Perspektywa Wiktorii
-Przyjaźnisz się z moją córką?
-Emm, raczej jesteśmy koleżankami - wytłumaczyłam matce Penelopy. Jak strzała weszła do Skrzydła Szpitalnego podczas, gdy próbowałam zdziałać coś chanteomagią, ale na szczęście nic nie zauważyła.
-Skoro nie jesteś nikim ważnym dla niej to proszę wyjść - zmarszczyłam czoło i pokiwałam głową, bo co innego miałam niby zrobić? Przez drzwi weszła McGonagall, a Pani Clearwater zaczęła się awanturować. Poszłam do pielęgniarki i usiadłam na krześle, patrząc co robi, żeby przeczekać nagłą wizytę.
-I co? Nie działa? - zapytała, nie patrząc na mnie.
-Próbuję już na trzeciej osobie - żachnęłam i zdjęłam okulary.
-Wiedziałaś, że to wcale nie musi być skuteczne, więc teraz mi się tutaj nie załamuj - odwróciła się w moją stronę, w ręku trzymając kilka buteleczek. Przytaknęłam lekko głową wzdychając i z powrotem zakładając szkła.
-Proszę Pani ja miałam taką nadzieję, że ta cała moc w końcu się przyda, a tutaj oczywiście klapa. Po co mi to skoro nie mogę nawet odpetryfikować drugiego człowieka? - nie odpowiedziała, czytając jakąś kartkę. Schowałam dłonie do kieszeni, sprawdzając godzinę na zegarze ściennym, 16:31.
-Może za mało ćwiczysz - sięgnęła po pióro. - Idź dalej próbować - wstałam bez słowa i wróciłam do części z łóżkami, rozglądając się za psorką, ale jej tam nie było. Ponownie znalazłam się przy Puchonce i złapałam ją za rękę.
>>>
-Oo, jesteś - po nieudanych próbach z chanteomagią wyszłam ze szpitala, gdzie czekały na mnie dziewczyny.
-Wika, dzisiaj o dwudziestej jest... - Caroline ucichła, ponieważ Pani Pomfrey wyszła prawie za mną. Odczekała, aż kobieta zniknie z pola widzenia i kontynuowała. - O dwudziestej jest impreza w Pokoju Wspólnym. Siódmy rocznik chce się wystarczająco zabawić przed zakończeniem szkoły i powiedzieli, że każdy mile widziany, oczywiście wszyscy Gryfoni mile widziani.
-Nawet nie mów, że ci się nie chce, bo tak czy siak cię wyciągniemy z dormitorium, siłą oraz czarami jak będziesz się stawiać - zagroziła Ada.
-Po co od razu ta przemoc?
-Ciebie nic innego nie zmusi do wyjścia - stwierdziła z powagą, mrugając szybciej.
-Nie wiem co powiedzieć - poprawiłam torbę na ramieniu, po czym ruszyłyśmy do dormitorium na "przygotowania". W Pokoju Wspólnym na kanapach siedziała grupka siódmoklasistów i z tego co usłyszałam ustalali coś na temat imprezy.
-Hej, dziewczyny! - głos jakiegoś chłopaka zatrzymał nas tuż przy schodach. - Przyjdziecie dziś wieczorem?
-Tak - odpowiedziała Caroline.
-A będziecie pić?
-Ta - tym razem odezwała się Ada.
-No widzicie? Trzeba załatwić więcej, inaczej nie wyrobimy z tym wszystkim i... - powrócił do dyskusji, więc wspięłyśmy się na górę.
-Co ja mam ubrać? - Kimberly otworzyła szafę i założyła ręce na piersi.
-Masz chyba same czarne ubrania, więc pod względem kolorystyki może lepiej nie wybierajmy, bo jeszcze pogubimy się w odcieniach czerni - stanęłam obok niej, wypuszczając powietrze buzią. - Okej, emm... Zobacz to - wyjęłam jedną z bluzek. - To - następnie spodni. - No a resztę się dobierze później.
-Spoko - mruknęła, a ja rzuciłam okiem na swoje ubrania i w tamtym momencie przydałby mi się Zachary, który zawsze wiedział co mam ubrać.
-Ja ubieram tę granatową bluzę i dżinsy - obwieściła okularnica. Na szybko spojrzałam na to co trzyma w rękach. Uznałam, że nie mam zamiaru nikomu zaimponować swoim wyglądem, bo niby po co?
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...