3/5
Perspektywa Wiktorii
Po rozpakowaniu prezentów zeszliśmy na śniadanie, gdzie wszystkim dopisywał świetny humor, jednak nie dane było mi tam długo zostać, bo Adę już ciągnęło na dwór, na śnieg.
Ubraliśmy się ciepło i ze słowami Molly w tle oznajmiającymi nam, że mamy być ostrożni, wyszliśmy przez drzwi, spotykając się z chłodem powietrza. Rozejrzałam się i zobaczyłam George'a, poprawiającego szalik Ady, bo w tym podekscytowaniu jedynie go na siebie narzuciła. Spojrzałam w górę na biel nieba i lecące z niego delikatne płatki, migocące najbardziej czystą bielą z jaką kiedykolwiek mogłam się spotkać. Z zafascynowania wyglądem wszystkiego wokoło wyciągnęło mnie uderzenie w tył pleców. Odwróciłam się, instynktownie robiąc duży krok w bok, aby nie dostać ponownie. Miałam dobre przeczucie, obok mnie przeleciała śnieżka. Caroline wzruszyła ramionami, śmiejąc się i następny rzut wycelowała w Freda, który schylał się, aby nabrać śniegu w dłonie. W tym czasie podbiegłam do parapetu, gdzie znajdowało się jakieś pięć centymetrów puchu i zaczęłam szybko formować kulki, które od razu mi się przydały, bo Fred właśnie się zamachnął. Zgięłam lekko kolana, więc śnieżka rozbiła się pod wpływem spotkania ze ścianą.
-W głowę? Oj, Weasley, nieczysty zawodnik z Ciebie - zawołałam w jego stronę, a on się uśmiechnął i zaczął formować kolejną kulkę.
-Nie wiń zawodnika, wiń grę - odpowiedział i tym razem pomimo zmiany mojego położenia, dostałam w nogę. Rzuciłam w niego i jakimś cudem dostał w dłoń, w której właśnie trzymał kolejny pocisk.
Tak bardzo, jak na początku dokładnie formowaliśmy kulki i staraliśmy się wycelować w siebie nawzajem, tak po paru minutach obrzucaliśmy się samym puchem, po prostu chcąc wykonać jakikolwiek ruch. W końcu straciłam siły i upadłam na kolana, śmiejąc się z całej sytuacji, a ten podszedł do mnie z wielkim zapasem śniegu na rękach i zsypał mi go na głowę, po czym ukucnął naprzeciwko mnie. Zaklęcie, które chroniło moje okulary przed zabrudzeniami było wielkim zbawieniem i to w tej chwil najbardziej.
Uśmiechaliśmy się do siebie i nie potrafiłam uchronić się od spojrzenia w jego czekoladowe oczy. Błyszczały, jakby były w nich całe galaktyki i nadal nie mogłam uwierzyć, że to na mnie patrzyły z taką miłością. Zniżyłam wzrok i przysięgam, piegi na jego policzkach oraz nosie tworzyły konstelacje, a pojedyncze płatki śniegu wyglądały, jakby Droga Mleczna była tuż pod jego lewym okiem. Te różowe usta wygięte w uśmiechu miały kolor różowej planety, którą chciałabym kiedyś zobaczyć, ale w zupełności wystarczyło mi patrzenie na niego. Na jego włosy cały czas zlatywały kolejne płatki śniegu, które mieniły się delikatnie, wyglądały jak pył gwiezdny, wyróżniający się na tle jego rudych włosów i wprawiający mnie w stan zafascynowania. Był więcej niż moim chłopakiem, był moim Wszechświatem, był życiem.
Położyłam dłoń na jego poliku, czując się jakbym dotykała nieskończoność, a on chwilę potem złapał mnie za nią i cmoknął w palce, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Odłożył ją z powrotem na jego policzek, pocierając kciukiem o moje knykcie i uśmiechając się. Świat wokoło był wyciszony, jakbyśmy byli tylko ja i perfekcyjny on z gwiezdnym pyłem zlatującym na nasze ciała.
-Wstańmy z tych kolan, bo się nam odmrożą - powiedział, nie zabierając ręki, a ja przytaknęłam i moja dłoń spłynęła wzdłuż jego klatki piersiowej, gdzie wciąż jej nie puścił. Chciałam patrzeć na niego bez przerwy, ale w końcu spuściłam wzrok i poczułam, jak ściska delikatnie moją dłoń. Pochylił się, palcami wolnej dłoni uniósł moją głową i pocałował mnie w czoło, obwiązując ramię wokół mojej szyi, by przyciągnąć mnie do siebie. Moment później ciepło naszych ciał zaczęło się nachodzić i dawno nie byłam taka spokojna. Nasze dłonie wciąż splecione ze sobą wisiały bezwładnie, gdy Fred zaczął nami lekko kołysać i położył brodę na czubku mojej głowy. Przekręciłam głowę na bok, jednym uchem przylegając do jego bluzy przez rozpiętą kurtkę, by mieć możliwość patrzenia na podwórze. Słyszałam jak serce mu bije, a nie było niczego innego, co wprawiałoby mnie w taką ekstazę.
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...