Rozdział 68

824 59 120
                                    

Byłem dupkiem ostatnio, co powiesz na małą rekompensatę w piątek? O 21 na wieży astronomicznej.
Tyler

Patrzyłam na tę kartkę dobrą godzinę. Znaleziona w mojej kieszeni, treść napisana niechlujnym pismem. Zdążyłam się już domyślić kiedy. Spódniczka z poprzedniego dnia, wtedy, gdy mnie okręcił i złapał, to musiało być wtedy.

Idiotyzmem byłoby pójście tam o tej godzinie jeszcze po to, żeby się z nim spotkać. Nie chciałam wzbudzać w Fredzie zazdrości, to równie dobrze mógł być żart, niepotrzebnie było go zamartwiać. Pójść z nim tam? Wyszłabym na dziewczynę, która jest zależna od swojego faceta, co byłoby jakimś okropnym spadkiem w moim ego. Oczywiście, że go potrzebowałam w swoim życiu, ale żeby wszędzie z nim chodzić jak jakaś sierotka? No szanujmy się, choć trochę.

Perspektywa Caroline

-Wyobrażasz sobie jakie nasze dzieci zrobią rozróbę w tej w szkole? - spytałam Kimberly. Wracałyśmy ze szlabanu, choć gorszy był fakt, że był to piątek i straciłyśmy parę godzin wieczoru. - Te geny zmieszane ze sobą stworzą istne potwory, tym bardziej twoje i George'a.

-Hej! - zawołała, ale jednak uśmiechnęła się. - To, że tydzień temu spaliłam pół klasy nic nie znaczy, okej.

-Zrobiłaś to z premedytacją!

-Ognisko miało się palić, a nie klasa, to już nie moja wina, że się rozprzestrzeniło - stwierdziła, naprawdę nie czując się ani trochę winna, na co się zaśmiałam.

Korytarz, tak jak zawsze w ciepłe dni, roił się od uczniów. Nie chciałyśmy jeszcze wracać do dormitorium, dlatego wybrałyśmy spacer po Hogwarcie, przejściach, których i tak zbyt często używałyśmy. Najbliżej znajdowała się Jednooka Wiedźma i mimo, że nie miałyśmy przy sobie pieniędzy, zobaczyć nie szkodziło.

Doszłyśmy do celu, sprawdziłyśmy ogólny stan i miałyśmy zamiar iść dalej. Miałyśmy, ale dziewczyna wskazała głową za filar i zaciągnęła mnie za posąg.

-Angelina siedzi z tym typem, rozmawiają - szepnęła.

-Z kim?

-No tym, co docina Wice non stop.

-I dlaczego się zatrzymałaś? - spojrzała na mnie jak na idiotkę. - Nie można podsłuchiwać ludzi! - zakryła mi buzię dłonią i zaczęła nasłuchiwać. Mogłam zrobić wyjątek, ale to i tak nieładnie.

-... pewna, że on przyjdzie tam o tej godzinie?

-No przecież ci powtarzam, na sto procent. Zbyt łatwo nim kierować, żeby się nie udało. Masz te czekoladki z Amortencją, co nie?

-Jestem przygotowany nawet na przypadek, gdyby tymi pierwszymi rzuciła mi w twarz albo zrzuciła z wieży. Zajmij się na pewno tym Weasley'em, a resztę zostaw mi i wszystko pójdzie jak po naszej myśli.

-Roger powinna przyjść pięć minut przed czasem, zawsze tak robi, także nie możesz się spóźnić.

-Ja już wiem, co mam robić. Idę umyć zęby, więc będę już znikał. Do zobaczenia po wszystkim - zakończył lekkim śmiechem. Wsiąknęłyśmy z Adą za ścianę, na całe szczęście nie robiąc hałasu. Chwilę później Angelina również się oddaliła, a Kimberly miała minę jakby chciała kogoś udusić.

-Co to do cholery było?!

-Nie krzycz - upomniałam ją. - Trzeba w ogóle ogarnąć, o czym oni mówili. Wieża, Roger pięć minut przed czasem i Weasley, który koniecznie musi tam przyjść... Ona miała gdzieś dzisiaj iść? - spojrzałam na przyjaciółkę, a ona wzruszyła ramionami.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz