasach jest niemal wymagane. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę to, że ona wcale tego nie chciała. Gdy była przy odpowiednich ludziach odsłaniała prawdziwą siebie. Ale to bycie sobą też z czasem się kończy. Jeśli na kimś ci zależy będziesz chciał by ten ktoś był szczęśliwy, co powoduje, że po prostu chcesz ukrywać to co czujesz, mimo, że twoje wnętrze od środka nadal gnije. Ale szczęście osób, których się kocha jest najważniejsze.

George'a i jego brata blondynka nie spotykała. Nie chciała. Wiedziała, że jeśli zobaczy któregoś z nich to wybuchnie. Rozproszy się w niej to, co próbowała zbierać przez ten niby krótki okres czasu.

A co z Fredem? Z nim też było źle. Nie spał za dużo, myślał za dużo. Codziennie próbował z bratem bliźniakiem jakoś prześlizgnąć się do dormitorium dziewczyn, niestety bez skutku. Dzień w dzień szedł tam i różnymi zaklęciami, sztuczkami chciał się tam dostać. George jednak tracił nadzieję. Mówił mu, że to bez sensu i tak nie wejdą, że nie warto. On nie poddawał się. Może to przez to, że nadal miał bluzę, która pachniała nią, co tylko bardziej go motywowało. Chciał tam wejść by nie musieć już wdychać zapachu bluzy, który i tak już zanikał. Wejść tam, by móc zaciągnąć się jej wonią, dotknąć jej ciała i spojrzeć jej w oczy. To co, że tylko w sposób przyjacielski.

>>>

George musnął policzek swojej dziewczyny. Z powodu ładnej pogody siedzieli na Błoniach przy wspólnym drzewie całej piątki. Z policzka przeniósł się na czoło, nos, a następnie na usta. Lekko dotykał jej poziomkowych warg, przy czym brunetka lekko się uśmiechała. Położył rękę na jej policzku i spojrzał jej głęboko w oczy.

-Tak bardzo cię kocham - powiedział. Dziewczyna chwilę nic nie mówiła, po prostu na niego patrzyła.

-Też cię kocham - mruknęła po chwili.

-Ja pierdziele, ale ja cię kocham. Jesteś taka... - szukał odpowiedniego słowa. - Po prostu idealna - wtulił się w nią. Często jej to mówił. Te magiczne słowa "Kocham cię". Chciał by ona nigdy nie zapomniała tego, by wiedziała, że jest ważna.
Rudzielec uśmiechał się pod nosem jednocześnie zaciągając się jej kokosowym aromatem włosów. One zawsze pachniały tak pięknie.

-Wiesz, myślałem ostatnio o... O nas - wypuścił ją z objęć.

-I do jakiego doszedłeś wniosku? - spytała spokojnie.

-Że jak nie założę z tobą rodziną to się chyba zabiję - zaśmiał się krótko. Kimberly uśmiechnęła się szeroko i cmoknęła go w nos. - No wiesz, będziemy mieli dwójkę dzieci... I jak tam się mówi... zasadzę drzewo w naszym ogródku - mówiąc to, patrzył w ziemię, bo już to sobie wyobrażał. - I będziemy mieli psa... albo dwa psy, bo wiem, że kochasz zwierzęta - uniósł wzrok. - I... I nie powiem nic więcej, bo sam nie wiem co - ponownie się zaśmiał. - Obiecuję Ci, że zrobię tak by to wszystko stało się prawdą. Obiecuję - powiedział, splótł jej małą dłoń ze swoją, popatrzył jej w oczy i ona też wtedy w nie spojrzała i obydwoje uśmiechnęli się tak jak zawsze. Do George'a dotarło, że nie pozwoli jej odejść. Nie pozwoli, by patrzyła na kogoś z miłością jeśli on nie jest tym kimś. Nie pozwoli, by ktoś inny całował jej usta. Bo gdy w końcu poznał wszystkie jej lęki, dziwactwa, nawyki, wady, gdy pokazała mu prawdziwą siebie, ona dała mu wybór czy chce zostać czy nie. On zdecydował się zostać i nie miał zamiaru pozwolić na to wszystko.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz