Rozdział 49

1K 72 64
                                    

Perspektywa George'a

Po dwóch dniach Wiktoria wyszła ze szpitala, co bardzo dobrze się składało. Za trzy dni był Sylwester, a dziewczyny specjalnie spędziły cały dzień w Hogsmeade w poszukiwaniu jakichś sukienek, bo "żadna wzięta z domu nie pasuje". Naprawdę spora część Gryfonów 3-7 została na święta w Hogwarcie, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Łącznie nie było może 10 osób z najbardziej zaborczymi rodzicami. Przygotowania były może w jednym stopniu większe niż na inne imprezy dlatego, że połowa siódmoklasistów chciała "spędzić ostatni nowy rok w zgodzie z innymi domami". Najwięcej było chyba Puchonów, zaraz po tym Krukoni, a na ostatnim miejscu Ślizgoni, których przewidywaną ilość można było policzyć na palcach jednej ręki.

-A wy co ubieracie? - Roger jak burza wpadła do naszego dormitorium, opierając dłonie na biodrach.

-No na pewno bieliznę - stwierdził Lee, wstając z łóżka.

-Akurat ty masz takie branie, że nie musisz, choć nie wiem jak zareagowałaby na to część męska - zaśmiała się cicho dziewczyna. Podszedł do szafy, otworzył ją i po krótkim przeglądnięciu zawartości wzruszył ramionami.

-A czy to ważne i musisz to wiedzieć teraz? - zapytał.

-Musi wiedzieć czy ma się przygotowywać - uniosłem znacząco brwi, posyłając uśmieszek Wice, która ponownie cicho się zaśmiała. Fred krótko chrząknął, nie odrywając wzroku od papierka w dłoni, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.

-Znaczy wiesz, specjalnie dla ciebie... - Jordan powoli podszedł do dziewczyny, że aż Fred uniósł wzrok, niespodziewanie złapał ją w talii i okręcił w powietrzu, co wywołało jej kolejny wybuch śmiech.

-Postaw mnie! - zawołała, lecz on nie miał zamiaru tego zrobić.

-Zabiorę cię do mojej komnaty tajemnic - rzekł, trzymając ją w górze, a ona nie zdążyła nic powiedzieć, bo chłopak otworzył drzwi i wybiegł. Dało się jeszcze słyszeć jakieś "Lee zostaw mnie!" i śmiechy, ale nagły podmuch wiatru trzasnął drzwiami. Zaśmiałem się, zamykając okno, a mój bliźniak nadal leżał na swoim łóżku i czytał po raz 10 tę samą kartkę.

-Może idziemy pozatruwać życie jakimś nic nie wiedzącym pierwszoroczniakom, co Freddie?

-Świetny pomysł, Georgie - wstał z uśmiechem, chwytając Mapę Huncwotów z szafki nocnej. - Może Krukoni i biblioteka tym razem?

-Prowadź - otworzyłem drzwi, a mój brat uśmiechając się do mnie wyszedł z pokoju, dokładnie chowając pergamin w kieszeni. Zamknąłem je za nami, a następnie popchnąłem go lekko na schodach wywołując między nami szturchaninę.

Perspektywa Wiktorii

-Ten kolor idealnie pasuje do mojej sukienki.

-Gdzie mój puder?

-Zrobisz mi loki? - zapytała Caroline.

-Jasne - rzuciłam w odpowiedzi. Po 20 minutach skończyłam i usiadłam przed lustrem, żeby nie zasłaniać Adzie widoku. - A może zetnę spontanicznie?

-Co? - zapytała Diggory.

-No włosy, tak do ramion.

-Ale teraz? - spojrzałam na nią, wzruszając ramionami.

-Wyprostować włosy?

-Ada ja ci przypominam, że mamy tylko trzy godziny - powiedziałam poważnie, podnosząc głowę, by na nią spojrzeć.

-Najwyżej się spóźnimy - odłożyła znaleziony puder na szafkę i zaczęła grzebać coś w szufladzie.

-To co? Ścinamy? - Caroline stanęła obok mnie, zakładając ręce na piersi.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz