Rozdział 3

2.8K 160 54
                                    

-Ada? Śpisz? - szepnęłam, odwracając głowę w jej stronę.

-Nie - mruknęła, również przewracając się na bok. - Rozumiem, że chcesz poplotkować, hmm?

-Uznajmy - stwierdziłam i westchnęłam. - Tak jakby.

-To o czym gadamy?

-Raczej o kim - spojrzałam na sufit, który był lekko rozświetlony przez blask księżyca. - Co sądzisz o Fredzie i George'u?

-Emm, no cóż... fajni są, śmieszni, no i może trochę uroczy - odpowiedziała, a w jej głosie słyszałam dziwną obojętność. - A co?

-A któryś ci się spodobał? - pomimo tego, że było ciemno, wiedziałam że się zarumieniła. Trochę też głupie pytanie zadałam, ale chciałam po prostu wiedzieć.

-Może - zabrzmiało to jak pytanie. - Może trochę...

-George? - weszłam jej w zdanie.

-Nom - szepnęła i nastała chwilowa cisza. - To co, rozdzielamy sobie braci?

-Wiesz, że moje zauroczenia dzielę na dwa rodzaje. Pierwszy: za miesiąc mi minie i na drugi: chcę założyć z nim rodzinę - idiotycznie to brzmiało na głos, zważając na fakt, że byliśmy dziećmi. Kimberly przytaknęła, podpierając głowę na ręce.

-Kontynuuj - zachęciła mnie drugą dłonią.

-Czy kiedykolwiek zdarzył mi się ten drugi, który trwałby więcej niż miesiąc? - Ada zaczęła analizować całe moje życie, wpatrując się we mnie.

-Nie, raczej nie.

-No właśnie - rzuciłam, wzdychając. - Sądzę, że on nastał teraz - obwieściłam, a ona po moich słowach wstała, podeszła do biurka, zapaliła lampkę i zaczęła coś skrobać na kartce, która leżała na blacie. - Co ty robisz? - podparłam się na łokciach i zdziwiona patrzyłam na jej poczynania.

-Jak to co? Planuję wasz ślub i wesele. Wolisz hiacynty, lawendę, a może wrzosy? - spojrzała na mnie rozbawiona, lecz widząc moją minę, odłożyła długopis i odwróciła się w moją stronę. - Martwi Cię to? Wika, daj spokój.

-W sumie to nie, ale wiem, że się zauroczyłam typ dwa i czuję też, że nie skończy się tak, jak poprzednimi razy, choć były one jeszcze w te wakacje - usiadłam normalnie, spoglądając na nią. Zmarszczyła brwi i pokręciła głową. 

-Po prostu masz nadzieję - obwieściła i założyła kosmyk włosów za ucho. Nie mogłam się nie zgodzić.

Nie wiedzieć dlaczego, przerażała mnie myśl, że Fred mógłby być "typem pierwszym".

Perspektywa Freda

Leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit bezmyślnie, bo nie mogłem zmrużyć oczu. Spojrzałem więc na brata na łóżku obok, który próbował zamknąć jakieś pudełko, niestety bez skutku.

-George? - w odpowiedzi tylko coś mruknął pod nosem, więc kontynuowałem. - Co sądzisz o Wiktorii i Adzie? - zapytałem, a kiedy wypowiedziałem ich imiona przestał majstrować przy pudełku i spojrzał na mnie. Jego wzrok przemieszczał się szybko po pokoju, aż w końcu znowu zatrzymał się na mnie.

-Fajne są, miło się z nimi gadało - znowu powtórzył poprzednią czynność z pudełkiem, a ja po chwili zastanowienia dodałem:

-A podoba ci się któraś? - przeskanowałem brata wzrokiem. Powoli odłożył kartonik na kołdrę, chwilę się na niego patrzył, po czym spojrzał przed siebie, chwilę się zastanawiał i w końcu powiedział.

-Chyba - rzucił krótko i znowu przeniósł wzrok na pudełko, lecz nie wziął go do ręki.

-Ada? - spojrzał na mnie, robiąc się lekko czerwony i kiwnął głową na znak potwierdzenia.

-Rozumiem, że bierzesz Wikę, tak? - spytał, nie czekając na odpowiedź i przesiadł się na moje łóżko. - W takim razie, w jaki sposób masz zamiar ją zdobyć?

-To nie będzie takie proste, tym bardziej, że nie mam pojęcia, a nie chcę nikogo zmuszać do siebie - po minie George'a było widać że wymyśla coś, aby podnieść mnie na duchu.

-Hej, wcale nie będziesz musiał nikogo do siebie zmuszać - oznajmił i po chwili dokończył. - Zobaczysz, prędzej czy później omamisz ją swoim wdziękiem - mówiąc to, George zarzucał niewidzialne włosy na plecy i unosił brwi z uśmieszkiem. Zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową, spychając go z mojego materaca.

Byłem zdecydowanie za młody na takie rzeczy.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz