Rozdział 100

449 40 2
                                    

Perspektywa Wiktorii

Wsunął dłonie w moje włosy i przyciągał mnie do siebie, jak tylko czuł, że się odsuwam. Non stop przez to chichotałam i próby uspokojenia się nie wychodziły, więc co chwilę przerywałam jego pocałunki śmiechem, rozśmieszając, a zarazem irytując również go. I siedziałam na jego kolanach, skąd nie pozwalał mi się ruszyć, chociaż chciałam jedynie ubrać spodenki.

Na początku całował delikatnie, ale gdy tylko przestałam przerywać, zrobił się bardziej zachłanny i powodował, że nie mogłam przestać go chcieć. Rozgrzewał, był taki magiczny i to nie było już samo pragnienie, to było coś więcej. Och matko, to chyba po prostu obsesja.

Nie wydawał się tym jednak zrażony.

Obsypywał moją twarz całusami, przenosząc dłonie na mój tyłek, by tylko przysunąć mnie jeszcze bliżej, chociaż przestawało to być powoli możliwe. Gładziłam też jego policzki, bo były takie aksamitne i błądziłam wzrokiem po najmniejszych jego mankamentach. Cholera, być takim pięknym.

Przestał nagle i zaczął jedynie mnie oglądać, a dłonie ułożył na moich udach, ściskając je delikatnie. W okno zaczął uderzać deszcz i zwróciłam wzrok w tamtą stronę, choć wiele nie zauważyłam, bo od jakiegoś czasu miasto spowiła dziwna mgła.

-Czytałem te twoje listy - odezwał się nagle i nieco się zdezorientowałam, nie wiedząc, o jakie chodzi, ale wtedy mnie oświeciło. - Nie myśl, że nie.

-O Merlinie. To strasznie żenujące Freddie, prze...

-Nie, to ani trochę żenujące i nie waż się tak myśleć - przyłożył mi do ust palec, jednak od razu go zabrał. - Nie miałem słów, żeby ci odpisać. Nie wiem, czym zasłużyłem na taką miłość, jaką mnie darzysz, ale wiedz, że to odwzajemniam - umilkł na moment, zakreślając kółka na mojej nagiej skórze. - W swoich oczach jesteś słaba - zaczął na nowo, chwytając moją dłoń i uniósł głowę - ale skarbie, dla mnie jesteś wiecznością.

Ponownie umilkł, a razem z tym ustało jakoś większość moich czynności życiowych. Patrzyłam na niego w lekkim szoku, aż do oczu nie naleciały mi łzy, których szybko próbowałam się pozbyć i zaśmiałam się słabo na swoją własną reakcję.

-Zareagowałaś podobnie do mnie, gdy przeczytałem pierwszy list - uśmiechnął się, a ja wciąż nie uniosłam na niego spojrzenia, próbując zatrzymać potok łez.

-Używa wobec mnie moich własnych słów i określeń. Tak nie można robić - odparłam ze znikomym śmiechem i zaciągnęłam nosem, po czym finalnie na niego spojrzałam. - Zdajesz sobie sprawę, jakie znaczenie ma dla mnie określeni wieczności? To tak samo, jakbyś mi się oświadczył.

-Zatem jesteśmy narzeczeństwem - uznał, na co pokręciłam głową, chociaż w środku się roztopiłam. - Jakie słowa sprawią, że zostaniesz moją żoną? - zapytał, a ja się zaśmiałam, choć po chwili mnie zatkało z uśmiechem, bo wzrok miał dziwnie poważny.

-Nie mam pojęcia, jak to odebrać - stwierdziłam zgodnie z prawdą, przez co zachichotał pod nosem. Spuścił wzrok, poprawiając się na łóżku, ale ja nie przeniosłam wzroku.

-Jakie słowa zatem sprawią, że się ze mną ożenisz? Musi być jakiś klucz do wyższego poziomu - wypalił, na co uniosłam brwi i ponownie spojrzałam za okno.

-Szczerze to nie mam pojęcia. Nie sądziłam, że dożyję chwili, w której ktoś mnie o to spyta - odpowiedziałam, a on szturchnął mnie w ramię. - No co?

-Sugerujesz coś? - patrzył na mnie z szerzej otwartymi oczami, aby wydusić ze mnie słowa, ale jedynie w ciszy na niego spoglądałam, wstrzymując się od śmiechu. - No? - dodał, odpierając plecy od ściany, by znaleźć się bliżej mnie, na co automatycznie się odsunęłam. Nie puścił mi bokiem tego oddalania się, od razu chwycił mnie za ręce i przewrócił na plecy, zawisając nade mną. Zaczęłam się wyrywać, żeby wydostać się spod niego i gdy zbyt mocno trzymał moje nadgarstki oraz jakoś dziwnie zaklinował nogi, rozpoczęłam unosić biodra, by go odepchnąć. Przez chwilę pomyślałam, że wygrałam, bo dziwnie zastygł w miejscu, ale wtedy złączył moje nadgarstki nad głową i chwycił je jedną dłonią, drugą przytrzymując moje biodro. - I co teraz?

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz