Rozdział 36 - Święta

1.3K 89 48
                                    

Perspektywa Wiktorii

Święta to jedyny okres w roku, kiedy mogę odpocząć od zmartwień, przynajmniej zawsze tak myślałam. Pewnego rodzaju odskocznią było to jednak zawsze i nie sądziłam, żeby kiedykolwiek miało się to zmienić. Oczekiwałem kolejnych książek, fioletowego swetra od Pani Molly, spędzeniu czasu z ludźmi, których kochałam, atmosfery dającej zwykłą radość, a to wszystko było czasami tak pochłaniające, że problemy same dawały się na chwilę zapomnieć.

-Wika, wstawaj, prezenty już są - obudziła mnie Ada z ogromnym uśmiechem na twarzy, który od razu umilił mi dzień.

-Wesołych Świąt - wytargałam się spod kołdry, nawet nie rzucając spojrzenia na szafę. Ruszyłam za dziewczyną, po drodze robiąc koka i wycierając szkiełka w okularach. W Pokoju Wspólnym siedziała część Gryffindoru, która nie wyjechała do domu. Caroline oraz Oliver podali sobie pakunki, po czym pocałowali się i przytulili, a ja jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. George leżał prawie pod choinką obsypany słodyczami, Ada z Fredem obok niego zachowywali się jak dzieci, co w sumie było normą w święta. Było głośniej niż zwykle, mimo, że to tylko 1/3 Gryfonów. Usiadłam na podłodze, a George zaczął mi podawać pudełka.

-Wszystko dla ciebie - powiedział z pełną buzią i podniósł się, by spojrzeć na otaczający go świat jakkolwiek to brzmi.

-Co Ci się stało? - na środku lewej brwi miał plaster, z którym wyglądał co najmniej śmiesznie.

-Przywaliłem w... nie wiem w co i przeciąłem sobie brew - dotknął palcem plastra i syknął krótko z bólu. Pokręciłam głową i wzięłam się za pierwszą paczkę. Byłam pewna, że to od Agnes i Adele, wzór na papierze, sam sposób zapakowania dawał się poznać. W środku było to, co zawsze, czyli jakieś ubrania i dwie książki. Rudzielec spojrzał na tytuły i sam zaczął otwierać kolejny prezent. - Chyba od mamy, bo karma dla Hariet, jakieś zabawki i szczotki.

-Oo przyda się, odłóż to gdzieś tam - wskazałam na miejsce obok mnie, licząc ile jeszcze zostało. Następna paczka było od dziadków i wiedziałam, że będę musiała iść zanieść Darkowi, bo zawsze pakowali w jedną torbę.

-To jest dosyć małe - stwierdził i podał mi rzeczywiście małą paczuszkę. - I nie podpisane - uśmiechnęłam się na widok literki "z" w rogu. W środku były zdjęcia, wszystkie jakie dotychczas Zachary zrobił. Miał prawdziwy dar. Spakowałam wszystko do jednej torby i rozejrzałam się.

-Wesołych Świąt Georgie - rzekłam, bo w sumie to trochę o tym zapomniałam i przytuliłam go.

-Wesołych Świąt - odpowiedział, a Ada nagle wskoczyła między nas.

-Co dziś robimy? - wzruszyłam ramionami i ponownie spojrzałam na rudzielca. Merlinie znajdź mi kogoś kto będzie na mnie patrzył z taką miłością i szczęściem.

>>>

-Nigdy więcej nie jem z tobą lizaków - rzekłam, patrząc na George'a.

-Spokojnie, nie przytyjesz - uderzył mnie w brzuch, nie zatrzymując się.

-Dlaczego to zrobiłeś? - skuliłam się lekko, bo i tak już mnie bolał przez te walone lizaki z Miodowego Królestwa.

-Nie bij jej - odezwał się Fred idący z tyłu, a ja odwróciłam się, by zobaczyć czy jakiś pedofil nas nie goni (walić fakt, że to tajne przejście, wszystko jest możliwe). Przy okazji spojrzałam na starszego bliźniaka, który zarzucił rękę na ramiona Caroline, a ta grzebała coś w torbie.

-Jezu, przecież nie umrze od tego - Ada zapewne przewróciła oczami. Szła przedemną i Georgem, trzymając go za kilka palcy.

-Dumbledore chodzi po Hogwarcie i jest blisko nas - powiedziała Diggory, lustrując mapę wzrokiem.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz