Rozdział 61

972 66 64
                                    

Perspektywa George'a

Był dosyć ciepły wieczór pomimo początku grudnia, więc Ada wyciągnęła mnie na spacer. Oczywiście zagadała się, a że mógłbym słuchać jej godzinami nie poczułem, która jest już pora. Non stop śmiała się w drodze powrotnej, zapewne budząc przy tym połowę ludzi w dormitoriach, lecz gdy weszliśmy do zamku uspokoiła się jak tylko mogła. Szła z przodu, trzymając mnie za rękę i prowadząc naszymi skrótami.

Usłyszeliśmy czyjeś kroki, więc zatrzymaliśmy się, a gdy okazało się, że odgłosy były coraz bliżej, zaciągnąłem ją za jeden z filarów. Usiadła na podłodze, a ja stałem przy ścianie i patrzyłem na sytuację. Nie wiem kto to był, ale gdy już przeszedł wyciągnąłem rękę do swojej dziewczyny. Nie podała mi jej od razu, bo... Skanowała mnie wzrokiem od dołu do góry, przegrywając wargę. Niby i to coś normalnego, ale był środek nocy i wszystko odczuwało się podwójnie, przynajmniej ja odczuwałem wszystko podwójnie. Zaczęło robić mi się trochę duszno, aż wreszcie sama wstała.

-No chodź - przejechała palcami wzdłuż mojej ręki, chyba kompletnie nie wiedząc do jakiego stanu mnie tym doprowadziła. Szliśmy tak samo jak wcześniej, tylko, że ciszej i ja nie patrzyłem na boki czy gdzieś za nas tylko na nią.

Weszliśmy do Pokoju Wspólnego i strasznie mnie ucieszył fakt, iż przede wszystkim chłopacy siedzą na kanapach. Nie wiem dlaczego Ada nie poszła do nich, choć przez to też się w duchu ucieszyłem. Szła prosto w kierunku dormitorium. Weszliśmy do środka i jeszcze bardziej wszystko odczułem. Tę atmosferę, sposób w jaki chociażby na mnie patrzyła i delikatnie dotykała. Nie odeszła od drzwi, jakby na mnie czekała, czekała, aż coś zrobię. I zrobiłem. Przykułem ją do ściany, a ona uśmiechnęła się przez pocałunek, co wywołało jakiś wybuch motylów w moim brzuchu.

Trzymałem dłonie na jej zaróżowionych i rozgrzanych policzkach, a patrząc jej w oczy czułem, że mam wszystko... Dłońmi, które trzymała na moim torsie, zjechała niżej i jej zawsze ciepłe palce dotknęły mojej skóry pod koszulką, której dłuższe noszenie na sobie przestawało mieć powoli jakikolwiek sens. Jednak zdjęcie jej musiałem przełożyć na później, bo drzwi się otworzyły, a przestraszona dziewczyna zdjęła ze mnie dłonie.

-No mówiłem Ci, żebyś tu nie szedł - powiedział cicho Fred do Jordana, który uśmiechał się znacząco, nie patrząc na nas. Wyjął coś z szafki i najwyraźniej mu się nie spieszyło, więc wymyślałem w głowie plan zemsty.

-Ale macie jakieś...

-Lee, na brodę Merlina! - Fred szybko wyciągnął go z pokoju, a Ada zachichotała, po czym spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.

-To na czym skończyliśmy? - zapytałem, kładąc dłonie na jej biodrach. Nie odpowiedziała, patrzyła mi w oczy z tym specjalnym uśmiechem, który był określany przez innych jako "tylko dla George'a".

-Kocham cię - obwieściła, a ja wyszczerzyłem się jak głupi. Założyłem jej włosy za ucho i cmoknąłem ją w ten mały nosek, który po chwili uroczo zmarszczyła.

-Ja ciebie też.

>>>

-Bal! No przecież to było oczywiste! - zawołała Wika, gdy wyszliśmy z klasy transmutacji.

-Takie oczywiste, że aż nikt z nas na to nie wpadł - zaśmiałem się, a dziewczyny uśmiechnęły się lekko.

-Idziemy? - zapytała Caroline, spoglądając na przyjaciółki.

-Tak, tak - przytaknęły, a na pytanie gdzie idą nie pozwoliły Roger odpowiedzieć. Odprowadzałem je do zakrętu i spojrzałem na tę ciotę aka brata.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz