Perspektywa Wiktorii
Czas mijał monotonnie, lecz nie było to nic nowego. Najwięcej rozrywki i adrenaliny dawała mi praca, bo jak się okazuje, ludzie naprawdę są głupi, a do nieszczęścia wystarczy niewiele. Przy okazji poznawałam dużo osób, jednak w większości przypadków poznawałam ich w agonalnym stanie bądź po prostu nie kontaktowali ze światem. Więc chyba lepiej powiedzieć, że poznawałam nowe twarze.
Niestety mroczniejsza strona tej pracy ukazała mi się równie szybko, jak jej zalety i gorzej było mi w nocy zasnąć. Coraz więcej rzuconych bądź nieudolnie rzuconych uroków i osoby, które ledwo co wyrwały się z rąk Śmierciożerców. Uderzyło mnie, że wojna trwa już w tej chwili, a stres związany z czekaniem na mocniejsze uderzenie to obrona psychiczna w nadziei, że kiedyś okaże się, iż nie był on potrzebny. Jednak chyba nikt w to już nie wierzy. W to, że przygotowujemy się na najgorsze bez powodu.
-Wiktoria, ten pacjent z pogryzieniem od wilkołaka został wypisany? - zawołał głos z zaplecza, a ja zmarszczyłam brwi, nie przypominając sobie takiej sytuacji i odwróciłam się na krześle. Starsza kobieta w tym samym stroju, co ja, Melodie, trzymała jedną z teczek w rękach i analizowała cały tekst, po czym podniosła na mnie spojrzenie.
-Jak już to chyba podczas mojej przerwy, bo nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedziałam, na co kobieta podrapała się po głowie i podeszła do mnie, rozglądając się niezdecydowanie po izbie przyjęć, po czym się nachyliła w moją stronę.
-Nie ma go w sali, a Llewellyn i jego załoga mówi, że nie sprawiał żadnych kłopotów, cały czas mieli go na oku i nie ma możliwości, aby wyszedł bez niczyjej wiedzy. McVey przeszukał łazienki i każde piętro po trzy razy, jeśli nie będzie go w piwnicy, to znaczy, że zwiał - szeptała cały czas, kątem oka obserwując, czy nikt nam się nie przygląda.
-Nie było z nim źle, wypisany miał być za tydzień. Po co miałby uciekać? - spytałam, lecz Melodie wzruszyła jedynie ramionami i wróciła na zaplecze, zostawiając mi na biurku teczkę. Westchnęłam krótko i chciałam chwycić za papiery z teczki, jednak ktoś podszedł do biurka z drugiej strony i nieznacznie chrząknął, natychmiast zwracając moją uwagę.
-Dzień dobry, chciałbym wiedzieć, czy pewna recepcjonistka ma może moment dla starego, dobrego przyjaciela - zaczął, kładąc sobie dłoń na piersi pod koniec zdania, a ja przewróciłam oczami i wskazałam mu, żeby obszedł biurko. Zachary już po chwili siedział na podłodze obok mojego krzesła i wyjął z torby żelki, wsuwając się bardziej pod blat, aby nie był widoczny z drugiej strony i wyciągnął nieznacznie dłoń ze słodkościami, ale pokręciłam przecząco głową.
-Nawet nie powinnam Cię tu wpuszczać, weź mi tę rękę, bo jeszcze mój szef zauważy - powiedziałam cicho, kopiąc go w stopę i odwdzięczył mi się tym samym, przy okazji pokazując mi środkowy palec.
-Melodie zawsze się cieszy na mój widok i bierze ode mnie słodycze, powinnaś brać z niej przykład - stwierdził, a ja posłałam mu spojrzenie. - Prawda, Melodie?!
-Na brodę Merlina, przymknij się, bo użyję na Tobie jęzozlepa! - oznajmiłam, po czym rozejrzałam się szybko wokoło. Jak dobrze, że zawsze jest taki hałas w tej izbie i mało co do kogoś dociera.
-Och, chłopcze, to znowu Ty - kobieta usłyszała jego nawoływanie i wyszła z zaplecza z uśmiechem. - Co dobrego masz tym razem dla nas?
-Mam żelki, ale pamiętam, jak mówiłaś, że masz problemy z zębami, więc dla Ciebie wziąłem dodatkowo kruche wafelki - odpowiedział, wyciągając z torby małą, żółtą paczuszkę, by podać ją brunetce.
-Ojej, jesteś taki kochany - zafascynowała się i schyliła delikatnie, aby pogłaskać go po policzku. Melodie nie była aż tak stara, ale czasami była zdecydowanie babcią szpitala i jestem pewna, że gdyby ktoś poprosił ją o racuchy z jabłkami, to następnego dnia przywiozłaby je ciężarówką. Kobieta wzięła od Zachary'ego jednego wafelka i znowu wróciła na zaplecze, nucąc coś pod nosem, a on uśmiechnął się dumnie w moją stronę.
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...