Rozdział 76

836 59 44
                                    

Perspektywa Wiktorii

Do końca sierpnia czas był spokojniejszy, taki się przynajmniej wydawał.

Wood zaproponował Caroline spędzenie reszty wakacji z nim. Na początku się wahała, ale my uznaliśmy, że to świetny pomysł i koniec końców się zgodziła. Mieliśmy nadzieję, że chłopak świetnie wpłynie na nią, na jej humor. Także od weekendu w jeszcze tym samym tygodniu Caroline się zwinęła do swojego chłopaka.

Dwa ostatnie tygodnie sierpnia były takie, jak reszta, opierały się na sprzątaniu, podsłuchach, nowych wieściach, paru kłótniach, odwiedzinach rodziców Ady, Darka, Agnes i nawet Adele, ta ostatnia przyszła z chyba jedyną naprawdę dobrą wiadomością. Adele nigdy nie spieszyło się z posiadaniem dzieci, nie odczuwała takiego instynktu macierzyńskiego, co sądzę, że trochę dołowało jej męża, Stana, ale oczywiście akceptował jej decyzję. To musiał być dla niego cudowny moment, gdy się dowiedział, że dziewczyna jest w ciąży. Stan był starszy od Adele o niecałe sześć lat, naprawdę super z niego facet, od zawsze go lubiłam i był częstym gościem w Carroll.

Trochę dziwił nas fakt, że nie przychodziły listy z Hogwartu, więc byliśmy strasznie ucieszeni, gdy wreszcie, w ostatni dzień wakacji, przyleciały. Do kupienia było parę książek, wszystko inne zostało takie samo. Po tym poszliśmy zobaczyć co tam u Harry'ego i Rona, bliźniacy musieli się oczywiście aportować, a ja z Adą jak ludzie doszłyśmy na nogach.

-Prefekt? Prefekt? - było pierwszym co usłyszałyśmy po wejściu do pokoju. Fred stał przy Ronie, a George wyrwał bratu kopertę z ręki.

-O co chodzi? - spytałam, ale Harry jedynie na nas spojrzał.

-To niemożliwe - wymamrotał George.

-Chyba mamy nowego prefekta - obwieścił nam wreszcie Potter, spoglądając na swojego przyjaciela, więc podeszłam do bliźniaków i wzięłam do ręki list.

-To musi być jakaś pomyłka - powiedział Fred, czytając razem ze mną pergamin, który po chwili uniosłam i spojrzałam na niego pod światło, jeśli to żart to byłyby inne znaki wodne. - Nikt przy zdrowych zmysłach nie zrobiłby Rona prefektem... Myśleliśmy, że to ty jesteś pewniakiem! - zawołał nagle i tak się przestraszyłam, że list wyleciał mi z rąk. Podniosła go Ada i wtedy odezwał się George.

-Myśleliśmy, że Dumbledore po prostu musi wybrać ciebie - obydwoje patrzyli na Pottera. - Myślę, że to przez te wszystkie jego numery - zwrócił się do Freda.

-Taak - zaczął. - Za bardzo namieszałeś, Harry. Ale przynajmniej jeden z was został należycie doceniony.

>>>

Nie wspomnę jak Molly zareagowała na odznakę Rona, w sumie jak wszyscy na nią zareagowali. Nikomu by nie wpadło do głowy, że akurat on. Bliźniacy do końca dnia śmiali się z brata i byli po prostu oburzeni takim stanem rzeczy, co już mnie powoli zaczynało wkurwiać. Jakby nie mogli najzwyczajniej w świecie tego zaakceptować.

Pani Weasley po południu udała się na Pokątną po podręczniki, uprzednio odrzucając moją propozycję zabrania się z nią. Przed wyjściem zdradziła nam, że chce zrobić małe przyjęcie z okazji nowych prefektów (Mionka też dostała odznakę). Zachciało mi się coś upiec i myśląc nad tym, co by to mogło być, George mi wytłumaczył, że gdy się skupiam to podobno mam minę, jakbym była wkurzona na cały świat i mogła niedelikatnie uszkodzić. Dlatego też szybko skończyłam rozmyślania i zaczęłam przygotowywać składniki na ciastka czekoladowe.

George i Ada wykorzystali fakt, że Molly nie było parę godzin i poszli na górę (to tak bardzo źle brzmi, wiem, ale nie chodzi mi o nic takiego), a Fred został ze mną, siadając na stole. W kuchni siedział jeszcze Syriusz i czytał gazetę czy coś podobnego, więc staraliśmy się być ciszej, żeby nie przeszkadzać, co okazało się być trudniejsze niż myślałam.

-Ciekawe, kto będzie nowym nauczycielem od Obrony Przed Czarną Magią - zastanowiłam się na głos. - Dosyp mi mąki.

-Skoro dostaliśmy podręcznik Slinkharda to na pewno nikt super - stwierdził i sięgnął po torebkę, jednak zamiast ją wziąć to ją przez przypadek strącił. Wzdrygnęłam się i już się szykowałam na białe buty, ale zdążył ją złapać. Spojrzał na mnie, przez co prychnęliśmy lekkim śmiechem. Black rzucił na nas krótkie spojrzenie znad gazety, a Fred w końcu się wyprostował i zaczął dosypywać. - Kontynuując. Nie będzie lepszego nauczyciela od Moody'ego, ile?

-Starczy - dokładnie zamknął opakowanie i odstawił dalej od brzegu. - Przypominam ci, że tak naprawdę nie uczył nas Moody tylko młody Crouch. Według mnie nikt lepszy niż Lupin się nie trafi, u nikogo się tyle nie nauczyłam co u niego - Syriusz coś mruknął, ale nie zwróciliśmy na to większej uwagi.

-Racja, był dobry. Gdyby nie ci strachliwi rodzice to zapewne dalej by nas uczył. Może nawet trafiłaby się nam lekcja praktyczna z obrony przed wilkołakami - dopowiedział ciszej, nachylając się w moją stronę.

-Już widzę jak skopujesz tyłek naszemu nauczycielowi w czasie pełni - zaśmiałam się. - Merlinie, Fred, co to w ogól za myśl? - po chwili dotarło do mnie, że nie powinien mówić czegoś takiego.

-No co? Nie powiesz mi, że ani razu nie myślałaś nad taką opcją - nachylił się jeszcze bardziej z uśmieszkiem, a ja uniosłam na niego wzrok, akurat dodając do ciasta kakao i nie mogłam się powstrzymać. Wzięłam trochę proszku z torebki i wytarłam mu go w policzek. Dotknął go i po zauważeniu co to takiego ponownie na mnie spojrzał. - Musiałaś to zrobić, co nie?

-Tak - obwieściłam, a on pokręcił głową, w dalszym ciągu się uśmiechając. Mogłam się spodziewać, iż odwdzięczy się, robiąc to samo, tyle że na obydwu policzkach. Nie wiem jak to się stało, ale po chwili Fred zamienił się w bruneta, a ja przestałam mieć granatowe okulary tylko raczej brązowe przeciwsłoneczne, które musiałam zdjąć. Syriusz w żadnym stopniu nie zwrócił na nas uwagi, tak mi się przynajmniej wydawało, mimo, że przestaliśmy uciszać śmiech. Zdjęłam okulary, bo i tak nic nie widziałam, a wycieranie ich teraz było bezsensowne. - Przystojnie ci tak - stwierdziłam, patrząc na niego.

-Widzisz coś?

-Aż tak ślepa nie jestem, z bliska widzę.

-No to dziękuję - powiedział - a ty śmiesznie wyglądasz.

-Och, wielkie dzięki - rzekłam ironicznie. - Chyba mam kakao za stanikiem - stwierdziłam i wtedy do kuchni wszedł Remus. Zatrzymał się i zlustrował nas wzrokiem, ale po chwili jego mina mówiła coś w stylu "to nie pierwsza taka akcja, czemu ja się nadal zaskakuję".

-Ty z Jamesem też tak kiedyś zrobiliście - zwrócił się do Syriusza ze śmiechem. - Nie do końca wiedziałem jak to wytłumaczyć profesor McGonagall - spojrzeli na siebie, a ja finalnie włożyłam ciastka do pieca.

-Na szczęście twoja kreatywność nas nigdy nie zawiodła - odezwał się Black z uśmiechem, składając gazetę. - Bez ciebie nasze wymówki byłyby gorsze niż próby podrywania Lily przez Rogacza.

-Rogacza? - zapytał Fred, a ja załapałam o co mu chodzi.

-"Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt przedstawić Mapę Huncwotów" - jak bardzo dziwny był fakt, że znałam to na pamięć. - No tak! W tym spisie uczniów, na pierwszym roku - próbowałam przypomnieć Fredowi tę akcję - było napisane o Jamesie Potterze i że ze znajomymi tworzył paczkę zwaną przez Filcha Huncwotami. Ty jesteś Łapa, a ty Lunatyk - po kolei spojrzałam na Syriusza i Lupina, którzy pokiwali głowami. Nie myślałam nad tym nigdy wcześniej, a w sumie było to oczywiste.

>>>

Przez resztę popołudnia się pakowaliśmy i szukaliśmy swoich rzeczy. Około osiemnastej wróciła Molly, oddałyśmy jej z Adą pieniądze za nasze podręczniki i razem z kolacją zaczęło się to małe przyjęcie. Wszyscy rozmawiali z wszystkimi, bliźniacy, po jakimś udanym interesie z Mundungusem, udali się na górę i już praktycznie nie zeszli, Ada wcisnęła się obok swoich ulubieńców w tym domu, a ja siedziałam obok zachwycającego się nową miotłą Rona i Ginny rozmawiającej z Tonks. Nie czułam się źle, że z nikim nie rozmawiam, szczerze to tak było nawet lepiej, słuchałam jedynie rozmów i co jakiś czas się śmiałam.

Późnym wieczorem w końcu położyłam się do łóżka z myślą, że już jutro ponownie będę w Hogwarcie.

Ogłoszenia parafialne
Whoopsy daisy, krótki rozdział. Przepraszam za "jakość" całości, ale coś dziwnie się czuję ostatnimi czasy. Miłego dnia 🧡🧡

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz